✧ Chapter 5 ✧

261 23 38
                                    

•Star•
Spadłam z łóżka, gdy tylko usłyszałam budzik.
Zaczęłam biegać po pokoju, jak wariatka próbując znaleść to piszczące badziewie.
Leżało pod łóżkiem, więc aby go wyłączyć musiałam zacząć go kopać.
Gdy już przestał piszczeć, odetchnęłam z ulgą i rzuciłam się na szafę.
Wyciągnęłam z niej pomarańczową sukienkę, bez ramiączek i jasną, skórzaną kurtkę.
Założyłam jeszcze naszyjnik z sercem, opaskę z rogami i kilka srebrnych bransoletek.
Wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się w stronę łazienki. Szarpnęłam kilka razy za klamkę, po czym znalazłam się w środku.
Rzuciłam plecak obok umywalki i zaczęłam się ubierać.
Nałożyłam lekki makijaż, a ze znamion zrobiłam serca, po czym zeszłam na dół.
- Dzień dobry! - krzyknęła radośnie pani Diaz.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Możesz sprawdzić, czy Marco jeszcze śpi? - zaczęła nakładać tosty na talerze. - Często zdarza mu się zaspać. - zachichotała.
- Jasne, już idę. - kiwnęłam głową, z uśmiechem i poszłam na górę.
Zapukałam kilka razy do pokoju Marca, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Zakryłam dłonią oczy, myśląc, że się przebiera, po czym weszłam do pokoju.
Nie słysząc żadnego krzyku, otworzyłam oczy.
Brunet leżał na łóżku w bardzo nienaturalny sposób, przez co zaczęłam się śmiać.
Podeszłam bliżej. Usiadłam obok niego na łóżku i zaczęłam nim potrząsać.
- Wstawaj! - cicho się zaśmiałam.
W odpowiedzi uzyskałam mruczenie.
- No ej! - zrzuciłam go z łóżka, na co brunet wrzasnął.
Wstał i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu śpiącym wzrokiem.
- Śniadanie gotowe. - próbowałam powstrzymać śmiech.
- I to dlatego zrzuciłaś mnie z łóżka? - podszedł bliżej i nachylił się nade mną.
- T-tak. - poczułam, jak się rumienie, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- W takim razie daj mi się przebrać i czekaj na mnie na dole. - byliśmy naprawdę bardzo blisko siebie, jak dla mnie za blisko.
Gdybym próbowała teraz wstać napewno przestrzeń dzieląca nas rozerwałaby się.
Jeszcze chwile pozostawaliśmy w ciszy, ale w końcu brunet odchylił się, a ja szybko wyszłam z jego pokoju.
Zbiegłam na dół i usiadłam przy blacie w kuchni.
- Marco zaraz zejdzie. - uśmiechnęłam się do pani Diaz.
- Świetnie. - zaczęła nalewać sok do szklanek. - Jak się spało?
- Dobrze. - posłałam jej jeden z moich najlepszych uśmiechów.
- Cieszę się. - odwzajemniła uśmiech i położyła szklankę z sokiem obok mojego talerza.
- Cześć! - usłyszałam krzyk Marca.
Po chwili zajął miejsce obok mnie.
Posłał mi szeroki uśmiech i zaczął jeść śniadanie.
Kilkanaście minut później byliśmy w drodze do szkoły.

•Marco•
- To dziwne, mam dzisiaj naprawdę doby humor. - spojrzałem ukradkiem na Star.
- Trudno nie zauważyć. - zachichotała.
- Mam nadzieje, że tylko tobie. - starałem się zachować mój - teraz i tak wymuszony - uśmiech.
- Tak? A to czemu? - spytała z ciekawością wymalowaną na twarzy.
- Wiesz...nie lubię rzucać się w oczy.
- Rozumiem. - poklepała mnie po ramieniu.
Posłałem jej jeden z moich najlepszych uśmiechów, którym dzisiaj rzucałem na lewo i prawo.
- Lubię, jak się uśmiechasz... - powiedziała, wpatrując się w moje oczy.
Kilka sekund później na jej policzkach dostrzegłem rumieńce. Wywołało to u mnie niekontrolowany śmiech.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili również zaczęła się śmiać.
Spędzanie z nią czasu daje mi tyle radości...
Naszą wyminę zdań przerwał dzwonek.
Ruszyliśmy, więc w stronę sali fizycznej.

•Star•
Zajęłam miejsce w pustej ławce, na końcu sali obok Marca.
Siedzenie w pojedynczej ławce jest dla mnie najlepszym, co może być w szkole.
Mogę się wtedy skupić, bo nikt mi w tym nie przeszkadza.
Na nauczycielkę czekaliśmy jeszcze dziesięć minut. Sprawdziła listę obecności, po czym znowu wyszła z sali.
- Hm? Jak myślisz, o co chodzi? - spytałam Marca.
Brunet jedynie wzruszył ramionami.
Usłyszeliśmy skrzypienie drzwi, a po chwili naszym oczom ukazała się nauczycielka.
- Proszę o uwagę! - zastukała pięścią w biurko.
Wszyscy od razu się uspokoili.
- Poznajcie nowego ucznia. Tom, wejdź proszę. - uśmiechnęła się do wchodzącego chłopaka.
Jego skóra była bardzo blada, oczy miał czerwone - pewnie soczewki. Włosy miał w odcieniu wiśni, a ubrany był w w skórzaną kurtkę, podartą, fioletową bluzkę z gwiazdą oraz czarne, jeansy z dziurami.
- Nie przedstawisz się klasie? - spytała go nauczycielka.
- Nie, wolałbym nie. - odparł, po czym zajął miejsce w ławce, obok mnie.
Wpatrywałam się w niego, jak w jakiś cenny relikt na wystawie w muzeum.
Najwidoczniej zwrócił na to uwagę i spojrzał na mnie ze zdziwieniem na twarzy. Jednak, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, na jego ustach pojawił się uroczy półuśmiech.

***

Lekcje już się skończyły, a ja wciąż byłam zafascynowana nowym chłopakiem. Jego wyglądem, pewnością siebie, a nawet uśmiechem, który posłał mi na pierwszej lekcji, a ja ciagle odtwarzałam ten moment w głowie.
- Star! Staaar! Słuchasz mnie? Star? - Marco zaczął pstrykać palcami tuż przed moją twarzą.
- Co? Em...mówiłeś coś? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Tak, byłem zajęty opowiadaniem ci historii mojego życia, ale jak widać cię to nie interesuje. - sarkazm w tym zdaniu był tak okropnie wyczuwalny, że coś w środku mnie zaczęło jęczeć z bólu. - A teraz muszę iść odnieść książki.
- Marco, czekaj! - krzyknęłam za nim, ale po chwili straciłam go z pola widzenia.
Nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu, a ja aż podskoczyłam ze strachu.
- Spokojnie to tylko ja! - usłyszałam głos Toma.
- Oh...przepraszam, po prostu nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś chce ze mną porozmawiać. - zaśmiałam się nerwowo.
- Nie wierzę ci, wyglądasz na zbyt ciekawą, aby tak było. - zaśmiał się, a moje policzki oblała fala gorąca.
- Ale właśnie tak jest. - rzuciłam stanowczo.
- Em, przeprszam jeśli cię uraziłem, ja naprawdę nie chciałem.
- Nie, nie spokojnie. Po prostu nie jestem ciekawą osobą, a w tej szkole mam jedynie dwóch przyjaciół. Ale wcale mi to nie przeszkadza, nie zbyt lubię wchodzić w interakcje z innymi ludźmi. Znaczy nie to, że mnie irytujesz, czy coś...ehh... - słowa, które wypowiadałam potykały się o siebie, przez co westchnęłam z zażenowania.
- Hmm...czyli teraz możesz mówić, że masz trzech przyjaciół, mała. - pierwszy raz spodobało mi się, jak ktoś tak mnie nazwał. - Oczywiście, jeśli jesteś gotowa mi zaufać. - objął mnie ramieniem i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły.
Nie miałam innego wyjścia i musiałam iść za nim. Trochę stresowała mnie ta, poniekąd nowa sytuacja.
- To, jak będzie? - spytał rozrywając, jak dla mnie, przyjemną ciszę.
- Chyba nie mam innego wyjścia. Spróbuje ci zaufać. - stanęłam przed nim, nadal karcąc się w myślach za to, co powiedziałam.
- Świetnie, a więc do zobaczenia. - uśmiechnął się szeroko, po czym wyszedł ze szkoły.
Rozejrzałam się dookoła, ale Marca nie było nawet przy jego szafce, więc przeniosłam wzrok na chodnik.
Brunet szedł nim ze słuchawkami na uszach i grymasem na twarzy.
Zdziwiłam się i zaczęłam biec w jego stronę.
Jakieś dwie minuty później go dogoniłam.
Zdjęłam słuchawki z jego głowy, po czym zdyszana stanęłam mu na drodze.
- Czemu na mnie nie zaczekałeś?
- Myślałem, że idziesz z Tomem, czy jak mu tam. - odparł bez emocji.
- Hej! A gdzie podział się twój dobry humor? - wydusiłam trochę zbyt piskliwie niż miałam to zamierzone.
- Sam nie wiem. I mam to gdzieś. Jeśli to nie problem to ja już sobie pójdę. - próbował mnie wyminąć.
- A może mam do tego problem?
- To go rozwiąż.
- Co się z tobą dzieje, Marco?
- Nic, po prostu daj mi spokój.
- Co ja ci takiego zrobiłam?!
- Dlaczego nie rozumiesz, że może nie mam ochoty teraz z tobą gadać? - założył słuchawki na uszy i szybko ruszył w stronę domu.
- Co się z nim dzieje? - wyszeptałam, po czym zrobiłam to samo.
Przez resztę dnia nie mogłam przestać myśleć o Tomie...


_______________________________
Ohāyo!
Mi osobiście się ten rozdział nie podoba, może dlatego, że sama piszę go w złym humorze.
Ale mam nadzieje, że wam się spodoba
To tyle.
Do następnego!

~Merka 🖤

✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz