Wszyscy zgromadzeni zamarli. Rev wydał z siebie ostatnie tchnienie i opadł na ziemię.
Na plamę z ciemnoczerwonej krwi.
Star zaczęła oddychać coraz ciężej, ale nie wypuściła z dłoni pistoletu.
Nie mogła uwierzyć w to co zrobiła, ale nie mogła się poddać.
Nie mogła upaść na kolana i czekać aż ona i jej przyjaciele również zostaną zastrzeleni.
Odwróciła się więc i wycelowała broń w stronę innych członków The Shadows.
Po policzkach spływały jej łzy. Łkała.
Ale nie czuła tego.
Czuła już tylko ciężar pistoletu, a słyszała jedynie strzały, gardłowe ryki, płacz i odgłos jakie wydawało ciało opadające na ziemię.
Wszyscy członkowie The Shadows byli martwi. To ona ich zabiła. Wszystkich czternastu. Czternaście żyć. To ona je zakończyła. Zawsze uważała zabijanie kogoś za najgorsze co można zrobić, a teraz sama to zrobiła. Czternaście razy.
Potrząsnęła lekko głową i zaczęła biec w stronę Zniszczonych.
Czuła się jakby czas zwolnił, jakby wszystko działo się kilka razy wolniej.
Zerwała taśmy z ust Zniszczonych i rozplątała sznury, którymi byli związani.
Krzyczeli na nią, lecz widziała tylko ruch ich warg.
Nie miała kontroli nad tym co robi.
Upadła. Popatrzyła na Zniszczonych, którzy starali się ją podnieść i poczuła do nich wszystkich nienawiść. Nie chciała obwiniać siebie za to co zrobiła, więc zaczęła obwiniać tych, przez których to wszystko się zaczęło.***
•Star•
Do Echo Creek wróciliśmy kilka dni po... tym co się stało. Udało nam się zdobyć bilety na pociąg i legalnie się tam dostaliśmy.
- Star? - usłyszałam głos Rosie, gdy przed nimi zaczęłam iść w stronę przystanku autobusowego. - Ale do mojego mieszkanka to nie tymi. - dodała niepewnie.
- Tak, wiem. - odparłam obojętnie.
Przed oczami wciąż miałam moment, w którym kula przebijała czoło Reva... a później reszty jego gangu.
- Em... no... ale... - wyglądała na potwornie zakłopotaną.
Żywiłam do nich nienawiść, wbrew sobie.
Nagle ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
Odwróciłam się, wyrwałam z uścisku i odsunęłam o kilka kroków.
- Star, jeśli coś jest nie tak, to pogadajmy o tym! Chcę ci pomóc! - Marco był zrozpaczony.
- Nie chcę z wami wszystkimi więcej rozmawiać! Nie chcę was w ogóle widzieć! - widziałam jak łzy pojawiają się w jego oczach. - Gdybym was nie poznała... nigdy bym ich nie zabiła! To przez was i ten wasz głupi gang dla idiotów! - nie chciałam słyszeć żadnych odpowiedzi. Weszłam do nadjeżdżającego autobusu.***
Zapukałam do mieszkania Angie. W końcu formalnie to z nią właśnie mieszkałam.
Po kilku minutach czekania i pukania wciąż nikt nie otwierał. Zapukałam więc po raz kolejny, tylko głośniej. Nadal nic.
Pomyślałam, że to wszystko przez to, że wkręciłam się w te pierdolone gangi.
Zabiłam wszystkich The Shadows, ale nie mogłam w to uwierzyć, więc wciąż się bałam.
Bałam o bliskich. Była to jedynie moja wina, a to właśnie ich obwiniałam.
Może oszalałam. Napewno oszalałam. Angie mogła przecież tylko wyjść, dlatego nie otwierała. Ale ja i tak postanowiłam wykopać drzwi.
O wszystko obwiniałam Zniszczonych. Bo, na przykład, gdyby nie Declan, to nigdy nie umiałabym tego zrobić.
Przedpokój był całkiem pusty. Salon, kuchnia, łazienka i sypialnia też. Ściany pozbawione tapet.
Zobaczyłam tylko dziurę w podłodze przed wejściem do sypialni. Włączyłam latarkę w telefonie i zajrzałam do środka. Angie.
Z rozszarpanym gardłem. Sukienką we krwi.
I czerwonymi oczami.
Czułam, że płacze. Wydzieram się. I walę w podłogę. Ale słyszałam jedynie pisk w uszach.
Wybiegłam z mieszkania i popędziłam do domy Marca. To w końcu była jego matka.***
Całą drogę nawiedzała mnie masa pytań. Co ja teraz zrobię? Kto zabił Angie? Dlaczego? Czemu nie potrafię przestać nienawidzić Marca? Dlaczego wszystko się pieprzy? Co takiego zrobiłam? Dlaczego ich zabiłam? Co mną kierowało kiedy to robiłam, kiedy dołączyłam do gangu i łamałam zasady umowy? Czy dam radę pogodzić się z tym wszystkim? Czy dam radę wybaczyć im coś czego mi nie zrobili? Czy oni wybaczą mi?
Weszłam bez pukania do domu Marca i wbiegłam do jego pokoju, ignorując nawoływania jego dziadków.
Brązowooki siedział na łóżku z odchyloną głową, patrząc w sufit.
Przełknęłam ślinę i łzy, po czym wydusiłam:
- Angie... Angie, ona... ktoś...
Wydusiłam. Za dużo powiedziane.
- Star? Co się dzieje?
- Ona nie żyje. - wyłkałam, opadając na kolana, gdy jego dziadkowie weszli do pokoju.____________________________
Ohāyo!
Ten rozdział to porażka, ja wiem. Przepraszam za tak długą nie obecność. Nie miałam weny. Nadal nie mam, ale nie chciałam zostawiać was z niczym. Znaczy mam pomył na dalsze części epilogu i rozdziały, ale nie jestem w stanie ich spisać, bo gdy próbuje to wychodzą fatalnie.
Zajęłam się też pisaniem opowiadania, mojego pomysłu, na które serdecznie was zapraszam. Mam nadzieje, że ktoś zajrzy. W opisie nie napisałam zbyt wiele, aby główny wątek ukazał się dopiero na końcu. Pokręcone wiem.(Teraz to już osiem części hehehe)
~Oaks🖤
CZYTASZ
✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone]
Hayran KurguStar nigdy nie zauważała Marca, pomimo tego, że chodziła z nim od przedszkola do szkoły podstawowej, teraz do gimnazjum, a w bliskiej przyszłości do liceum. Poznają się w bardzo dziwnej i, dla niektórych śmiesznej sytuacji. Ich relacje zaczęły się...