Minął miesiąc od kiedy Noemi jest w domu. Tak, wiem szybko to zleciało.
Czas zbyt szybko leci...
Aktualnie siedzę na schodkach przy moim domu. Jest zimno w cholerę, ponieważ nie ubrałem kurtki.
Co jest ze mną nie tak?
Poczułem nagle mocne szturchnięcie w ramię. Okazało się, że to Marcus.
-Czyś ty ogłupiał? Jak możesz siedzieć przy -5 stopniach na dworze bez kurtki?!-krzyknął.-
-Nie denerwuj się Marcus.-odpowiedziałem.-
-Wiesz co... Poczekaj chwilę.-zniknął za drzwiami do domu.-
Pewnie przyjdzie z kocem. Założę się o to.
-Trzymaj ten koc i się przykrywaj.-powiedział stanowczo Marcus.-
Wiedziałem.
-Więc... O co chodzi?-zapytał.-
-A o co ma chodzić? Wszystko w porządku.-odpowiedziałem.-
-Ej młody no weź-powiedział starszy bliźniak.- Co się dzieje? Wiesz, że możesz mi powiedzieć.
-Wiem.-odpowiedziałem szeptem.-
-No to o co chodzi?-nadal drążył temat.-
-Nie chcę się zakochać. Nie teraz.-powiedziałem.-
-Czekaj... Ty się zakochałeś? W kim?-zapytał.-
-Noemi.
-Noemi?! No ty chyba nie tak serio!-zaśmiał się.-
Marcus nigdy nie lubił Noemi. Zawsze sobie dokuczali.
-Tak. Noemi...
-No nieźle, serio.-odpowiedział.-
-Marcus ja po prostu nie chcę się zakochać. Nie chcę znów cierpieć. Nie chcę znów przez to przechodzić!-krzyknąłem.-
-I tak się zakochałeś. Pamiętasz co Ci mówiłem?-spytał.-
-Nie...-powiedziałem.-
-To powiem.
-Na niebie są gwiazdy. Jest ich miliardy i nigdy nie wiesz, kiedy zgasną. Tak samo jest z miłością. Nigdy nie wiesz, która miłość jest prawdziwa. Możesz przeżyć wiele cierpienia dla trzech miłości, ale tylko ta jedna będzie tą prawdziwą. Nigdy nie mów, że nie chcesz. Miłość to alergia, z której wyjść nie można.-powiedział.-
-Dziękuję.-przytuliłem się do niego.-
-Zawsze możesz na mnie liczyć.-po czym wstał i poszedł do domu.-
Zawsze możesz na mnie liczyć.
Miłość to alergia.
Mam dość.
CZYTASZ
you left me alone •zakończone•
Fanfic04.05.2018r. " -Zostawiasz mnie? - zapytałem stojąc w progu drzwi wejściowych.- - Tak, Martinus. Lepiej będzie, gdy zapomnisz o mnie.- powiedziała z głosem pełnym żalu.- - Ale... Tak się nie da- odpowiedziałem ze łzami w oczach.- - Żegnaj, Martinus...