Rozdział 27: Sprawy rodzinne

4 0 0
                                    

Kate

Budzik brzęczał niemiłosiernie. Uderzyłam go poduszką, a kiedy otworzyłam oczy, pierwsze co zauważyłam to posłane łóżko Pepe na przeciwko. Wstałam, przeciągając się. Podeszłam do białej szafy po mojej, niebieskiej, stronie pokoju. Strona pokoju Pepe wyglądała tak jak moja: łóżko, szafa, biurko, tylko ściany były pomarańczowe. Niby nic niezwykłego, ale był tam straszny bałagan! Dziwne, ale u siorki zawsze panuje nieskazitelny porządek. Czyżby panna idealna się zbuntowała?

Po mojej stronie zawsze panuje artystyczny nieład. Na ścianie nad łóżkiem plakaty zespołów, na punkcie których miałam, lub nadal mam bzika, surferów, kilkanaście zdjęć. Porozkładany sprzęt sportowy i bluzy, trampki, czy inne ciuchy. Ale Paula to porządnicka, bajzel u niej jest widziany tylko wtedy, kiedy... O mamusiu!

W białym podkoszulku i wyciągniętych szortach, robiących mi za piżamę i moich królikokapciach pobiegłam trasą pracowniczą (żeby mnie goście nie widzieli) w kierunku kuchni. Na miejscu zastałam mamę, szykującą śniadanie dla gości.

- Mamo, mamo, mamo!

- Co jest delfinku? Coś się stało?

- Pepe się zakochała!

- Dopiero teraz się zorientowałaś?

- Proszę?

- Skarbie, to widać. Od dłuższego czasu chodzi zamyślona, wyładniała. Aż mi się przypominają czasy, kiedy sama byłam  w waszym wieku. Z waszym tatą to się działo. Niektóre jego pomysły były bardzo zwariowane. Jak się postarał. Zazwyczaj był taki jak nasza Paulinka. Cichy i spokojny.

- Chętnie posłucham historii o tacie, tym biologicznym, ale wiesz kto jest tym szczęściarzem co wpadł w oko Pepe?   

- Nie mogę ci powiedzieć.

- Czyli wiesz?

- Wolałabym, żeby sama ci to powiedziała. A tak w ogóle ubierz się. To, że jest niedziela nie znaczy, że nie będziesz nam pomagać w hotelu. A i babcia Kasia zgodziła się pomóc ci z magicznymi sprawami. Prosiłam ją o to już dawno temu, ale dopiero teraz udało jej się do nas przylecieć.

- Chwileczkę! Babcia Kasia? Ale ona mnie nie cierpi!

- Oj, nie przesadzaj. Ona was kocha. Na swój specyficzny sposób. Proszę, rób co ona mówi. Obie wiemy, że zna się na tego typu rzeczach, a teraz idź się ubrać. Paulinka już pojechała po babcię na lotnisko.  A i jeszcze jedno. Wieczorem zostaniecie same, bo mam wywiadówkę.

- Wywiadówkę? W niedzielę?

- Też mnie to zdziwiło. Wiadomość przyszła SMS-em od jakiegoś Hektora.

- Wszystko jasne - odparłam z uśmiechem.

Było ciepło, więc założyłam moją ukochaną, białą sukienkę do kolana z krótkim rękawem, w niebieskie kwiaty. Włosy upięłam w Myszkę Miki. Z pracą uwinęłam się błyskawicznie.

Pepe z babcią przyjechały w południe, kiedy sprzątałam salę. Obie były zadowolone z życia i trzymały w rękach milkshaki. Dla mnie babcia nigdy nie kupiła pół złamanego loda na patyku! Spokojnie Kate, uśmiechaj się i dalej bądź sobą!

- Babcia! Jej, super, że przyjechałaś! - podeszłam do niej i delikatnie musnęłam jej policzek.

- Też się cieszę, że cię widzę - odpowiedziała, jak zwykle z wyniosłą miną. Trochę się zmieniła. Miała więcej siwych włosów wśród brązowych loków, tradycyjnie związanych w kok. Uśmiechała się do Pauli. Ubrana w  brązową spódnicę dla babć i różowy sweter.

Pamiętniki strażnikówWhere stories live. Discover now