Wspomnienia

1.7K 138 32
                                    


Tak rozpoczęło się moje życie u boku hrabiego Ciela Phantomhiva. Początki naszej wspólnej historii nie były zbyt miłe. poczynając od imienia, które odziedziczyłem po psie mego panicza, a kończąc na słonej herbacie i sztućcach, które nie błyszczały tak perfekcyjnie jak chciał tego mój pan. Granie uniżonego sługi opanowałem do perfekcji,  a mimo to nie byłem tym znudzony. Ani trochę. Czasem dopadała mnie monotonia i rutyna ale nie narzekałem. W końcu kiedyś to się skończy. Nieprawdaż?

Powstrzymywanie głodu było już uciążliwe. Czasem miałem chęć się na niego rzucić i zadać śmiertelny pocałunek. Tyle, ze wtedy nie dotrzymałbym kontraktu. To byłaby hańba dla tak szanującego się demona jak ja. Musiałem wytrzymać jeszcze tylko trochę. Większość oprawców panicza została już zabita z moich rąk. Nieliczna grupa tych, którzy jeszcze żyli była już na naszym celowniku. 

Ostatnimi czasy sam siebie pytałem Co będę robił gdy już nasycę swój głód ? Panicza już nie będzie, więc w rezydencji nie mogłem zostać. I tak nie miałbym co tutaj robić. Pozostało jedynie szukanie nowego kontrachenta. Prędzej czy później znów będę głodny.

Przechadzałem się jednym z korytarzy posiadłości. Zbliżała się ósma musiałem obudzić Ciela. Słonce dziś późno wzeszło. Przez zaciągnięte w korytarzu zasłony gdzieniegdzie przedzierały się promienie słońca. Powoli zbliżałem się do sypialni hrabiego. Przed otwarciem jeszcze zapukałem do drzwi. Nie wiem po co to robiłem. I tak nikt nigdy mi nie odpowiadał. Zawsze to ja budziłem panicza. Tak było od pierwszego dnia kontraktu.

Otworzyłem drzwi z lekkim skrzypnięciem. Młody Phantomhive spał słodko.Dziś po raz pierwszy nie budził się w nocy. Miałem nadzieję, że chociaż ten jeden raz się wyspał. Podszedłem do okna by odsłonić zasłony, ale zatrzymał mnie głos panicza.

-Zimno mi, napal w kominku.

Jego głos nie był zaspany jakby dopiero co wstał. Odnosiłem wrażenie, że hrabia dziś sam się obudził. Ruszyłem w stronę kominka. Bez żadnych zbędnych ruchów rozpaliłem w nim i odwróciłem się do panicza. Chłopiec leżał na prawym boku. Gdyby nie nasza specyficzna więź powiedziałbym, że śpi. Można by powiedzieć, iż rozumieliśmy się bez słów. Mimo to czasem musieliśmy porozmawiać.

Odnosiłem wrażenie, że Ciel nie zawsze był ze mną szczery. Miał powody żeby mi nie ufać. Byłem tylko bestią owładniętą głodem, która czyhała na swoja ofiarę. Kolejny posiłkiem legendarnego Kruka okazał się być ten mały, bezbronny chłopiec. Z rozmyślań po raz kolejny wyrwał mnie młody Phantomhive.

-Chodź tutaj.- rozkazał.

Posłusznie zbliżyłem się do jego łózka.

-Siadaj.-wskazał miejsce koło siebie.

Byłem lekko zaskoczony. Zazwyczaj nie pozwalał mi na tak bezpośredni kontakt.

-Coś się stało paniczu ?- spytałem lekko zaniepokojony.

-Nic. -odparł Ciel. -Mówiłem ci, że jest mi zimno.

Poczułem się trochę niezręcznie. Czego mój pan ode mnie wymagał. To nie przystało tak szanującej się osobie jak Ciel Phantomhive.

-Czy mam panicza przytulić ?- upewniłem się.

Chłopak trochę się speszył po czy momentalnie spoważniał na twarzy.

-Zwariowałeś ?- obruszył się.- Chciałem wziąć twoja marynarkę żeby się okryć.

Poczułem się jak kretyn. Mógłbym przysiąc, że chciał się przytulić. No cóż musiałem jakoś pogodzić się z pomyłką i oddać mu swoje wierzchnie okrycie. Chłopiec naciągnął marynarkę na ramiona po czym znów się położył. Ja tymczasem ruszyłem do kuchni przygotować śniadanie mojemu, młodemu panu.




Demoniczne uczucie [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz