Rozdział 2: Zmiany, zmiany, zmiany

20 2 2
                                    

Agnes

Drzwi do magazynu zostały bez większych problemów wysadzone w powietrze. Przynajmniej z tym nie było trudności. Obok mnie biegła Tygrysica, a za nami, banda nieszczególnie przyjemnych osobników uzbrojonych po zęby i nieżałujących pocisków.

- Batgirl, nie zaszkodziłoby, gdybyś się pospieszyła! - krzyknęłam, wykorzystując połączenie telepatyczne.

- Wiesz mi robię co mogę. Gdyby Superboy był odrobinę ciszej też byłoby szybciej - odparowała.

- Och, przepraszam, jeżeli ratowanie twojego życia, przeszkadza ci w zebraniu myśli! - rzucił mocno wkurzony Superboy.

- Łatwiej byłoby zebrać myśli bez waszego gadania w mojej głowie!

- Nie gorączkuj się tak, bo jeszcze dostaniesz migreny - dorzuciła swoje trzy grosze Zatanna.

- Wszyscy się uspokójcie! Jesteśmy na bardzo ważnej misji i nie ma czasu na głupie kłótnie! Do roboty! - Wodnik jak zwykle ogarnął zespół.

- Dobra, mam. Możemy spadać - Zameldowała Batgirl.

- Nareszcie - powiedziałyśmy z Tygrysicą.

Zatrzymałyśmy się przed nimi i z zadowolonymi uśmiechami rzuciłyśmy się w wir walki. Najpierw zaatakowałam ich płomieniami, a później Tygrysica wyskoczyła z kataną i kilkoma zgrabnymi, aczkolwiek bardzo brutalnymi, ruchami załatwiła trzech stojących najbliżej frajerów. Sama wyciągnęłam kij 'Bo i rzuciłam się na jakiegoś gostka z bronią. Zaczął w panice strzelać, ale szybko uniknęłam ciosów. Z kolana wybiłam mu broń, a następnie prostując nogę, kopnęłam go w szczękę. Jak się obudzi, będzie musiał zbierać zęby z podłogi.

- Hello Megan! Pora kończyć tą zabawę - powiedziała Marsjanka wlatując przez wybitą szybę, a następnie telekinetycznie przygwoździła opryszków do ściany. Wszystkie trzy się ulotniłyśmy. Dla bezpieczeństwa rzuciłam jeszcze kule dymne w ich stronę i wyleciałam. Tak, umiem latać, żeby nie było.

Po powrocie do bazy i jak najbardziej udanej misji należy się nagroda w formie pysznych ciasteczek w towarzystwie przyjaciół i butelka zimnego piwa.

- Łał, to była najlepsza misyjka odkąd odeszłam  z zespołu! - powiedziałam ze śmiechem.

- W sensie odkąd Dick cię z niego wyrzucił? - sprostowała Batgirl. Mogła sobie darować ten komentarz. Szczególnie przed młodszym Zespołem. Przydałaby się tu jakaś nazwa. 

Całą grupą weszliśmy do sali głównej Twierdzy. Tu jest największa przestrzeń i najlepszy widok na planetę Ziemię. Było jakoś dziwnie ciemno. W pewnym momencie światło znów zostało zapalone, a wszyscy krzyknęli: "niespodzianka". Moim oczom ukazała się nasza grupa superbohaterów. Wonder Girl i Niebieski Żuk unosili się w powietrzu, trzymając transparent z napisem: "Wszystkiego Najlepszego, Firegirl"! 

- Och, pamiętaliście - powiedziałam, wzruszona. Byli wszyscy. Mal z Karen; Garfield z tortem, Bart dobierający się do tego tortu; ten nowy, którego imienia nie pamiętam, a tak Virgil; Tim z dużym pudłem (pewnie jest tam prezent dla mnie); był nawet Lagunowiec, choć za nim nie przepadam oraz moi najlepsi kumple z Ligii Sztywniaków, oj przepraszam Sprawiedliwych, Raquel i Roy. Anna i Mateusz, też. Jak miło.

- Nie pozwoliłabyś nam zapomnieć - rzucił Superboy.

- Mam nadzieję, że jesteś zadowolona - dodała Megan i mnie wyściskała. Dobrze wie, że nienawidzę uścisków.

- Wszystkiego najlepszego - złożył życzenia Kaldur. 

- Najlepszego, zołzo - rozpieszczała mnie Barbara.

Pamiętniki strażnikówWhere stories live. Discover now