Od urodzin Natalie minął tydzień. Nic ciekawego w moim życiu się nie wydarzyło, całe dnie spędzałam na uczelni, a gdy wracałam to szłam spać. Wczoraj pojechałam po Emily do cioci, pożegnałam się z nią i odwiozłam ją do domu rodzinnego, moja mama bardzo się ucieszyła. A żaden z chłopaków nawet się nie odezwał po imprezie. Dziś jest znowu sobota, co oznacza, że mam wolne. Nat już wcześniej wyszła, bo poszła się spotkać z Rick'iem. Cały dzień leżę w łóżku i zastanawiam się co będę dziś robić i dalej nie mam pojęcia.
*Dzz dzzz* - dźwięk dzwonka do drzwi od razu wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Chociaż byłam w piżamie to i tak poszłam otworzyć, bo byłam pewna, że to listonosz z paczką w której jest bluza, zamówiona przez moją przyjaciółkę.
- Hej, mogę wejść? - moim oczom ukazała się dobrze znana mi postać. Był to Bradley.
- Natalie nie ma. - oznajmiłam z pogardą. Dalej byłam na niego zła, chociaż tak naprawdę nie miałam o co.
- Przyszedłem do ciebie. Tak w ogóle to fajna piżama. - to prawda, że nie wyglądałam akurat zbyt dobrze. Moja piżama była niebieska, jednoczęściowa z motywem pandy.
- Do mnie? - patrzył na mnie oczekując, że go wpuszczę do środka. - Wejdź.
- usiadł na jednym z białych krzeseł w środkowej części połączonej z kuchnią, jadalnią i salonem.
- Więc o czym chcesz ze mną rozmawiać?
- O tym co wydarzyło się na urodzinach Natalie.
- A co wydarzyło się na urodzinach Natalie?
- Wiesz co... - moja twarz stała się dziwnie gorąca. - O tym chce porozmawiać.
- A więc mów, słucham.
- Więc, wiem, że byłem pijany gdy graliśmy w butelkę, ale i tak wszystko pamiętam. - przeszedł mnie dreszcz ulgi gdy usłyszałam, że mówi tylko o grę w butelkę. - Nie wiem, czemu uciekłaś, ale myślę, że to ma związek ze mną i tym wyzwaniem, więc mam proste pytanie.
- Może po prostu źle się poczułam? - chyba na wieść, że mam zaraz widzieć śliniącą się parę.
- Serio? - zapytał ironicznie.
- Dobra, jakie to pytanie. Serio nie mam na ciebie całego dnia
- Czy ty może byłaś zazdrosna? - moja twarz znowu stała się nagrzana i czerwona.
- Hahaha, zazdrosna? O ciebie? Masz zbyt wielką wyobraźnie mój drogi. - uśmiechnął się.
- Czerwienisz się... - dalej się uśmiechał i patrzył na mnie tym zadziornym wzrokiem, a ja spuściłam głowę w dół.
- Po prostu mi gorąco.
- Tak, tak, oczywiście. Spoko, też bym był zazdrosny o ciebie jakby ktoś chciałby cię pocałować. - nie wierzę, że to powiedział i sądząc po jego minie on też.
- Haha. - zaśmiałam się, zupełnie nieświadomie i niechcący.
- Tak naprawdę wiem, że nasz początek nie był zbyt miły ale nie chcę się z tobą już spinać. - słuchałam uważnie, ale nie odpowiadałam. Po krótkim milczeniu znowu się odezwał.
- Dobra, ja już pójdę, bo sądząc po tym co mówiłaś, masz już plany.
- Tak, mam.
- Ale dasz mi twój numer?
- Hahaha, chyba śnisz.
- Rozumiem, w takim razie ja ci dam swój. Pisz jak chcesz. - co on taki miły się zrobił? Zanim wyszedł wyciągnął ręce na przytulasa, a ja tylko mu pomachałam. Chyba nie myśli, że będzie tak łatwo. Niech sobie najpierw przypomni co działo się wcześniej na imprezie.
***
Jest 17:00, a ja dalej siedzę w domu sama i nic nie robię. Jak tak dalej pójdzie to nabawię się depresji. Chcę gdzieś wyjść ale za bardzo nie mam z kim. Większość moich znajomych ma już zajęty dzień i nie ma szans na spotkanie się z nimi. Pozostała mi tylko jedna osoba - Bradley. Właściwie to tak, miałam ochotę się z nim spotkać i pożartować, ale byłam na niego dalej zła. Mimo wszystko poszłam po kartkę z zapisanym jego numerem i postanowiłam napisać. W końcu robię to dla siebie, nie dla niego no nie?
/SMS/
______________________________________________MATKO! Tak po tej długaśnej przerwie wracam! Straciłam chwilowo wenę, ale już jest wszystko w porządku!
Thanks for reading! To the next! ❤
CZYTASZ
Pod wiatr | FF - The Vamps
Roman d'amourNie lubiłam go. Nienawidziłam go. Miałam go dość. Tęskniłam za nim. Zakochałam się w nim. Potem znowu go nienawidziłam.