Nie trudno było znaleźć punk graniczny,bo była tu już jego cała wataha. Tylko jego ojciec zatrzymał ludzką formę.
Na oko było ich więcej,ale to nie miało znaczenia,nie byli dla nich zagrożeniem,nawet gdyby było ich trzy raz więcej.
Strażnicy i egzekutorzy stali w bezruchu i w pozycji czekając tylko na sygnał do ataku.
-Powiedzmy sobie jeszcze raz-powiedział spokojnie ojciec-Czego ośmielacie się żądać?
-Żądamy oddania na Izabelli-syknął Marco-ten który wyglądał,jakby czerpał przyjemność z obserwowania gwałtów i morderstw.
-Należy ona do mnie i chcę ją dostać TERAZ!
-Izabella jest partnerką mojego syna i z nim pozostanie.Jeżeli nie zgadzasz się z moją decyzją,mój syn chętnie stanie z tobą do pojedynku, skoro dalej uważasz ją za swoją partnerkę.Może kiedy wreszcie cię zabije,twoja wataha zrozumie do kogo należy naprawdę Izabella. Przyszliście o nią walczyć,to znajdziecie tutaj tylko śmierć.
-Śmierć to wielkie słowo dla kogoś,kto może zaraz sam stracić życie i przy okazji całe terytorium-warknął Marco.
-W takim razie,przekonajmy się-powiedział Alfa-Obrócił się do swojej watahy i rzucił tylko jedną krótką komendę-ZABIĆ ICH WSZYSTKICH!
I natychmiast rozpętała się rzeź.
Nie trzeba było tego nikomu dwa razy powtarzać. W chwili,w której przekroczyli punkt graniczny i znaleźli się na naszej ziemi zaczęła się walka.
To była prosta i łatwa walka,wataha Marco była mniejsza i nie mieli z nami szans.
Nagle sytuacja się zmieniła.Polanę zalała moc Alfy,silnie przesycona wściekłością. Nie była tak mocna jak mojego ojca,dlatego słabsze kundle Marca boleśnie zajęczały i przywarły do ziemi.
CZYTASZ
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ
WerewolfONA UCIEKA OD MIŁOŚCI ON NIE SZUKA MIŁOŚCI OBOJE CHCĄ BYĆ WOLNI ALE OD MIŁOŚCI NIE DA SIĘ UCIEC.