37.Szkoła.

5.8K 164 18
                                    

Minął tydzień od mojego powrotu. Muszę zacząć chodzić do szkoły. Chłopacy są bardzo nad opiekuńczy. Przychodzą cały czas do mojego pokoju pytają o wszystko. Nie zostawiają mnie samej na dłużej niż 5 minut. Od ostatniej wizyty Luka cały czas o nim myślę. Nie użalam się nad sobą. Po prostu leżę i patrzę w sufit. Nie mogę przestać o nim myśleć. To głupie i dziecinne, ale nie mogę się powstrzymać. Moja głowa nie chce wyprzeć z pamięci tej rozmowy. Pamiętam jej każdy szczegół, jego spojrzenie, jego nadzieje w oczach, w których później widziałam już tylko nienawiść.

-Ashly idziesz jutro do szkoly- patrzę na Asha.

-Ale

-Nie ma żadnego ale, nie możesz siedzieć cały czas w domu.

-Mogę. To dom Josha, a nie twój.

-On ma rację. Idziesz do szkoły- patrzę na Josh'a, który wchodzi do pokoju- Nie mogę patrzeć jak leżysz bezczynnie przez całe dnie.

-A ty od kiedy słuchasz czyjegoś zdania? Przecież mogę pouczyć się w domu czy coś.

-Musisz mieć kontakt z rówieśnikami.

-Ash możesz nas zostawić na chwile samych?

-Tak oczywiście.

Popatrzyłam jak chłopak się obraca i wychodzi. Po zamknięciu się drzwi spojrzałam na Josh'a. Jego mina była taka jak zwykle kiedy coś zrobiłam, albo nie chciał zmienić zdania.

-Posłuchaj. Musisz zacząć żyć normalnie.

-Żyje normalnie- spojrzał na mnie z kpiną.

-Nie wiem o czym gadałaś z Luke'iem, ale od tamtego momentu dziwnie się zachowujesz- popatrzyłam na niego.

-Czemu myślisz, że to przez rozmowę z nim?- spuściłam głowę.

-Ashly mi możesz wszystko powiedzieć- przytulił mnie do siebie.

-Chce z tąd wyjechać- mowie cicho.

-Nie możesz cały czas uciekać od problemów. Staw im czoło.

-Gdyby to było takie proste- wzdycham.

-Pomyśl nad tym. Masz czas do jutra. Jeżeli nie zmienisz zdania to wyjedziemy i będziesz tego żałować przez całe życie- mówiąc to wstał i wyszedł.

Jak mam nad tym pomyśleć. Ja muszę wyjechać. Musze uciec od Luka. To dla mnie za dużo. Nie chce go więcej widzieć na oczy. On mnie nienawidzi. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Następnego dnia wstałam za namową mojego cudownego budzika. Ten sarkazm. Ruszyłam powoli do garderoby. Ubrałam się w czarne długie spodnie i za dużą czarną koszulkę, którą wpuściłam w nie.

Zrobiłam lekki makijaż i ruszyłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie siedzieli wszyscy chłopacy.

-Nasza uwięziona księżniczka wyszła ze swojej wieży- zaśmiał się Michael, a ja na niego spojrzałam z mordem w oczach.

-Co ty taka nie w sosie?- zerknęłam na Caluma.

-Musze wrócić do szkoły. Temu.

-Ciekawie, bo pierwsza lekcja za 30 minut.

-To pa.

Wyszłam i od razu ruszyłam do mojego auta, które wcześniej widziałam przez okno na podjeździe przed domem. Pod szkołą byłam jakieś 6 minut później. Wyszłam powoli i ruszyłam w stronę placówki. Wszyscy patrzyli na mnie jakby zobaczyli ducha. Tak postrach szkoły wrócił. Uśmiechnęłam się pod nosem wchodząc do budynku i od razu ruszyłam do szafki.

-No no no. Ktoś tu wrócił na stare śmieci. Jednak nie umarłaś, a to szkoda, bo juz wszyscy się cieszyli- spojrzałam na największą dziwke w szkole, która była przyklejona do Crisa.

-Oj przykro mi że zniszczyłam ci marzenia.

-Oj nie podlizuj się.

Zaczęłam wyjmować potrzebne książki nie zwracając na nich uwagi. Zamknęłam szafkę i juz miałam iść kiedy poczułam uscisk na nadgarstku.

-Hej skarbie- poczułam jak Cris mnie całuje.

Odepchnelam go i ruszyłam w stronę klasy.

-Byłaś bardziej wygadana kiedy cię pieprzyłem- zasmiał się.

-Gratuluję. Chwal się chwal. W mieście, w którym mieszkałam przeleciałam prawie wszystkich chłopaków- zaśmiałam się na jego minę.

-Dziwka.

-A żebyś wiedzial- z tymi słowami ruszyłam w stronę klasy.

-Skarbie dawno cie nie widziałem- poczułam silne ręce obejmujące mnie w talii.

Odwrociłam się napotykając brązowe tęczówki. Popatrzyłam na twarz chłopaka. Skądś go kojarzyłam. Przeleciałam go chyba na jakiejś imprezie.

-Hejka.

-Co może powtóreczka z imprezy- schylił się do mojego ucha gryząc jego płatek.

-Może później skarbie- szepcze mu do ucha i próbuje się wyrwać.

-Oj no weź - próbuje się odsunąć- Dobrze dobrze. To zjesz chociaż ze mną lunch dzisiaj?

-Okej.

Ruszyłam do klasy wchodząc i siadając na swoim miejscu.

Wszystkie lekcje minęły spokojnie. Właśnie szłam w stronę stołówki. Rozejrzałam się i zobaczyłam Luka z jakąś dziunią na kolanach, a obok niego resztę chłopaków. Może mnie nie zauważą. Właśnie szłam w stronę jak najdalszego stołu od nich kiedy poczułam uscisk na nadgarstku. Spojrzałam na Jordana.

-Skarbie mój stolik jest tam- pokazał na stolik elity na środku stołówki.

-Ym...wiesz to nie dobry pomysł. Ja lepiej usiąde sama nie robiąc zamieszania- uśmiechnęłam się.

-Oj skarbie oni cie pokochają.

-No dobrze- on chwycił mnie za rękę i podciągnął w stronę stolika.

-Chłopaki mam kolejną laseczke- przyciągnął mnie do siebie w pocałunku.

-Serio Jordan? Kolejna sex zabawka?-popatrzyłam na chłopaka, który się odezwał- To nie jest ta, która uderzyła Crisa?

-Jeżeli nie przestaniesz gadać to też oberwiesz- uśmiechnęłam się w jego strone.

-Zadziorna. A jak w łóżku?

-Lepsza niż ty- uśmiechnęłam się do niego.

Wszyscy w stoliku wybuchli śmiechem. Jordan usiadł na krześle i pociągnął mnie na swoje kolana. Popatrzyłam ukradkiem na stolik chłopaków. Wszyscy się na mnie patrzyli jak na ducha. Ta nie odzywałam się do nich prawie w ogóle. Tylko Ash nie był aż taki zdziwiony.

Ludzie ze stolika elity okazali się nawet okej. Wszyscy oprócz największej dziwki w szkole i Crisa, który swoją drogą nawet słowem się do mnie nie odezwał.

Kiedy skończyliśmy jeść ruszyłam pod klasę. Musiałam się w końcu pouczyć, bo za długo mnie nie było. Nagle poczułam uścisk na nadgarstku i w jednej chwili ktoś wepchnął mnie do schowka na miotły. Popatrzyłam na chłopaka który stał naprzeciwko mnie. To był

Dziewczyna z Gangu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz