A co gdyby Ciel pewnego dnia zdał sobie sprawę, że coś czuje do swojego piekielnie dobrego kamerdynera? Przekonajcie się...
####################
Okładka jest moja, a zdjęcie nie. Książka jest inspirowana polskim tekstem do piosenki Monochrome no ki...
Ja i Sebastian właśnie jechaliśmy powozem do rezydencji Midfordów. Musiałem spotkać się z Lizzy w sprawie wzorów na talerze. Uważałem to za kolejną z jej bzdur. Nie sądziłem, by talerze warte były przejechania 80 kilometrów na dodatek w ulewę. Niestety nie miałem zbyt wiele czyt. nic do powiedzenia w tej sprawie. Droga jakoś mi mijała. Tak długa podróż miała jeden plus, czas na zastanowienie się.
Sytuacja ostatnich dni dawała mi sporo do myślenia. Wraz z moim mrocznym kamerdynerem zdecydowaliśmy, że możemy spróbować. Nie przyszło nam to łatwo, ale wierzyłem, że była to właściwa decyzja. Niestety nie mogliśmy jej ogłosić na forum publicznym. Związek młodego hrabiego i jego kamerdynera byłby dla społeczeństwa nie do zaakceptowania. Miałem świadomość, że jesteśmy skazania na porażkę. Najpewniej za kilka dni zostaniemy strąceni do piekła. Powiedziałem zostaniemy, bo przecież nie zamierzałem porzucić Sebastiana. Z jakichś przyczyn nasze istnienia zostały połączone i najwyraźniej nie mogliśmy dopuścić do naszego rozstania.
Westchnąłem ciężko wpatrując się w szybę. Demon spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
-Co cię zastanawia paniczu?
Zwróciłem na niego nieprzytomny wzrok.
-Nic takiego. Po prostu myślę...
-O piekle.- dokończył
-Tak. Jak tam jest?
-W piekle, no cóż nie spodobałoby ci się. Żadnemu człowiekowi do tej pory się tam nie spodobało. Masz szczęście, że teraz tam nie trafisz...
-CO?!
Zerwałem się ze swojego miejsca podbiegając do lokaja i łapiąc go za kołnierz koszuli.
-Co ty wygadujesz?!Idziemy razem. Naprawdę myślałeś, że cię zostawię w takiej chwili?- nieco się uspokoiłem
Demon ściągnął brwi.
-Jestem twoim kamerdynerem. Nie mogę panicza narażać...
-To rozkaz. Pójdziemy tam razem.
Mój głos zadrżał, a powozem zatrzęsło. Poleciałem na bruneta uderzając o jego klatkę piersiową. Uniosłem wzrok gdy pojazd bezpiecznie opadł na ziemią.
-Nic ci nie jest paniczu?- głos diabła był zatroskany
-Nic. Co to było?
Mężczyzna delikatnie odsunął mnie od siebie.
-Jeszcze nie wiem. Sprawdzę to. Proszę tu zostać. Dobrze?
Kiwnąłem głową i odprowadziłem go wzrokiem do drzwi.
Na drodze przed nami stała postać o ludzkich krztałtach. Odziana była w czarny płaszcz do ziemi i kaptur tego samego koloru zakrywający twarz. Kiedy nieco się zbliżyłem istota zdjęła nakrycie głowy. Miała szpony podobne do moich. Ukazała się jego głowa- kościsty koźli łeb.
Westchnąłem ciężko.Miałem nadzieję, że Lucyfer wyśle p mnie kogoś potężniejszego, a nie pierwszego lepszego, podrzędnego demona.
-Nazywam się Zwei (są tu fani pandora hearts?)- rzekła-Przysłał mnie tu pan piekieł i twój ojciec. Wszechmocny Lucyfer.
Uśmiechnąłem się ironicznie. Nie miała ze mną żadnych szans. Już po chwili polała się krew. To miłe uczucie raz na jakiś czas móc walczyć z kimś swojego gatunku, a jednocześnie zupełnie innym. Demonica wiła się z bólu u moich stóp. Popatrzyłem na jej ciało zalane czarną krwią z odrazą.
-Proszę...zakończ moje cierpienie.- wyłkała
-Z największą chęcią, ale najpierw odpowiedz na moje pytanie. Dlaczego Lucyfer wysłał ciebie? Wiedział, że cię pokonam. Musiał mieć w tym jakiś ukryty cel.
Zwei zakrztusiła się ciemna materią
-Powiem ci tylko dla tego, że wiem jak to jest kochać człowieka. Mój pan chciał abyś poczuł się niezwyciężony. Wiedział, że mnie zabijesz i będziesz się miał za nie wiadomo co. Liczył, że spoczniesz na laurach, a wtedy on wystawi przeciw tobie cały zastęp demonów takich jak ja. Zamierzał cię w ten sposób osłabić.- zacharczała krwią- Wszystko sobie zaplanował...
Wykrzywiłem twarz wyrażając tym swoją dezaprobatę wobec bytu nieczystego. Przykucnąłem unosząc jej koźli łeb za brodę.
-Nie oddam panicza. NIKOMU!
Szarpnąłem jej głową łamiąc kark. Otrzepałem ręce i wróciłem do powozu. Ciel czekał na mnie w drzwiach. Uśmiechnąłem się sztucznie.
-Już pi wszystkim paniczu możemy jechać.
-Co się tam działo? ktoś tam był, prawda?- spytał nieco zlękniony
Zamknąłem za sobą drzwi karocy klękając przed hrabią na jedno kolano i chwytając jego dłoń.
-Proszę się nie przejmować. Nic poważnego się nie sta...
-Wysłano kogoś z piekła.- przerwał mi chłopiec
Kiwnąłem głową.
-Rany boskie! Sebastian, nic ci nie jest?!
Kąciki moich ust powędrowały do góry. Martwił się. Potarłem kciukiem wierzch jego dłoni.
-Wszystko w porządku paniczu.To był zwykły, słaby demon. Nie zagrażał nam.
Widząc strach wymalowany na jego licu zmieniłem temat.