Max wciągnął powietrze i wyraźnie wyczuł zapach jej ulgi.Uderzył go też silny zapach jej krwi.To była czysta kwintesencja jej aromatycznej esencji, piękna mieszanka,i znowu był podniecony.Cholera jasna!
-Jesteś ranna - stwierdził oczywisty fakt,musi jak najszybciej opatrzyć jej ranę i pozbyć się jej jak najszybciej,zanim ktokolwiek się dowie,że mu odwaliło,albo oszaleje do reszty i ją oznaczy.
-Chodź ze mną - podniósł ruchomą część lady,robiąc jej przejście za bar, w stronę swojego biura.
-Wolałabym już wyjść - rzuciła dziewczyna i nerwowo zerknęła w stronę drzwi.
-Naprawdę chcesz wyjść,zanim tamte kmioty nie znajdą się za naszą granicą?
-Nic ci nie zrobię - powiedział - porozmawiamy i im szybciej opatrzymy twoją ranę,tym szybciej będziesz mogła odejść.
-Wypuścisz mnie?- zapytała
-Jak najszybciej - odparł,bo taki miał zamiar.
-Jak masz na imię? - zapytała.
Max-doparł i dalej jej się przyglądał jakby chciał ją zabić.
Ja jestem,Izy- od Izabelli - i podała mi rękę żeby się przywitać.
Barman skinął mi tylko głową i wskazał kierunek gdzie mam wejść.
CZYTASZ
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ
WerewolfONA UCIEKA OD MIŁOŚCI ON NIE SZUKA MIŁOŚCI OBOJE CHCĄ BYĆ WOLNI ALE OD MIŁOŚCI NIE DA SIĘ UCIEC.