Kolejny raz

1.2K 111 23
                                    

P.O.V. Ciel

Obudziło mnie ledwo słyszalne skrzypnięcie łóżka. Za pewne wiele osób nie zwróciłoby na to zbyt dużej uwagi, ale ja byłem przezorny. Tym bardziej, że się nie poruszyłem, więc łóżko nie powinno trzeszczeć samo z siebie. 

Głowa strasznie mnie bolała, ale czułem, że gorączka już mi spadła. Z trudem podniosłem się na łokciach i rozchyliłem powieki. To co ujrzałem dosłownie mnie przeraziło. 

Tuż przy moich stopach znajdował się diabeł. Bestia siedziała do mnie plecami na, których znajdowały się dwa, czarne skrzydła. Skóra była smolista i tego samego koloru. 

Z perspektywy w jakiej go widziałem nie mogłem stwierdzić nic więcej o jego wyglądzie. Cała ta sytuacja trwała zaledwie kilka sekund, ale dla mnie była wiecznością. 

Nie byłem w stanie powstrzymać krzyku i łez. Chciałem zacisnąć usta, ale strach przed szatanem znajdującym się klika centymetrów ode mnie był silniejszy. 

Stwór odwrócił w moją stronę łeb. Przypominał on głowę kruka. Zamiast oczu były dwa zapadłe oczodoły w głębi, których świeciły dwie, czerwone źrenice. Dodatkowego, przerażającego efektu dodawały dwa, poskręcane rogi na czubku głowy. Łeb, szyja i ramiona były porośnięte piórami tego samego koloru co reszta ciała. Klatka piersiowa i brzuch były podtrzymywane gorsetem. Ręce, nogi i biodra pozbawione były upierzenia. Dłonie zakończone zostały długimi pazurami, a długie, szczupłe nogi butami na wysokiej szpilce. Do gorsetu przyczepiono coś w rodzaju peleryny sięgającej kolan. Bestia wyglądała naprawkę przerażająco. W myślach już pożegnałem się z tym światem. 

To wszystko miało skończyć się inaczej. Miałem oddać duszę mojemu demonowi-Sebastianowi. Po raz kolejny nic nie szło po mojej myśli. Stworzenie wydało mi się lekko zaskoczone moim zachowaniem, ponieważ zerwało się ze swojego miejsca. 

Dopiero teraz to do mnie dotarło. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Potwór którego w pierwszej chwili wziąłem za samego Lucyfera był w rzeczywistości moim najdroższym kamerdynerem. 

Z niedowierzaniem wpatrywałem się w znajome mi, zapadnięte oczy. Chciałem coś powiedzieć. Zapytać czemu tak wygląda. Dlaczego wrócił do swojej prawdziwej formy. Niestety każde słowo które mogłoby zabrzmieć sensownie więzło mi w gardle. 

-Se...Sebastian? Co to jest? -moje słowa, a tak na prawdę łkanie było jedyna rzeczą jaką udało mi się wydusić.

Miałem wrażenie, że na jego przerażającej twarzy pojawił się spokojny uśmiech.

-Paniczu wszystko wyjaśnię. -zaczął

W czasie każdej jego wypowiedzi w paszczy połyskiwały białe, lśniące kły.

-Trudno jest mi utrzymać ludzką formę z powodu wygłodzenia. Tłumaczyłem, że już od bardzo dawna nie pochłonąłem żadnej duszy. 

Sam nie wiem dlaczego zrobiło mi się przykro, że Michaelis by zachować wobec mnie pewnego rodzaju wierność musiał się głodzić. Dla chwili przyjemności jaką było pożarcie mej duszy gotów był cierpieć wiele lat. Istota nadal wzbudzała we mnie obrzydzenie, ale świadomość, że pod tą maską kryje się znajoma twarz trochę mnie pocieszał. Nagle do mojej głowy wpadło dziwne pytanie. 

-Mogę cię dotknąć? -myślałem, że tego nie usłyszał, ale uśmiechnął się chytrze.

-Proszę bardzo paniczu, jeżeli tylko chcesz.

Niepewnie wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. Położyłem drżącą dłoń na jego przedramieniu. Skóra była sucha. Grubsza niż ludzka, ale przyjemna w dotyku. Przejechałem dłonią na jego miękkie, czarne pióra znajdujące się na ramionach. Następnie powędrowałem ręką na policzek kruczego łba. Był on pokryty krótszymi i bardziej szorstkimi piórami. Dotknąłem jeszcze jego dzioba. Był zimny i wyglądał na niezłą broń. Z lekką odrazą zabrałem dłoń.

-Jesteś obrzydliwy. -wycedziłem mimo, że demon zrobił na mnie duże wrażenie -Masz wrócić do formy człowieka. To rozkaz!

Demoniczne uczucie [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz