2. Serce rudego punka cz.3

8 5 0
                                    

Z liceum do zajazdu nie było daleko, a Damian w zwyczaju miał pokonywać tą drogę na piechotę. Nie było mu to jednak dane tego dnia. Na życzenie Kamila, Piotr postanowił wozić chłopka do szkoły i z powrotem.

-Nie myślałeś kiedyś o jakimś nowszym samochodzie?-spytał się Damian, nie mogąc znieść tego, że został skazany na punktualne wracanie do domu, bez wcześniejszego spotkania ze znajomymi.

-Przecież to klasyka gatunku- powiedział radośnie Szolc, zmieniając biegi.

-Ale to jest PRL-owskie auto. Za komuny takimi jeździli- powiedział.

-Czyli jestem komunistą?- spytał zdziwiony.

-Nie!- po czym szybko dodał- nigdy bym wujka o coś takiego nie oskarżył.

-Ja się tylko droczę. Tak czy siak jesteś skazany na ten samochód do końca liceum- powiedział, klepiąc go po kierownicy.

-Jutro idę na piechotę- powiedział, przyglądając się widokowi za oknem.

-Jeśli tak zrobisz, to Kamil najpierw zamorduje mnie za to, że cię nie przypilnowałem, a później dobierze się do ciebie.

-Bo ja się go boje- odpowiedział leniwie- nic mi nie zrobi. Lepiej by się tym zajazdem zajął a nie gania w te i z powrotem z aspirantem Ruchałą. Moi znajomi nazwali go księdzem Mateuszem. Żenada.. Aż wstyd się w towarzystwie pokazać.

Piotr zamilkł na chwilkę. Ten dzieciak naprawdę o niczym nie wie, a to jak podsumował ojca, było już dowodem samym w sobie. Wszyscy Szolcowie od małego byli zaangażowany w świat, którego nigdy nie powinni poznawać.

Biała syrena zatrzymała się na miejscu parkingowym pod zajazdem. Damian nie czekał, aż Piotr wyłączy silnik, tylko otworzył drzwi i postanowił wysiąść. Nie przewidział, że w ostatniej chwili zostanie złapany za rękę przesz nauczyciela. Chłopak odwrócił się i spojrzał na kierowcę.

-Coś się stało- spytał, lekko zdziwiony.

-Jagódka- powiedział- moja córka nazywa się Jagódka. Marcin, powiedział na lekcji, że boisz się spytać.

-Co za mały... Jak mu zapie....- spojrzał się na Szolca, wyrywając rękę z uścisku- to się znaczy. Podziękuje, że się za mnie spytał, bo ja to ogólnie czasu nie mam. Zarobiony jestem... Tyle prac domowych i sprawdzianów mam w tej szkole, że czasu nie mam- bełkotał idąc w stronę zajazdu.

W drzwiach wyminął go Kamil, który wybiegł z zajazdu.

-Nie gaś silnika- wypowiedział podbiegając do niego.

-Co się stało- powiedział Piotr opierając się o samochód.

-Wesoli dzwonili z kostnicy. Mają trupa, który może nam się spodobać- powiedział wsiadając do syrenki.

-Którędy do tej kostnicy- Szolc zamknął drzwi do samochodu.

Zajazd Jamnicza NorkaWhere stories live. Discover now