1. Okno rozpaczy Kamila cz.3

15 4 0
                                    

Korytarze liceum zdawały się nie mieć końca a wszech obecna cisza, przerywana tu i ówdzie piskiem schnących paprotek, wierciła dziury w czaszce, parapety z lastryko raziły swoją brzydotą a kraty w oknach zdawały się przytłaczać i zabierać wolność.

Piotr siedząc w sekretariacie wspominał dawne lata w tej szkole, w szkole, w której uczył przed czterdziestu laty. Prawie wszystko zostało na swoim miejscu, jedynie niektóre klasy zostały przeniesione na inne piętra, no i nauczyciele... Banda zidiociałych ludzi, którzy myślą, że wiedza wszystko o wszystkim. Ta... Typowa oświata w pigułce.

-Może jednak kawę?- spytała sekretarka, uśmiechając się.

-Nie dziękuje- odpowiedział Piotr, otwierając teczkę ze swoim CV, które było zakłamane do granic możliwości, w celu udania zajętego.

Chłopina nie lubił, kobiecej obecności, był nieśmiały a dłuższy kontakt z płcią przeciwną przyprawiał go o zanik inteligencji.

W końcu z nudów wyciągnął telefon, wybrał numer Emila i napisał SMS.

Piotr:  Mam dla ciebie zadanie bojowe.

Emil: Co to za kropka nienawiści?

P: ?

E: No bo zakończyłeś zdanie kropką xd

P: Nie dobijaj mnie. Przyjmujesz robotę, czy nie?

E: A co jest do zrobienia?

P: Pójdź do zajazdu i odwiedź Wampirzą Alicję w Krainie Czarów.

E: Jaką Alicję? Ładna?

P: To metafora, nazywa się Jadwiga Nowogrodzka.

E: Jagódka xd

P: Tylko proszę cię ostrożnie.

E: Spokojnie xd dam sobie radę

P: Jest w tym wszystkim nowa. Tylko jej nie wystrasz. W sytuacjach kryzysowych robi się nieobliczalna.

E: To ten zajazd Kamilka stoi tam gdzie kiedyś?

P: Tak.

E: Kropka nienawiści xd

P: Ty lepiej idź sprawdzić co z Jagódką. Martwię się o Kamila.

E: Przecież go nie zagryzie xd

P: Zagryźć nie zagryzie, ale zamęczy na śmierć.

E: niech mnie zamęczy xd

-Pan Piotr Szolc, zapraszam do gabinetu- mężczyzna jak na zawołanie schował telefon do kieszeni marynarki, chwycił teczkę z CV i ruszył w stronę gabinetu.

Pomieszczenie było niewielkie i przytulne, wypełnione po brzegi książkami, rozłożonymi na dziesiątkach półek, no i te nieszczęsne paprotki. Dlaczego we wszystkich szkołach musi być ich aż tak dużo?!

-Dzień dobry- powiedział podchodząc do olbrzymiego biurka zawalonego papierami.

-Dobry, proszę usiąść panie Szolc- powiedziała kobieta w ołówkowej spódnicy i dopasowanej marynarce, o owalnej pomarszczonej twarzy, którą okalały ciemne, fioletowe włosy- więc co pana sprowadza do naszego liceum?- wyciągnęła rękę po CV- mogę?

Piotr miał dziwne przeczucie, jakby już kiedyś ją znał, tylko nie mógł sobie przypomnieć skąd.

-Oczywiście- podał jej teczkę.

-Widzę studia na Uniwersytecie Warszawskim, dziesięć lat w zawodzie... No i same pozytywne opinie- kobieta przeglądała zawartość teczki- same zalety... Tylko widzi pan...- zdjęła okulary i położyła je na biurku,po czym spojrzała na Piotra- ja nie pamiętam aby pan był taki idealny czterdzieści lat temu.

-Co?! Jakie czterdzieści lat temu?- zirytował się. Skąd ona może mnie znać, pomyślał.

-No nie mów, że mnie nie pamiętasz?- zdziwiła się dyrektorka- swojej Lidii Koniecznej, nie pamiętasz? Przyznaj się bo kłamać nie umiałeś tak samo jak całować- uśmiechnęła się szeroko.

Piotrowi coś dzwoniło, a wręcz szturchnęło jego martwe od stuleci serce i zmusiło do epileptycznego ataku.

-Boże drogi, jak ty się zmieniłaś... Gdzie twój warkocz- powiedział Szolc starając się nie urazić kobiety, komentarzem na tle jej wyglądu.

Niegdyś mocne uczucie, teraz zmieniło się w strzępek pamięci, który został pogrzebany pod gruzami wielu lat obojętności i wyparcia, a nawet przerodził się w coś innego, obrzydzenie.

Lidia, nie oszukujmy się, siódmym cudem świata nie była, nawet te czterdzieści lat temu, a teraz... Wyglądała przerażająco, z mocnych sześć na dziesięć zmieniła się w słabe dwa, a nawet i jeden na dziesięć.

-Warkocz to najmniejszy problem- machnęła ręką- szkoda czasu na rozważanie o starzeniu się i czasie z kimś, kto jest na niego odporny- dopowiedziała.

-Racja nie ma co rozpamiętywać, chociaż sam bym powrócił do młodzieńczych lat. Mam wiecznie siwe włosy- powiedział żartem, uśmiechając się.

-Siwe włosy to nic...Przynajmniej nadal masz jędrne pośladki- powiedziała podchodząc do niego bliżej. Odsunęła papiery i usiadła na biurku.

-Że co?!- Piotr się speszył.

-Na pewno są takie jakie je zapamiętałam- powiedziała z uśmiechem.

Szolc odsunął się lekko od kobiety, zniesmaczony całą tą sytuacją.

-E... Ja wiem, że było coś między nami ale...

-Nic nie mów- usiadła mu na kolanach.

Piotr próbował się jakoś wyswobodzić z uścisku łysego wombata, jednak ta nie dawała za wygraną, na siłę okręcając się wokół jego szyi.

-Na pewno za mną tęskniłeś. Takiego ciał się nie zapomina- powiedziała rozrywając bluzkę zapiętą na rząd małych guziczków, odsłaniając jej pomarszczone ciało i piersi mniejsze niż sadzone jajka.

-Słodki Jezu!- krzyknął Piotr z obrzydzenia, dostając jednym guzikiem w oko.

Z każdą chwilą zaczął coraz bardziej doceniać Jagódkę, bo pomimo swoich dziwactw nigdy nie chciała go zgwałcić.

Naglę krzesło przewróciło się a Szolc razem z Konieczną fiknęli koziołka do tyłu. Korzystając z tego wydarzenia, Piotr uwolnił się z objęć Lidii, po czym jak najszybciej tylko mógł, nie wzbudzając podejrzeń wyszedł z gabinetu.

-Ale będziesz pracować w naszej szkole?!- krzyknęła na odchodne, powoli podnosząc się z ziemi.

Zajazd Jamnicza NorkaWhere stories live. Discover now