I
Dwóch silnych mężczyzn prowadziło mnie przez mroczny korytarz. Skręcili w prawo i wwlekli mnie do małego, ciemnego pomieszczenia. Opadając na zimną, betonową posadzkę usłyszałam trzask zamykanych żelaznych drzwi, a następnie chrzęst przekręcanego klucza w zamku.
Cholera, kto teraz używa tej starej metody?
Moje ciemne włosy, jeszcze nie tak dawno związane w kucyk, teraz przesłaniały mi widok. Podniosłam się z trudem. Strażnicy zdążyli już zrobić mi parę siniaków podczas ''przesłuchania''.
Schrzaniłam, schrzaniłam, schrzaniłam! Po raz pierwszy spieprzyłam akcję! Jak mogłam, przecież jestem jedną z najlepszych?!
Cholera, a mówiłam Drake'owi żeby nie iść od frontu!
Nerwowo zaplatałam włosy w warkocz próbując się uspokoić, lecz na nic się to zdało. Wciąż nie pojmowałam jak do tego doszło.
Nagle zaczęły mnie boleć oczy. Poczułam jak przepełniają je łzy. Ale nie miałam najmniejszej ochoty na płacz. Nie jestem beksą, o nie! Chwilę potem pojawiły się duszności, kłopoty z oddychaniem. Następnie mdłości. O nie, nie zwymiotuję. Nie ma mowy, nie teraz, nie tutaj!
Rozglądałam się po pokoju mając nadzieję, że uda mi się choć trochę opanować.
I wtedy je zobaczyłam.
Dwa otwory o średnicy 5-6 centymetrów umieszczone po przeciwległych stronach.
To przez nie wpuszczano gaz, którym się zatrułam!
Sarin - natychmiast dopasowałam objawy.
Tylko, dlaczego korzystali z metody wynalezionej prawie 200 lat temu?!
Nieważne, to nie był czas na zastanawianie się. Musiałam się stąd wydostać. I to jak najszybciej...
Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu.
Moje oczy wodziły kolejno po: szarych ścianach, ciemnej posadzce, suficie...
Zaraz...
Sufit...
Klapa...
U góry znajdowała się klapa. Zapewne służyła wentylacji celi, kiedy gaz spełniłby swoje zadanie.
Podskoczyłam próbując ją wypchnąć. Tylko lekko drgnęła. Spróbowałam po raz kolejny i kolejny, i kolejny odnosząc coraz większy skutek. Aż w końcu blokada ustąpiła.
Miałam właśnie ponownie odbić się stopami od podłogi kiedy nagle...
Kiedy nagle zgięłam się w pół i zwymiotowałam na beton.
- Naprawdę muszę się pośpieszyć - mruknęłam do siebie, ocierając usta rękawem skórzanej kurtki.
Znów wybiłam się do góry wypychając klapę na zewnątrz. Powtórzyłam tę czynność i x wysiłkiem wydostałam się na powierzchnię. Panowała noc.
Odetchnęłam głęboko. Miło było zaczerpnąć świeżego powietrza.
Lecz wiedziałam, że Wideci posiadają specjalne psy tropiące. A raczej coś, co kiedyś było psem, ponieważ teraz, pod wpływem licznych eksperymentów ewoluowało w potwora.
Zaczęłam biec ile sił w nogach w stronę wysokiego płotu. Minęło zaledwie kilka sekund nim usłyszałam za sobą groźne ujadanie.
Nie musiałam się odwracać, aby ujrzeć żółte ślepia, mokrą, czarną, skudloną sierść i ślinę ściekającą z wykrzywionego pyska bestii.
Miałam już kiedyś do czynienia z owym Tropicielem.
Im dalej pędziłam, tym bardziej czułam chłód nocy. Zimne powietrze uderzało w moje ciało, gdy gnałam ku ogrodzeniu.
Parę razy zręcznie ominęłam kamienie oraz inne przeszkody. Jeślibym się wywróciła, byłoby po mnie. Uczęszczanie na codzienne treningi w końcu do czegoś się naprawdę przydało.
Dotarłam do wysokiego płotu powleczonego drutem kolczastym w kilku rzędach. Nie zastanawiając się wskoczyłam na niego i rozpoczęłam energiczną wspinaczkę.
Nie zważałam na ostre kolce wybijające się w moje dłonie i buty. Nie zwracałam uwagi na ból. Byłam przyzwyczajona zarówno do jego wersji fizycznej jak i psychicznej.
Gdy byłam w połowie drogi na górę w ogrodzenie gwałtownie uderzyło coś ciężkiego. Ogromny pies. Bestia. Wydawała złowrogie dźwięki. Coś pomiędzy szczeknięciem, warknięciem a wrzaskiem.
Przeszłam na drugą stronę. Schodziłam w dół aż znalazłam się kilkanaście centymetrów na głową Tropiciela. Zeskoczyłam, po czym obróciłam się napięcie i wbiegłam w las. Nie miałam chwili do stracenia. Zaraz pojawią się ludzie. Im będzie znacznie trudniej uciec.
Pędziłam coraz głębiej i głębiej nie zdając sobie sprawy gdzie jestem. Nie poznawałam tego miejsca. Nie z tej strony przyszliśmy.
Zdyszana przystanęłam na chwilę opierając się o drzewo.
Usłyszałam szum...
Szum...
Rzeka...
Poszłam w tym kierunku. Po chwili ujrzałam przed sobą dość szeroki i głęboki potok.
W wodzie psy zgubią trop. Może nie te, bo już zaczęły sobie z tym radzić, ale to z pewnością je spowolni.
Nie namyślając się więcej wkroczyłam w rwący nurt.
-*-*-* -*-*-*
Witam!
To moje pierwsze publikowane opowiadanie na Wattpadzie.
Wiem, że może się to wszystko na razie wydawać nie do końca zrozumiałe, ale obiecuję, potem się trochę wyjaśni.
Zresztą, ja lubię tak zaczynać książki. I mam nadzieję, że nie tylko ja. ;-)
Piszcie jak wam się podoba. Jeśli zauważycie jakieś błędy to też proszę dajcie znać, postaram się jak najszybciej poprawić.
Love x
CZYTASZ
Dark Fear
AdventureNiedaleka przyszłość. Elodie jest buntowniczką, sprzeciwia się oficjalnej władzy i prawu. Angażuje się w różne, nie do końca bezpieczne akcje organizowane przez ruch oporu. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że w tych czasach nikt i nic nie jest czarno...