3. Opowieść o Janku Dendrofilu cz. 4

10 2 1
                                    

W całym zajeździe roznosił się zapach babeczek, które Jagódka pieczołowicie wypiekała w niewielki piekarniku, znajdującym się w kuchni Kamila. Starała się nie myśleć, o tym, że przez idiotyczny pomysł Emila, w salonie leżał martwy policjant i ani o bracie, którego musiała zahipnotyzować, dla jego własnego bezpieczeństwa.

Gotowanie było dla niej lekiem na całe zło na świecie. Dzięki niemu potrafiła się wyciszyć, skupić myśli a także rozweselić i dodać pozytywnej energii, niezbędnej w trudnych chwilach. Tak bardzo lubiła, tą czynność, że mimo braku możliwości spożywania ludzkiego jedzenia, kochała to zajęcie nad wszystko. Jednak w tej sytuacji gotowanie nie pomagało. Jagódka co chwilę wybuchała płaczem, który co jakiś czas ustawał, aby za chwilę powrócić ze zdwojoną siłą.

Natomiast Emil siedział w salonie oparty o ścianę obok trupa starszego aspiranta Janusza Ruchały, który już zdążył nabrać temperatury pokojowej i lekko zsinieć. Chłopak robił wiele głupich rzeczy, jednak za każdym razem jedyną jego reakcją było picie alkoholu Pomimo tego, że wampiry były na niego odporne i nie potrafiły się upić.

Kończąc czwartą butelkę, nie widział świata poza możliwością szybkiej śmierci, z rąk Piotra. Przez lata picia krwi spuszczanej z trupów dopasowywał się do jedynej zasady panującej w Mrągowie, nie zabijaj ludzi.

Wampir trzymał w ręku telefon i rozważał zadzwonienie do Szolca, aby się do wszystkiego przyznać. Nie potrafił kłamać i wszystko co mu nie wychodziło, starał się ukryć pod zwałami chamstwa.

Dopił do końca butelkę, po czym wybrał na telefonie numer Piotra.

-Na rany Chrystusa! Emil już wjeżdżam do zajazdu. Minuty nie możesz poczekać?- powiedział zirytowany nauczyciel.

-Ruchała nie żyje- powiedział bez chęci do życia.

-Co?!

Emil rozłączył się i schował telefon do kieszeni, zanim nauczyciel zdążył powiedzieć więcej.

-Trzymasz się tam jakoś?- spytał się Jagódki, która w najlepsze zajęła się posypywaniem góry babeczek tęczową posypką.

-Nie rozmawiam z tobą- powiedziała głosem skrzeczącym od płaczu.

Naglę drzwi do mieszkania otworzyły się z hukiem a do pomieszczenia wbiegł Piotr.

-Jagódka idź do Kamila- powiedział wściekły.

Dziewczyna posłusznie wyszła z kuchni i ruszyła w stronę zajazdu, patrząc się ukradkiem na Emila, bez woli walki i Szolca, buchający wściekłością.

-Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłeś?- powiedział uderzając chłopaka z pięści w twarz.

Emil upadł na ziemię, plując krwią.

-Nie wiedziałem, że to się tak potoczy!- krzyknął na obronę, powoli wstając.

-Czy ty kiedy kol wiek coś przemyślałeś?!- krzyknął podchodząc do niego. Chłopak jak na zawołanie zaczął się o odsuwać do tyłu, aż trafił na blat.

-A ty myślałeś, kiedy wczoraj zlecałeś mi morderstwo! Albo kiedy przeprowadziliśmy egzekucje tej dziewczyny!

-Muszę chronić moje miasto!

-To miasto już od dawna nie jest twoje! Nie widzisz tego! My wcale nie rządzimy tym miastem! Jesteśmy jak psy z podkulonymi ogonami! Wiedźmy obstawiły policję, szpitale i każde możliwe miejsce! Ruchała był naszym jedynym człowiekiem!

-A ty go właśnie zabiłeś!- uderzył drugi raz, tym razem słabiej. Z nosa popłynęła mu krew.

Emil splunął krwią.

-I tak by wiele nie pomógł- powiedział cicho.

-Oczywiście, że by pomógł- powiedział do chłopaka z pogardą w oczach- z wiedźmą pomógł.

-To stary dziad i tak by zaraz umarł! Jebany Janusz z ogromnym brzuchem!- krzyknął, po czym uśmiechnął się odsłaniając zęby całe w krwi- Ludzie umierają sieroto!- wstał i spojrzał na niego.

Szolc chwycił w prawą rękę łyżkę z posypki, powalił chłopaka na ziemię i przycisnął ją do jego serca.

-Jedyną sierotę jaką tutaj widzę jesteś ty, mój drogi Emilu- powiedział wbijając łyżkę w jego klatkę, piersiową. Chłopak kurczowo złapał się za nią, próbując odsunąć sztuciec od serca.

Był silny, jednak nie mógł się mierzyć z o prawie pięćset lat starszym Piotrem. Powoli przegrywał. Dobrze wiedział, że długo nie wytrzyma, że umrze przebity łyżką.

-Kiedy już przejrzysz na oczy będę na ciebie czekać w piekle- powiedział po czym puścił ręce.

Sztuciec z impetem zagłębił się w klatce piersiowej Emila, a na jego skóra powoli szarzała pokrywając się brunatnymi żyłami.

Szolc powoli wstał, wyprostował się i przemył ręce w zlewie zajętym przez stery brudnych naczyń. Powoli wyminął zwłoki Emila i wyszedł z pomieszczenia do recepcji.

-Dzwoniłem do Wesołych, przyjadą za pięć minut- powiedział Kamil chowając telefon.

-Sprzątnij Emila, z kuchni, zanim przyjadą. Nie chcę aby ktokolwiek o tym wiedział- Piotr wyszeptał.

-Co?!- spytał z przerażeniem.

-Nie pozwalam na morderstwa, a ten koleżka miał ostatnio trochę na sumieniu- tłumaczył się.

-Zabiłeś go tak po prostu w kuchni!?- zirytował się Kamil- czy tobie gorzej!?-powiedział głośniej.

-Czuje się wyśmienicie. Wiesz gdzie poszła Jagódka?- zmienił temat.

-Do pokoju swojego brata, sześćdziesiąt sześć.

-Dziękuje bardzo- odparł po czym jak gdyby nigdy nic ruszył w poszukiwaniu dziewczyny.

Karawan przyjechał niedługo później. Weseli spakowali ciało policjanta, do tego Kamil przekupił ich też aby zajęli się zwłokami Emila.

Piotr stanął w futrynie drzwi pokoju sześćdziesiąt sześć.

-Wspominasz czasami swoją rodzinę?- spytała się Jagódka siedząc na łóżku Dawida, z ramką ze zdjęciem w ręce.

-Każdego wieczoru- powiedział siadając obok niej. Dziewczyna od razu przytuliła się do niego.

Lubiła Piotra a wręcz kochała go jak ojca, którego miała tylko w teorii. Wiecznie zapracowany neurolog nie miał czasu dla rodziny.

-Nie poradzę sobie jeśli kiedyś, dowiem się, że umarli- wybąkała Jagódka. Nauczyciel wziął od niej zdjęcie i spojrzał na nie.

-Dawid nie jest głupi, w końcu domyśli się co się stało. A wtedy...- przerwał.

-Wtedy mu wszystko powiem. Będę na to gotowa. Ułożę sobie plan w głowie... Wszystko mu wyjaśnię i...- załamał jej się głos- może przestanie mnie nienawidzić i zostanie w Mrągowie- uśmiechnęła się nadal płacząc.

-Wesz że kiedyś umrze, a ty już zawsze zostaniesz upierdliwą nastolatką- powiedział na pocieszenie.

-Nie jeśli zostanie razem z nami, zmienisz go tak samo jak mnie- powiedział ścierając łzy z policzków.

-Czemu by nie, zrobię wszystko dla mojej małej Jagódki- odpowiedział jej.

Zajazd Jamnicza NorkaWhere stories live. Discover now