•Star•
- Mogę już otworzyć oczy? - spytałam.
- Jeszcze chwilę. - odparł wiśniowowłosy.
Westchnęłam ciężko, bo nadal nie byłam zadowolona z tego, że zgodziłam się na wyjście z nim. Nagle coś zaskrzypiały pod moimi stopami. Gwałtownie otworzyłam oczy.
- Zepsułaś niespodziankę! - krzyknął ze śmiechem.
Ale ja byłam zbyt przejęta pięknem tego miejsca, aby wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Staliśmy na długim moście. Nie wydawał się stabilny, ale co tam.
Pod nim płynęła rzeka, od której tafli odbijało się światło księżyca. Na szczęście nie miałam lęku wysokości, bo chyba bym zemdlała.
Wszędzie wokół był las. Liście na drzewach również odbijały delikatne światło, co sprawiało, że to miejsce było jeszcze bardziej...romantyczne.
- Podoba ci się? - spytał.
- A jak myślisz? - posłałam mu słaby uśmiech.
- Myśle, że jesteś zachwycona. - objął mnie ramieniem.
- Dobrze myślisz. - od razu zaczęłam żałować, że nie chciałam tutaj przyjść.
Oparliśmy się o - jak dla mnie - niestabilną barierkę. Wpatrywałam się w gwiazdy, czując wzrok Toma na sobie. Powietrze między nami zgęstniało, gdy tylko złapał mnie za rękę.
Przeniosłam wzrok na jego twarz, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Byłam zbyt zdezorientowana, aby cokolwiek powiedzieć. Nie byłam w stanie nawet się ruszyć. Miałam nadzieje, że deski pode mną pękną, a ja spadnę do rzeki, uderzę głową w jakiś kamień i na zawsze zapomnę o swoim życiu.
- Można by powiedzieć, że znam cię za krótko, aby się zakochać... - wyszeptał, a ja zamarłam. - Ale muszę cię zasmucić - to nie jest prawda...
Zaczęłam topić się w jego spojrzeniu. Powalił mnie swoim półuśmiechem. Wydawało mi się, że ten chłopak oznacza kłopoty, że chce zaliczyć wszystko, co się rusza - bo w końcu odkąd na piętnaście lat może to robić - i, że wymienia dziewczyny, jak skarpety. Dlatego też chciałam być tylko jego przyjaciółką, ale ten plan stawał się coraz bardziej niemożliwy.
Przestrzeń między nami zmniejszała się z każdą sekundą. Czułam się, jak w filmie. Wmawiałam sobie, że to sen, bo było zbyt pięknie.
Jedna część mnie bała się, bo nie chciałam znowu cierpieć, a druga skakała z radości.
Miałam dwie opcje : uciec, albo poczekać na to co się stanie. Druga opcja była bardziej kusząca. Byłam ciekawa tego, co się stanie i jak ta chwila zmieni nasze relacje.
Było już za późno, aby myśleć o konsekwencjach. Nie chciałam już dłużej cierpieć. Potrzebowałam kogoś, kto pomoże mi zapomnieć o Oscarze. "I właśnie od tego mam Marca", pomyślałam mimowolnie.
Właśnie wtedy Tom złączył nasze wargi w czułym pocałunku. Moja ostatnia myśl nie dawała mi cieszyć się tą chwilą.
Chłopak przeniósł swoje dłonie na moją talię, delikatnie przesuwając mnie bliżej siebie. Niestety ja nie potrafiłam oddać się tej chwili, choć tak bardzo chciałam...•Marco•
*następnego dnia*
Spacerowałem po szkolnych korytarzach bez celu, gdy nagle natknąłem się na Jackie i Oscara. Siedzieli na ławce, przy wejściu na boisko. Myślałem, że zaczną się pieprzyć przed całą szkołą, ale na szczęście skończyło się jedynie na wkładaniu sobie języków do gardeł.
Zrozumiałem już czemu Jackie mnie zdradziła. Byłem dla niej zbyt dziwny, inni, a ona przecież nie mogła być z takim dziwadłem, jak ja.
Kiedy obok nich przechodziłem tyle przekleństw i obelg rzucało mi się na język, ale powstrzymywałem się przed wypowiedzeniem ich. Usiadłem na trybunach, na boisku, a ze złości, plecakiem rzuciłem o ziemie.
Kilka minut później zobaczyłem Star rozmawiającą z Oscarem - chociaż nie byłem pewien, czy mogę nazwać to rozmową.
Ona zalewała się łzami, a on się śmiał, co jakiś czas całując Jackie w szyję na oczach blondynki. Furia zaczęła przejmować władze nad moim ciałem. Szybko zbiegłem z trybun i podbiegłem do nich.
Popchnąłem Oscara na ścianę, a Jackie rzuciłem gniewne spojrzenie.
- Odczep się od niej!!! - wykrzyczałem.
- Ojej, ktoś tu się wkurzył. - zbliżył się do mnie.
- Zamknij ten swój durny pysk i spierdalaj!! - nie wiedziałem, że stać mnie na taką odzywkę.
- A co możesz mi zrobić? - złapał mnie za kołnierz i uniósł do góry.
- Zostaw go, Oscar! - usłyszałem krzyk Star.
- Nie wtrącaj się, idiotko! - wykrzyczał, a mnie ogarnęła jeszcze większa wściekłość.
Kopnąłem go kolanem w brzuch, dzięki czemu mnie puścił. Popchnąłem go na ścianę, a gdy osunął się z niej na ławkę, uderzyłem go pięścią w twarz. Zawsze starałem trzymać się w cieniu. Ale nie mogłem pozwolić, aby jeszcze bardziej skrzywdził Star. Nie mogłem patrzeć, jak cierpi.
- Jeszcze raz ją zranisz, a nie ręczę za siebie!! - rzuciłem ostro, po czym chwyciłem blondynkę za ramie i zaciągnąłem na boisko.
- C-co? D-Dlaczego to zrobiłeś? - wyjąkała.
- Nie chce żebyś cierpiała. - odparłem starając się pozostać obojętnym.
- Ale nie musiałeś go bić!
- Masz racje. Nie musiałem. Ale wkurwił mnie tym, co zrobił nam obojgu!
- Tak, ale to nadal nie powód!
- Dlaczego go bronisz?! - zacząłem wchodzić na trybuny.
- Nie...nie bronię go! - powiedziała z zakłopotaniem.
- Jasne. - rzuciłem obraźliwie.
- Co się z tobą dzieje?! - wykrzyczała, idąc za mną.
- Chciałem ci pomóc! Ale skoro mnie nie potrzebujesz, to lepiej pójdę już do dyrektora! - podniosłem plecak z ziemi i wściekle zarzuciłem go na ramię.
- Dlaczego myślisz, że cię nie potrzebuje? - zatrzymała mnie, gdy próbowałem wyminąć ją na schodach.
Zrozumiałem, że nie będzie lepszego momentu na powiedzenie jej tego, co myślę.
- Bo odkąd poznałaś Toma, zostawiłaś mnie! Odstawiłaś mnie na bok! Myślałem, że znalazłem kogoś komu mogę zaufać! Kogoś kto zrozumie, że nie jestem taki, jak inni! Kogoś kto wie co czuje, bo podobnie patrzy na świat! Ale jak widać się pomyliłem... - znów próbowałem odejść, ale blondynka nie dawała za wygraną.
Wbiła paznokcie w moje ramie i spojrzała mi prosto w oczy.
- Masz racje! Może i zaniedbałam naszą przyjaźń! - "zrujnowałaś", poprawiłem ją w myślach. - Ale to nie znaczy, że cię nie potrzebuje!
- No to mamy problem, bo właśnie tak to wygląda! A teraz możesz już iść do swojego chłopaka! - myślałem, że wybuchnę.
- Co? - wydawała się rzeczywiście nie wiedzieć o kim mówię.
- Mówię o Tomie. - rzuciłem od niechcenia.
- Ale my nie jesteśmy parą... - wydusiła jeszcze mocniej zaciskając dłoń na moim ramieniu.
Jej dotyk jeszcze bardziej mnie denerwował.
- To dziwne, bo wątpię, aby przyjaciele całowali się przed lekcjami! - teraz to byłem nieźle wkurwiony.
Przypomniał mi się ból, który czułem, gdy zobaczyłem ich razem. Byłem już w środku całkiem martwy. Każda część mnie rozpadła się na kawałki. Ja naprawdę zaufałem tej dziewczynie. Nie wiem, jakim cudem tak szybko się w niej zakochałem, ale jak widać ma w sobie coś czemu nie mogłem się oprzeć.
Myślałem, że znalazłem kogoś, kto tak samo patrzy na świat, jak ja. Kogoś kto przeżyje te męki ze mną. Oczy bolały mnie od powstrzymywania łez.
Zrzuciłem dłoń dziewczyny z mojego ramienia i ruszyłem za trybuny. Nie miałem siły dłużej tu siedzieć. Nie dałbym rady spędzić pięciu godzin gapiąc się na nią i Toma. O napewno nie.
Przerzuciłem plecak przez ogrodzenie.
- Marco, stój! - poczułem, jak Star łapie mnie za nadgarstek.
- Nie. Zostaw mnie w spokoju. - rzuciłem ostrzej niż zamierzałem.
Zabrałem rękę z jej uścisku.
- Co ty robisz? - spytała niepewnie.
- Nic co dotyczy ciebie. - odparłem i przeskoczyłem przez ogrodzenie.
- Marco...! - zawołała smutno, przez co na chwile się zatrzymałem. - Ja nie chciałam cię zranić...
- Ale to zrobiłaś! - krzyknąłem i - ignorując wołania blondynki - założyłem słuchawki na uszy i zacząłem biec w stronę centrum.
Byłem ciekaw, czy osoby, które rok temu zniszczyły mi życie nadal tam są..._______________________________
Ohāyo!
Nam nadzieje, że nie opisywałam jeszcze powodu, przez który Marco zamknął się w sobie 😅
Ta jestem trochę nieogarnięta 😕❤️
Mam nadzieje, że rozdział się podoba - bo mi jak zwykle nie.
Do następnego!~Merka 🖤
CZYTASZ
✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone]
Hayran KurguStar nigdy nie zauważała Marca, pomimo tego, że chodziła z nim od przedszkola do szkoły podstawowej, teraz do gimnazjum, a w bliskiej przyszłości do liceum. Poznają się w bardzo dziwnej i, dla niektórych śmiesznej sytuacji. Ich relacje zaczęły się...