Rozdział 26: Nietypowy trening

4 0 0
                                    

Ace

Agnes nie zna litości. Zebrała całą naszą ekipę i wysłała nas na tor przeszkód. Niby nic niezwykłego. Opony do skakania, worki z piaskiem, ruszające się jak wahadła i lina do przeskoczenia rzeki, a w drodze powrotnej tyczki, umieszczone na rzece. Zabrała nas do lasu, na wybudowany tam tor. Stwierdziła, że to zbyt proste, więc postanowiła naparzać w nas kulami ognia. To nie żart. Serio w nas nimi rzucała! Czy ona chce zrobić z nas wyszkolonych ninja?

Kate, która była w drużynie lekkoatletycznej (zrezygnowała z tego przez nadmiar lekcji) poradziła sobie z tym zadaniem najlepiej z nas. Z zaskakującą prędkością skakała przez opony. Z wahadłami też sobie poradziła. Lina nie sprawiła jej żadnego problemu. Kłopot miała tylko z tyczkami i unikaniem płomieni. Zajęło jej to 5 minut.

Fiona dostała karę, bo do wszystkiego używała mocy. Unosząc się w powietrzu przeszła cały tor. Za karę musiała unikać ognistych kul, przez pół godziny, bez przerwy.  Trwało to 15 minut, bo ostatecznie nie dała rady się obronić i Agnes trafiła ją w brzuch. Na szczęście w pobliżu był Romulus, który ją uleczył. Strażniczka ognia dostała ochrzan. Widać kto jest jego ulubienicą, choć i tak ją ochrzanił za nieprzykładanie się do tych "niekonwencjonalnych" treningów.

Tamara, dzięki ćwiczeniom z Hektorem, poradziła sobie z zadaniem bez większych problemów w ciągu 4 minut.

Rose nie popisała się. Noga utknęła jej w oponie, oberwała workami z 10 razy, ześlizgnęła się z liny, przez co wpadła do wody. Kate ją wyłowiła. Poparzeń, przez nieudolne unikanie płomieni też miała sporo. Czy Agnes nie może zlitować się nawet wobec najsłabszego członka zespołu?

Na pociechę dla Rose, Rachel przez tor przechodziła 10 minut. Refleks ma dobry, tylko z koordynacją gorzej. A zazdrość Kate, kiedy Billy pokonał tor w czasie o połowę krótszym od niej i ta mina, były bezcenne. Marcusowi zajęło to również 10 minut. Paige poradziła sobie lepiej od Kate, ku zaskoczeniu zebranych i jej siostry. Dopiero teraz wyglądała na zazdrosną. Sprawnie pokonała opony, jednak przy wahadłach oberwała i to nie raz. (Gar miał straszne pretensje do Agnes, że w nią też strzelała.) Z liną nie miała problemu, ale na tyczkach, zaliczała kąpiel. Mimo to miała dobry czas.

Jeśli chodzi o mnie... Nigdy nie byłem specjalnie wysportowany. Utknąłem w oponach, oberwałem workami, na drugi brzeg przeprawiłem się bez problemu. Skakanie z liną mam w małym palcu. W drugą stronę było gorzej. Do tego dostałem kulą w bok. Ogień wisi mi moją ulubioną podkoszulkę! Wpadłem do wody i niechcący poraziłem Paige, która jeszcze nie zdążyła wyjść. Garfield walnął na mnie focha.

- Elektryczność i woda, to złe połączenie - zażartowałem. - Chociaż Kate lubię. - Blondynka posłała mi szeroki uśmiech.

- No dobra, czas najwyższy podciąć wam skrzydła. Niektórym poszło bardzo dobrze, innym wręcz przeciwnie - powiedziała nasza złośnica. - Gar, dasz radę pokazać im  jak to się powinno robić?

- Pewnie! Gips mi już zdjęli i czas najwyższy rozprostować kości - odpowiedział zielony, rozciągając się poprzez dziwne figury, w których istnienie bym nie uwierzył (a zwłaszcza, w to że człowiek potrafi się tak wygiąć).

Stanął na linii startu z dumną miną. Agnes obok niego. Wystartowali, a nam szczęki opadły. Opony pokonali szybko i zwinnie, ani 1 worek nie trafił żadnego z nich. Agnes prześcignęła młodego i na linie skoczyła pierwsza, robiąc w powietrzu piruet, zrobiła fikołek, a z powrotem skakała po tyczkach, robiąc salta. Zielony dogonił ją i dzięki piruetowi dotarł do nas przed nią, szczycąc się zwycięstwem. W podziękowaniu za wyścig ta zła kobieta strzeliła mu w plecy kulą ognia. Mimo to maluch nadal trochę kulał.

Pamiętniki strażnikówWhere stories live. Discover now