-Czy będzie ci przeszkadzało, jeśli teraz się opatrzę? zapytała Izy,po czym zaczęła zdejmować z ramion czarną kurtkę,jednocześnie świadoma, że wilk nie spuszcza z niej oczu.
Chciał jej pomóc, ale coś mu mówiło,że jak się zbliży o krok, to jego ślicznotka może zacząć uciekać.
Izy w końcu uporała się z kurtką i z grymasem na twarzy obejrzała ramię.
-To rana po kuli!- warknął wściekle,przez co przeszedł ją dreszcz. Do diabła,jej krew go pobudzała, instynktownie zaczęła się cofać wyciągając przed siebie zdrową rękę w geście obrony.
-Dobry piesek-rzuciła dziewczyna-Siad.Leżeć.Zostań.Oddychaj przez usta.Zaraz się jakoś okryję.
Parsknął śmiechem,bo była zabawna.
-Ale wiesz,że jestem wilkiem,a nie nie psem?-zapytał.
-No nie wiem- mruknęła- Dużo warczysz i wyglądasz jakbyś był nosicielem wścieklizny.
-Nie martw się- mrugnął do niej okiem- weterynarz mnie zaszczepił.
-Kto ci to zrobił?
-Znowu warczysz-odpowiedziała.
Tak jakby mógł coś na to poradzić.
-Trzeba to odkazić - stwierdził i ruszył do przyległej łazienki.
-Poradzę sobie sama- zawołała za nim Izy.
-Wiem,nic ci nie zrobię kociaku.
-Jesteś pewien,że znowu ci nie odwali?- spytała.
-Słowo- rzuciła i zabrał się za opatrzenie jej rany.
CZYTASZ
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ
WerewolfONA UCIEKA OD MIŁOŚCI ON NIE SZUKA MIŁOŚCI OBOJE CHCĄ BYĆ WOLNI ALE OD MIŁOŚCI NIE DA SIĘ UCIEC.