✧ Chapter 3 ✧

260 22 7
                                    

•Star•
*czwartek*
Ani trochę nie wierzyłam Oscarowi. Ale wiedziałam też, że to Janna mogła się pomylić.
Chociaż Oscara nie trudno jest poznać, nawet w tłumie ludzi.
Nie znałam Jackie. Poza wyglądałem nie wiedziałam o niej zupełnie niczego.
A co za tym idzie, nie mogłam uwierzyć, że Oscar mnie z nią zdradził.
Jak tylko przekazałam mu to, czego się dowiedziałam, zaczął się śmiać i mówić, że to niemożliwe i w ogóle, jak mogłam tak pomyśleć.
Może rzeczywiście przesadzam, bo nie mam jako takich dowodów, ale dlaczego miałabym nie ufać przyjaciółce? Jestem uczulona na zdradliwość ludzi. Wywołuje to u mnie lęk i poczucie bycia okłamywaną od samego początku.
Moje rozmyślenia przerwał krzyk matki:
- Star! Zejdź na dół, proszę!
- Już idę! - jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Zajęłam miejsce na kanapie obok błękitnowłosej, a ona zaczęła:
- Znaleźliśmy ci już rodzine, u której zamieszkasz. - uśmiechnęła się ciepło. 
- A dlaczego nie mogę po prostu zamieszkać u Janny?
- Pytałam o to jej rodziców, ale nie mają miejsca w domu na jeszcze jedną osobę. Zamieszkasz w domu naprzeciwko naszego, u państwa Diaz.
Diaz...Diaz...Diaz? Coś mi mówiło to nazwisko, ale szczerze to jakoś nie za dużo.
- Mm...no dobrze.
- Zacznij się pakować, bo w następny poniedziałek się do nich wprowadzasz.
- Mhm. - skinęłam głową i ruszyłam na górę.
Wyjęłam kilka toreb z szafy i zaczęłam pakować rzeczy, które nie przydadzą mi się do poniedziałku. Bo przecież nie spakowałabym od razu całego pokoju.

•Marco•
Odkleiłem twarz od poduszki i głośno westchnąłem. Piątek to dzień, w który najbardziej nie chce mi się iść do szkoły.
Byłem sam w domu, gdyż moi rodzice zabrali brata do dziadków, więc moje szare i nudne życie dało mi jakąś namiastkę szczęścia.
Lubiłem być sam ze swoimi myślami.
Szybko ubrałem jakiś T-shirt, na którego zarzuciłem czerwoną bluzę, założyłem też ciemnobrązowe jeansy i zszedłem na dół.
W tym domu prawie nigdy nie jest tak cicho.
Wziąłem głęboki oddech i na chwile zamknąłem oczy, po czym przystąpiłem do robienia śniadania.
Kilkanaście minut później mogłem już wyjść z domu.
Dzisiaj miałem ochotę spędzić trochę czasu z Jackie, aby zobaczyć, czy między nami rzeczywiście coś się popsuło. Ale po tym co zobaczyłem, gdy zbliżałem się do szkoły, zrujnowało moje chęci.
Białowłosa całowała się z Oscarem Greasonem.
Podszedłem bliżej, lekko zdezorientowany. Po chwili zobaczyłem też blondynkę z sercami na policzkach. W jej oczach widziałem łzy, ale też wściekłość.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Janna miała racje! - wydarła się.
- J-Jackie? - wydusiłem, a wzrok wszystkich utkwił na mnie.
- M-Marco...! Ja ci to wszytko wytłumaczę! - białowłosa złapała mnie za ramiona.
Zrzuciłem jej dłonie i odsunąłem się trochę.
- To koniec, Jackie. Nie masz mi czego tłumaczyć, bo najzwyczajniej się nie da!
- Marco, nie...
- Nie udawaj, wiem, że wcale ci już nie zależy. - dodałem ostro.
- Star! Ja ci wszystko wytłumaczę! Czekaj! - usłyszałem głos Oscara.
Star? To jej imię?
- Oboje nie macie już, czego tłumaczyć! - rzuciłem oschle.
Zacząłem biec w stronę, w którą...Star pobiegła.
Po kilku minutach usiadłem przy niej cały zdyszany. Pierwszy raz uciekłem ze szkoły, bo znajdowałem się teraz pod jednym z drzew, w parku.
Siedzieliśmy tak w milczeniu, ale w końcu cisza została rozerwana:
- T-ty byłeś chłopakiem J-Jackie? - zaczęła.
- Tak... - westchnąłem.
- To takie straszne, nie?! Jak oni mogli nam to zrobić?! - wykrzyczała.
Spojrzałem na nią uspokajająco.
- Przeprszam... Nie chciałam się wydzierać. - kąciki jej ust uniosły się w słabym uśmiechu.
- Spokojnie, rozumiem. Też jestem wściekły.
- Nie widać. - zachichotała.
- Nauczyłem się ukrywać gniew. - uśmiechnąłem się.
- Nigdy wcześniej nie widziałam cię w szkole. Jesteś nowy? - spytała, a ja wybuchłem śmiechem.
- Ej! Co cię tak śmieszy? - szturchnęła mnie.
- N-Nic! Po prostu... Nie, no nie mogę! - znów zacząłem się śmiać.
- No co? - blondynka też zaczęła chichotać.
- Chodziliśmy razem nawet do przedszkola i szkoły podstawowej, a teraz jesteśmy razem w gimnazjum! - uspokoiłem się. - Mieszkamy blisko siebie!
- O matko... - głośno zaczerpnęła powietrza. - Przepraszam?
- Za co? - uniosłem wzrok ku niebu.
- Ej! Czekaj, czekaj! Czy to nie na ciebie wpadłam już pare razy? - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Tak. - zaśmiałem się.
- O Boże! - wykrzyczała. - Co było ze mną nie tak, przez te wszystkie lata?!
- Co było nie tak z nami? - poprawiłem ją.
- A ty co masz wspólnego z tym, że cię nie zauważałam?
- Hmm... No wiesz, już od dawna chciałem do ciebie zagadać, ale byłem zbyt nieśmiały. - wyrzuciłem.
- Taa...ja też jestem dosyć nieśmiała. - zarumieniła się, jakby to był powód do wstydu.
- Masz ochotę wrócić do szkoły? - spytałem.
- Nie... - odparła smutno.
- Ja też. W takim razie, co robimy?
- Nie wiem. Może się sobie przedstawimy. - zaśmiała się, a ja zaraz po niej.
- No tak. Jestem Marco. - uśmiechnąłem się.
- A ja Star. - odwzajemniła uśmiech i mocno mnie uścisnęła.
- D-dusisz mnie! - zachichotałem.
- Sorki. - zaśmiała się głucho.
- Przepraszam, że tak wprost, ale... Skąd pomysł na twoje imię? I czym są te serca?
- Oh... U mnie w rodzinie nadawanie tak dziwnych imion to już jakaś tradycja. - zaśmiała się - A to - wskazała na policzki - to znamiona w kształcie zdeformowanych kółek, które przekształcam na serca.
- Ciekawie. - zachichotałem.
- Wow... Poprawiłeś mi humor. Dziękuje. - uśmiechnęła się uroczo.
- Ty mi też. - odwzajemniłem uśmiech. - Już od bardzo dawna nie śmiałem się tak szczerze...
- Hm?
- Na ogół jestem zwykłym szarym chłopakiem. Nie robię nic ciekawego i zawsze ściśle przestrzegam zasad. Chociaż staram cieszyć się każdą chwilą i staram się zmusić do jakiś szalonych rzeczy, bo życie jest za krótkie i zbyt kruche, ale to ostatnie nigdy nie wychodzi... Uważam też, że każdy z nas ma swoją prywatną tragedie... - ostatnie dwa słowa wypowiedzieliśmy chórem.
Na twarz dziewczyny i moją od razu wstąpiły rumieńce.
- To cię może rozśmieszyć, ale nazywają mnie "Ostrożny". - uśmiechnąłem się słabo.
- Hmm...coś czuje, że będą z nas świetni przyjaciele, ostrożny! - rzuciła wesoło Star.
Lekko zdezorientowany spojrzałem na nią spod zmrużonych powiek.
- Tak, napewno... - posłałem jej jeden z moich najlepszych uśmiechów.
Po chwili Star posmutniała i położyła głowę na moim ramieniu.
- Ufałam mu... - zrozumiałem, że chodzi o Oscara. - A on tak bardzo mnie zranił! Wiem, że jestem inna niż te wszystkie dziewczyny! Nie przejmuje się wyglądem, ani relacjami z innymi ludźmi! Ale myślałam, że on to rozumie i kocha mnie pomimo to... Może powinnam się zmienić? - mówiła, łykając łzy.
- Nie. Nigdy tego nie rób! - odparłem stanowczo, a blondyna wtuliła się we mnie.
- Dziękuje... - wyszeptała.
- Ja tobie też...
- Za wszytko. - wypowiedzieliśmy chórem.
Czułem się przy niej, jak nie ja. Jakby los postanowił dać mi szanse i przysłał mi mały promyczek szczęścia.

***

Usiadłem na kanapie i włączyłem jakiś serial, ciagle patrząc na bawiącego się na podłodze Marca Jr.
Wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem głos matki za plecami:
- W poniedziałek wprowadza się do nas córka rodziny Butterfly. Idź, proszę, przygotuj pokój gościnny.
- Czekaj...kogo?
- Idź przygotuj ten pokój, a wszystkiego dowiesz się w poniedziałek. - uśmiechnęła się i machnęła ręka w stronę schodów.
- O-okej? - wydusiłem ze zdziwieniem i pobiegłem sprzątać w pokoju gościnnym.

_______________________________
Ohāyo!
Proszę bardzo! Macie starco, ale wszytko będzie rozwijało się baaaaardzo powoooli 🙈😊
Mam nadzieje, że się podoba 💖
Do następnego!! ⚡️

~Merka 🖤

✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz