🔮 Część pierwsza

1.6K 94 25
                                    

Wszystko zaczęło się, gdy krół Uther zgładził moją przybraną siostrę za używanie magii. Ellie nigdy nie była zła. Czarów używała wyłącznie do uzdrawiania. Przygarnęła mnie do siebie, kiedy miałam siedem lat, a ona szesnaście. Mieszkała sama w małej chatce, gdyż jej rodzice zostali straceni kilka lat wcześniej. Pojmano ją, gdy zbierałam w pobliskim lesie grzyby, aby przygotować nam obiad. Ktoś ze wsi musiał donieść, że ma dar. Po powrocie do domu, dowiedziałam się od sąsiadki, że moją siostre zabrali rycerze Camelotu. Od razu wsiadłam na naszego chudego konia i korzystając z resztek jego sił, udałam się do królestwa. Niestety, zabiedzona klacz nie zdąrzyła zawieźć mnie tam na czas i gdy dotarłam, było już po egzekucji. Kiedy dowiedziałam się o śmierci Ellie, mój świat się zawalił, a jedyne, co przyszło mi do głowy, to dołączenie do przeciwnika króla Uthera. Udałam się zatem z moim koniem do Zagubionego Lasu w poszukiwaniu lady Morgany. Była to córka władcy Camelotu, która nienawidziła go równie bardzo, jak ja. Kapłanka starej religii nie została nigdy poinformowana przez ojca, że są spokrewnieni, gdyż obawiał się opinii podwładnych. Ponad to, gdyby dowiedział się o jej darze, za używanie magii zostałaby spalona na stosie lub zabita w inny, niehumanitarny sposób, jak jej siostra. Nie było tak łatwo, jak myślałam. Chłodne noce spędzałam pod gołym niebem, okryta zaledwie wełnianą kamizelką, a na jedyną strawę składały się korzonki, jagody i grzyby. Nie minęło dużo czasu, a moja stara klacz zmarła z wycieńczenia i braku solidnych posiłków. Została mi zatem podróż pieszo, a niespełna dwudziestoletnia dziewczyna nie miała dużych szans sama w lesie. Przemierzając kolejne kilometry dostrzegłam, że ktoś mnie śledzi. Nie myśląc wiele, chwyciłam gałąź i stanęłam w bezruchu.

- Kimkolwiek jesteś, pokaż się! - krzyknęłam lekko załamującym się od strachu głosem.

- Nasza królewna się zorientowała. - Zza drzewa wyszło dwóch otyłych mężczyzn z dawno niegolonymi brodami. Nie myśląc wiele zaczęłam uciekać wpadając tym samym na kolejnych, cuchnących od potu, zbójców.

- Nie mam pieniędzy - wydusiłam z siebie wystraszona.

- Masz coś innego - zaśmiał się jeden z nich chwytając mój podbródek.

- Idź w cholerę! - wrzasnęłam kopiąc kolanem jego krocze i uciekając ile sił w nogach.
Niestety, zaplątałam się w łodygi jeżyny, przez co upadłam na mokry mech. W tym samym momencie jeden z nich przyskoczył do mnie, chwycił za ubranie tuż pod gardłem i otwartą dłonią zaczął okładać moją twarz.

- Jak śmiałaś! - krzyknął na całe gardło, a reszta zbójów uśmiechnęła się z satysfakcją.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami i nawet ich nie mrużyłam pod spadającymi jak grad razami. Wkońcu wzięłam zamach i z całej siły uderzyłam go z pięści prosto w nos. Korzystając z okazji rzuciłam się poraz kolejny do ucieczki. Brakowało mi tchu, a serce łomotało jak szalone. Nie widziałam już żadnej szansy na uratowanie własnej skóry, kiedy nagle dostrzegłam dym unoszący się gdzieś w pobliżu. Ostatkiem sił dobiegłam do czegoś, co przypominało bardziej norę, niż dom. Podeszłam wolno do okienka, aby zajrzeć do środka, gdy nagle poczułam jak coś uderza w moją głowę.
Zbudził mnie tępy ból promienujący na całą głowę i pieczenie lewej nogi. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję i co się dzieje. Coś szumiało i trzaskało, coś przyjemnie grzało moje stopy. Obolałymi rękami przesuwałam po sobie ręką i dotknęłam czegoś miękkiego.

- To chyba koc - pomyślałam. Otworzyłam oczy i ujrzałam, że leżę na sianie w jakimś domu. Obok leżała zardzewiała miska wypełniona wodą.

- Pić, woda - szepnęłam, doczołgując się do niej.
Spostrzegłam, że moje ręce były zakłute w kajdany, których łańcuchy tkwiły w ścianie. Przychyliłam miseczkę do moich ust rozkoszując się cieczą, która ukoiła bolące z przesuszenia gardło.

Zakochana w czarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz