1. Okno rozpaczy Kamila cz.2

17 5 0
                                    

W środku, budynek wyglądał niczym prawdziwy pałac. Meble z ciemnego drewna pokrywała czerwona tapicerka, podłogę wyłożono brązową terakotą a na ścianach wisiało pełno zdjęć oprawionych w ramki.

-Łał!- powiedziała Jagódka przechodząc do recepcji. Po prawej przez otwarte drzwi widać było, ogromną sale, w której urządzono restauracje- czemu wcześniej się nie chwaliłeś, że masz coś takiego?

-Bo to nie należy do mnie- odparł Piotr- Zapisałem go na moich potomków, żeby mieć lepsza kontrole nad gośćmi.

-Niby po co?- dziewczyna się zdziwiła.

-Zobaczysz- uśmiechnął się, szykując się na zemstę stulecia.

Nerwy Piotra były na wyczerpaniu, a jedyne czego pragnął to cisza i spokój, zwłaszcza, że jeszcze dzisiaj na dziesiątą musiał iść na rozmowę kwalifikacyjną, do miejscowego liceum.

Kamil zaprowadził ich pod ogromne drzwi, na którym wisiała tabliczka, nieupoważnionym wstęp wzbroniony.

-Tylko bez zbędnych hałasów, reszta domowników nadal śpi- Kamil wszedł do środka a za nim Piotr. Jagódka podążyła za nimi.

Nagle w progu wyrosła niewidzialna bariera, broniąca przejścia dziewczynie.

-Ej! Ten... Tego... Czemu nie mogę wejść?!- irytowała się. Jeszcze nigdy nie spotkała się z czymś takim. Z całej siły napierała na niewidzialną ścianę.

-Bo właścicielem jest człowiek- powiedział krzyżak, krzyżując ręce i opanowując śmiech, z powodu nieudolnych prób dziewczyny.

-Nie śmiej się, tylko coś zrób!- poirytowała się.

-A co ja ci zrobię? Pytaj się Kamila czy cie wpuści-powiedział prawie turlając się ze śmiechu.

-Ty mały wredny...- Jagódka z nerwów zacisnęła pięści- a niech ci tą syrenkę na pustakach zostawią i paliwo spuszczą!- krzyknęła, uderzając w barierę.

-Zapraszam do środka- powiedział Kamil.

-Za szybko ją wpuściłeś. Wiesz jak mnie męczyła, przez te parę godzin jazdy?- powiedział Piotr.

-No nie moja wina, że jesteś sztywny i nudny- powiedziała Jagódka.

-Ja jestem sztywny?! Się odezwał łamacz karków!

-Nie moja wina, sam się prosiłeś!

-Dobra! Dobra... Spokój! Zaraz obudzicie cały zajazd, a ja nie mam zamiaru szprechać od samego rana- powiedział Kamil, wchodząc pomiędzy kłócące się wampiry.

-Ale to i tak twoja wina i kropka- powiedziała dumnie Jagódka, przytupując.

-To skoro już po wszystki...- Kamil się zaciął- A ty młody gdzie się szlajasz!- krzyknął.

Jagódka i Piotr spojrzeli w stronę, drzwi. W progu stał chłopak, młodsza wersja Kamila, razem ze starszym policjantem, z typowym januszowskim wąsem.

-Dobry- wybąkał policjant- mógł bym pana na chwilę. Musze z panem porozmawiać- powiedział, wchodząc bez przeszkód do środka. Też bym tak chciała, pomyślała Jagódka.

-Zapraszam, do gabinetu- Kamil wskazał na duże brązowe drzwi- A z tobą porozmawiam później- powiedział zdenerwowany. Chłopak miał to gdzieś i najzwyklej w świecie poszedł na piętro.

-O niczym z tobą nie będę rozmawiać!- krzyknął już z pietra.

-Wybaczycie mi na chwilę... Muszę się zając małym problemem- dopowiedział przygnębionym głosem.

Piotr i Jagódka stali w milczeniu aż drzwi do gabinetu się nie zamknął.

-No to trochę przypał- powiedziała Jagódka z rozpędem siadając na wersalce, na środku pokoju. Piotr usiadł obok niej.

-Dlatego nie chciałem tutaj za szybko przyjeżdżać- spojrzał zrezygnowany na telefon. Trzecia trzydzieści osiem, jeszcze tylko pięć godzin do rozmowy kwalifikacyjnej, pomyślał Piotr. Ciekawe co zmieniło się w tym liceum przez ostatnie czterdzieści lat?

-Niby dlaczego?! Tutaj jest pięknie!- Jagódka rozglądała się po salonie, który wystrojem pasował do zajazdu- Patrz nawet mają łosia nad kominkiem!- wskazała palcem wypchane trofeum.

-Czy ty się kiedy kol wiek uspokoisz?!- krzyknął.

Jagódka otworzyła usta jak rybka, z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak szybko zrezygnowała. Wściekły Piotr, to nieprzyjemny Piotr. W pomieszczeniu zapanowała cisza, tak, że dało się słyszeć rozmowę dobiegająca z gabinetu.

-Słuchaj no, Szolc. Ja rozumiem wszystko, ale dzieciak już dawno powinien mieć papiery na komendzie, kuratora z sądu i wyrok zapasem.

-To dlaczego cały czas go kryjesz?!-krzyknął Kamil.

-Ze względu na Piotra. Uratował mi posadę kiedy komuna upadła.

-Co!- krzyknął Kamil.

-U... Robi się ciekawie- Jagódka zatarła ręce z radości.

-Istnieje coś takiego jak prywatność pani Jadwigo- powiedział Piotr gapiąc się w sufit- o takich rzeczach trzeba pamiętać kiedy mieszka się z ludźmi.

-To już się na mnie nie gniewasz?- na jej twarzy wyrósł ogromny uśmiech.

-Nie gniewam się, tylko jestem wściekły.

-Zjedź Snikersa, bo nie jesteś sobą- Jagódka, rzuciła w Szolca poduszką. Ten złapał ją i położył, no fotelu stojącym obok.

-Jagódka...- skarcił ją spojrzeniem.

-Słuchaj no. Dzieciak zrobi jeszcze jeden taki wybryk, a zgarniam go na komendę, spisuje i będzie odpowiadał przed sądem. Kiedy kończy te siedemnaście lat?

-O chujnia- Jagódka powiedział zdziwiona i jednocześnie rozbawiona.

-Jutro, pierwszego września- powiedział smutno Kamil.

Policjant ziewną.

-Lepiej go pilnuj. To dobry dzieciak, ale zagubiony w życiu. Nie chcę aby trafił do pierdla- policjant otworzył drzwi- To wszystko, co chciałem przekazać, do widzenia.

-Do widzenia- odpowiedział smutnie, zostając w drzwiach gabinetu.

Policjant wychodząc kiwnął głową do Piotra i zniknął za drzwiami. W pomieszczeniu znowu zapanowała cisza, którą zakłócał cichy śmiech Jagódki.

-Śmieszy cię to?!-krzyknął Piotr,widząc w jakiej rozsypce znajduje się Kamil. Jagódka zamilkła.

-Wybaczcie za ten incydent. Mam małe problemy z synem- powiedział, zamykając ostrożnie drzwi gabinetu- chodźcie za mną. Pokaże wam wasze pokoje.

Zajazd Jamnicza NorkaWhere stories live. Discover now