R

681 99 37
                                    

Chuuya legł na kanapie. O ile samo koncertowanie mogło i być, ale za to wszystkie wywiady, konferencje były nie do zniesienia. Dziennikarze z największą lubością dopytywali się zawsze o najdrobniejsze szczegóły każdej sprawy. Tym bardziej o te prywatne, najchętniej o życie uczuciowe i rodzinne, czyli takich, których nie powinni nawet patykiem szturchać z odległości co najmniej dziesięciu kilometrów. Nakahara zastanawiał się, jak tak można wcinać się komuś w życie...

- Chuu...

- Nie kończ. Idź sobie. Zostaw mnie w spokoju. Mam gdzieś kolejne zdjęcie na twoim profilu i szału macic fanek. Nie popełniaj samobójstwa. Jeśli to zrobisz, to z Kouyou cię wyciągniemy z każdej głębokości...

Rudzielec wyrzucał z siebie słowa z zawrotną prędkością. Nie otwierał oczu, bo nikt inny nie był irytujący nawet, gdy zaczynał mówić, albo i milczał.

- Chciałem spędzić trochę czasu z tobą.

Dazai opadł na kanapę obok przyjaciela, coś mrucząc. Po chwili przekręcił się na bok, twarzą do niebieskookiego, i podciągnął nogi. Leżał tak przez chwilę, obserwując twarz przyjaciela, która nadal była niezdrowo blada. Denerwowało to Osamu, bo minął już tydzień od wyjścia ze szpitala, a stan Chuuyi się nie poprawił za bardzo. I na domiar złego obaj mieli dość pomieszkiwania u Ozaki, która się uparła, że Nakahara ma u niej zamieszkać na czas kuracji. A jak ta kobieta się uprze, to nie ma zmiłuj. Chuuya zaciągnął do mieszkania rudowłosej Dazaia, bo uważał, że ten może sobie coś zrobić z poczucia winy, czy czegoś innego. Natomiast Tanizaki i Akutagawa, którzy też się sprowadzili, skorzystali z okazji i z niezbyt przyjemnego tygodnia zrobili coś w rodzaju, wakacji z przyjaciółmi.

- Mhm – mruknięcie Chuuyi rozległo się w pokoju, wprawiając skórzane obicie mebla w delikatne drgania.

- Chuu... Mógłbym się przytulić do ciebie?

- A musisz? Z resztą – Czarna rękawiczka na bladej dłoni zatoczyła łuk w powietrzu. – nie mam siły się z tobą użerać.

Na to długie ręce spróbowały owinąć się wokół chudej postaci, ale wyszło na to, że prawa spoczywała przerzucona przez brzuch rudowłosego, a na płaskiej klatce piersiowej wylądowała ciemna czupryna. Dazai cicho zamruczał, gdy ręka przyjaciela opadła mu na plecy. Poczuł się bezpieczny i potrzebny. Dawno się tak nie czuł. Nawet w towarzystwie Ango i Ody, a ci byli mu jak bracia, i to dosłownie. Błogo mu było też słuchać bicia serca Nakahary, które biło w równym, spokojnym i niezmiennym rytmie.

- Przestaliście się boczyć? – Przed nimi stanął Tanizaki, który uśmiechnął się łobuzersko.

- Zmiataj stąd. – Chuuya mruknął nie wyraźnie i machnął niedbale ręką, która opadła z powrotem na plecy Dazaia.

- Nie, poza tym to chyba ostatni wolny wieczór, który możemy spędzić razem. Postanowiliśmy go wykorzystać.

- Ale kto postanowił, bo, na przykład ja, nic nie postanawiałem. – Chuuya przechylił głowę i spojrzał na młodszego kolegę.

- To, że siedzicie ciągle po kątach, to nie nasza wina.

- Kto coś postanowił.

- Ja, Akutagawa i Ozaki-san.

- Mhm... I co postanowiliście?

- Noc filmowa. – Tanizaki podniósł rękę, w której trzymał etui. – Siostra mi podrzuciła.

- Pokaż! – Dazai podniósł się i wyciągnął ręce po opakowanie. Gdy je otworzył, prychnął. – Bajki? Serio? Nie ma nic ciekawszego?

- To na życzenie Nakahara-senpai.

Sugar song & Bitter step | BSDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz