🔮 Część dwunasta

804 65 23
                                    

Cichy, niekontrolowany jęk wydostał się z moich ust, kiedy Morgana rozłączyła nasze wargi. Męczące uczucie niedosytu wywołało grymas na mojej twarzy. Mimo otaczającej nas ciemności, widziałam jak rozgląda się po komnacie, a po chwili ruszyła w kierunku stołu, sprawnie mnie wymijając. Niekontrolując jeszcze moich ruchów do końca, rzuciłam się w jej kierunku i chwyciłam mocno za nadgarstek.

- Co zrobiłaś przed chwilą? - szepnęłam na tyle głośno, aby mogła zrozumieć każde słowo.

Natychmiast po moim pytaniu, wyrwała swoją rękę z uścisku, stojąc nadal w tym samym miejscu. Świece, które zgasły pod wpływem silnego wiatru, zapłonęły w jednej chwili. Wiedziałam, że to sprawka czarownicy, która patrzyła na mnie w tamtym momencie z uderzającą obojętnością.

- Powiedz coś. - Nalegałam rozdrażniona.

- Nie rozumiem - odpowiedziała, wzruszając ramionami, po czym wróciła do maszerowania w kierunku stołu.

Burknęłam pod nosem kilka przekleństw, które przyszły mi do głowy w tamtej chwili, krocząc za nią niepewnie.

- Pocałowałaś mnie. - Wyprzedziłam ją, ocierając się ramieniem o burze jej czarnych włosów.

Kapłanka spojrzała na mnie z dezaprobatą, a zaciskające się wargi świadczyły o nadchodzącej fali złości. Widziałam dokładnie jej drgającą lekko brew i rozszerzające się źrenice, które coraz bardziej rozchodziły się po zielonej tęczówce. Nie powiedziałam nic więcej, czekając na jakąś głębszą reakcję z jej strony. Oczekiwałam jakiegoś logicznego wyjaśnienia tego, co zrobiła kilka minut wcześniej.
Po dłuższej chwili doczekałam się odpowiedzi.

- Jesteś moją służącą - wypowiedziała wolno i dokładnie. - Moją służącą - powtórzyła. - Moją.

Zimna dłoń przylgnęła do skóry mojej twarzy i posuwała się po niej harmonijnie, ochładzając ją.

- Mogę z tobą robić, co chcę. - Zacisnęła lekko rękę na mojej szyji, aby pokazać, że to ona rządzi. - Ale jesteś dobrą sługą, więc cię nie skrzywdzę. - Przechyliła moją głowę lekko w swoim kierunku - Śpij dobrze - szepnęła.

Zaskoczona sytuacją stałam jak wryta, czując jak moje serce wariowało w klatce piersiowej. Mocne łomotanie współgrało z uczuciem mrowienia w obu nogach. Tymczasem, płynne ruchy wiedźmy stawały się coraz dalsze, aż wkońcu ustały przy miejscu do spania. Nie zarejestrowałam nawet jak szybko jej smukłe ciało przybrało pozycję leżącą, a kruczoczarne włosy opletły się na czymś w rodzaju poduszki. Uspokajałam swój oddech kilka chwil, po czym sama usadowiłam się na podłodze koło kominka i starałam zasnąć. Twarda posadzka, chociaż zimna, nie była złą alternatywą do spędzenia na niej nocy. Co kilka minut przechodziły koło mnie małe chrząszcze, które widocznie oczarowane ogniem, chciały się ogrzać.

- Kate. - Usłyszałam, gdy moje powieki zaczęły się zamykać. - Śpisz?

Potrząsnęłam lekko głową, aby się rozbudzić, po czym odpowiedziałam.

- Nie.

- Chodź do mnie. - Głos kapłanki nie zabrzmiał rozkazująco. Miałam wrażenie, że przepełniony był żalem i goryczą, czego nie potrafiłam zrozumieć.

Odwróciłam się, by wstać i ku mojemu zdziwieniu, spostrzegłam, że zielonooka stała zaledwie kilka kroków przede mną. Podniosłam się bardzo szybko, spoglądając na bawiącą się palcami czarownicę. Wyglądała na zmartwioną. Widziałam niemal niedostrzegalne drgnienie dolnej wargi i niespokojne zaciskanie szczęki.

- Będę z tobą szczera, Katherine - zaczęła. - Jutro musimy się rozdzielić.

- To cię trapi? Znajdziesz Berło Przeznaczenia i zawładniesz światem - prychnęłam z niedowierzaniem.

Zakochana w czarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz