Nadszedł ten dzień!

51 4 0
                                    

Wstałam o 10 rano. Dostałam kanapki z serem i ogórkiem, a do picia herbate. Założyłam jakąś bluzkę i sprane spodnie. Rozmawiałam z Magdą i nagle usłyszałam moje imie. Wołała mnie pani Wanda - opiekunka. Poszłam do niej. Ręce trzęsły mi się ze strachu. Myślałam że coś zle zrobiłam. Okazało się że przyszła jakaś pani wraz z mężem i chcieli mnie adoptować! Byłam szczęśliwa, ale co z Magdą? Przecież to moja przyjaciółka!
- Przepraszam ale ja nie mogę iść. - Czemu? - zapytała pani Wanda.
- Ponieważ Magda zostanie sama ma tylko mnie, a ja ją. Owszem chce mieć rodzine ale Magda musi iść ze mną. - powiedziałam prawie krzycząc.
- Proszę pani - zaczeła łagodnie opiekunka - Klara powiedziała że bez Magdy nie pójdzie.
- To prawda Klaro? - zapytała z pełną powagą ta miła pani.
- Tak. Ja i Magda jesteśmy jak siostry. - powiedziałam z pewnością.
- No dobrze, a więc adoptujemy obie dziewczynki. - powiedziała kobieta patrząc na mnie.
Byłam szczęśliwa. Ktoś mnie adoptuje i Magde. Będziemy razem mieszkać!

Po wypełnieniu dokumentów i pożegnaniu się z wszystkimi wsiadłyśmy do auta. Byłyśmy takie szczęśliwe.
- Będziecie miały wspólny pokój, ponieważ nie przewidziałam, że adoptuje was dwie.
- Nam pasuje - odpowiedziałyśmy zgodnym chórem.
- Jedna z was będzie spała na mareracu, ponieważ jest tylko jedno łóżko - powiedział mężczyzna.
- Zmieścimy się na jednym łóżku. - Jeśli tak mówicie to dobrze.
- Macie jakieś zwierzątko - zapytałam z ciekawością.
- Nie, ale myślumy nad kupnem psa. - powiedziała kobieta.
- Zawsze marzyłam o psie. - powiedziałam.
- Chyba spełnimy kolejne twoje marzenie! - powiedział z uśmiechem meżczyzna.
- A czy można wiedzieć jak brzmią wasze imiona? - zapytała Magda.
- Ja mam na imię Olga, a mój mąż Marek.
- Ładne imiona. - stwierdziłam.
Przez resztę drogi w aucie panowała cisza.
Gdy dojechaliśmy byłam pewba że będe szczęśliwa.
- Łał! Jaki ładny dom! - krzknęłam.
- I wkońcu nie będziemy mieszkać sami. - powiedziała pani Olga.
A my w sierocińcu - pomyślałam.
- Wchodzcie do domu, zaraz pokażemy wam co i jak.
Posłusznie weszłyśmy do domu, był piękny - prawie taki jak w mojch snach. Na twarzy Magdy malował się wielki uśmiech. Na twarzy Magdy malował się uśmiech.
- Mam nadzieję że spodoba się wam pokój.
Poszliśmy na górę do naszego nowego pokoju. Jak go zobaczyłam to oniemiałam. Pokój był cudowny. Ściany jasno niebieskie z okna widok na jezioro. W pokoju stało lusterko i ogromna szafa. Byłam zadowolona, że mam nową rodzinę. Mam jeszcze tyle marzeń myśle, że część z nich się spełni.
- Jesteście głodne? - zapytał pan Marek.
- Narazie nie - odpowiedziałyśmy.
- Jak będziecie coś potrzebować to mówcie.
- Dobrze będziemy mówić!
O godzinie 19 poszłyśmy na kolację.
- Chcecie w coś zagrać? - zapytała pani Olga.
- Możemy zagrać.
- W co chcecie zagrać? - zapytał pan Marek.
- Może w kalambury. - zaproponowała Magda.
- Dobrze. Kto zaczyna?
- Ja mogę. - powiedziałam.
Graliśmy jakąś godzine. Grało się nawet fajnie.

O godzinie 22 poszłyśmy spać. Byłam zmęczona po tych wszystkich wrażeniach. Śniło mi się, że pani Olga i pan Marek kupili nam psai , że ppjechaliśmy nad morze. W czasie snu uśmiechałam się do siebie.

Obudziłam się o 7:30 ponieważ nie mogłam spać. Próbowałam obudzić Magdę ale ona spaa jak kamień. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chodziłam po pokoju jak głupia, aż w końcu stanłam przy oknie i patrzyłam na kaczki i zające. Puźniej chodziłam po domu. Weszłam do jakiegoś dziwnego pokoju...

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
Przepraszam za wszelki błędy ortograficzne i interpunkcie. Pozdrawiam moje koleżanki. Życze miłego dnia💎

Kim ona jest?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz