Ruszyłem w stronę autokaru, ściskając w prawej ręce uchwyt od mojej walizki. W lewej ręce trzymałem futerał, w którym znajdowała się gitara, a na plecach miałem swój podręczny plecak.
Muzyczny obóz.
Lubiłem grać na gitarze, jak i pianinie, czasami coś podśpiewując sobie pod nosem, miałem nawet kilka zaczętych tekstów piosenek, które wziąłem ze sobą na wszelki wypadek, ale nie uwielbiałem tego, aż tak bardzo, by jechać na muzyczny obóz.
Nie z tego powodu tu jestem.
Ledwo zdałem do ostatniej klasy liceum, uratowała mnie końcowa dwójka z matmy, którą nauczyciel postawił mi z litości w ostatnim tygodniu czerwca. Z biologią też ledwo się przepchnąłem, ale ostatnia trójka ze sprawdzianu uratowała sprawę.
Nie chodziło o to, że nie byłem inteligentny, czy coś. Po prostu naukę miałem głęboko gdzieś.
Wiedziałem, że rodzice będą kazali mi powtarzać cały materiał z tego roku z tych dwóch przedmiotów, bym poradził sobie w następnej klasie, a tego zupełnie nie chciałem robić. Stwierdziłem więc, że muszę gdzieś się wyrwać na czas wakacji, a kiedy zobaczyłem ulotkę z informacją o obozie trwającym trzy tygodnie, uznałem, że to bingo.
Tak jak myślałem, rodzice ucieszyli się, że mam jakieś hobby, bo tak właśnie przedstawiłem powód mojego wyjechania na obóz muzyczny. Powiedziałem, że muzyka to moja pasja i w ogóle.
Musiałem jeszcze obmyślić, co zrobić z zresztą wakacji, ale na razie miałem trzy tygodnie z głowy.
Oczywiście wolałbym spędzić wakacje z moimi znajomymi na imprezach, alkoholu i boskich dziewczynach, ale wiedziałem doskonale, że rodzice uniemożliwią mi to.
Nadal uważałem za niesprawiedliwe to, że miałem już osiemnaście lat, byłem pełnoletni, a rodzice nadal mogli mieć na mnie jakiś wpływ.
Prychnąłem pod nosem, kiedy wepchnąłem walizkę do miejsca z boku autokaru, które można było nazwać bagażnikiem. Dałem tam też mój futerał z gitarą w środku, a następnie oddaliłem się.
Zostało jeszcze dziesięć minut do odjazdu autokaru, a nikt jeszcze nie wsiadał, więc sam też tego nie zrobiłem. Pozostałe osoby stały przy swoich rodzicach i rodzeństwie, rozmawiając z nimi zawzięcie.
Moi oboje rodzice byli w pracy, zdołali mnie tylko odwieźć, więc nie miałem do kogo podejść.
Przyjrzałem się każdemu z osobna. Obóz był dla osób od szesnastego do osiemnastego roku życia, więc należałem do najstarszego rocznika. Miałem nadzieję, że uda mi się trafić na jakieś całkiem niezłe osoby z którymi będę w pokoju, a nie na jakichś nudziarzy.
Jako, że nie miałem co robić, poklepałem się po kieszeniach, w poszukiwaniu paczki z papierosami. Już miałem ją wyjąć i sobie zapalić, kiedy uświadomiłem sobie, że zapewne na obozie będzie to zabronione, a nie chciałem na początek robić złego wrażenia. Wzruszyłem ramionami i zrezygnowałem z tego pomysłu.
Nagle poczułem, że ktoś mnie szturcha w ramię, więc odwróciłem głowę.
Przede mną stała dwójka chłopaków, chyba w moim wieku. Jeden niższy, drugi wyższy. Oboje bruneci.
-Hej! -zawołał wyższy z nich. -Ja i Facu poszukujemy osoby, która będzie z nami w pokoju, bo zaklepaliśmy sobie trzyosobowy. To jak, chcesz być?
Przyjrzałem się obydwu z nich. Po wypowiedzianym jednym zdaniu, nie umiałem stwierdzić, jaki mają charakter i czy warto dzielić przez całe trzy tygodnie dzielić z nimi pokój, ale w sumie, czemu nie? Z twarzy wydawali się nawet sympatyczni, ale też nie przesadnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/141444370-288-k757819.jpg)
CZYTASZ
music camp || jortini✔
FanfictionJorge i Tini jadą na obóz muzyczny, oboje bynajmniej nie z powodu, że chcą. Przypadają sobie nawzajem do gustu już pierwszego dnia, ale z każdym kolejnym spędzają ze sobą coraz więcej czasu. W końcu zaczyna coś między nimi iskrzeć, ale oboje zaprzec...