✧ Chapter 8 ✧

168 15 10
                                    

•Marco•
Przecisnąłem się między blokami, a gdy zostałem zauważony wszyscy stanęli w bezruchu patrząc na mnie, jak na obiekt w muzeum.
Niewiele się zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Dym z papierosów i ziół unosił się w powietrzu. Używki pochowane były w futerałach na gitary, a cała kasa w czarnych torbach, za drewnianymi "stoiskami".
- Zobaczcie kto do nas wrócił! - usłyszałem znajomy, męski głos.
Próbowałem przypomnieć sobie do kogo należy, ale nie potrafiłem. Podszedłem bliżej, a żwir, piasek i kamienie szeleściły pod moimi podeszwami.
Było tu zdecydowanie za dużo dymu, abym mógł poznać kogokolwiek.
Nagle krzyki i piski odbiły się echem od ścian budynków, między którymi znajdowało się to wszystko.
Zgarnąłem skórzaną kurtkę, z któregoś z pudel, zrzuciłem z siebie czerwoną bluzę i przydeptałem ją butem. 
Przeczesałem włosy ręką i zmusiłem się, aby podejść jeszcze bliżej.
Teraz mogłem poznać już wszystkich, ale zdziwiła mnie obecność Kelly. Kiedy ją spotkałem wyglądała zupełnie inaczej. Nie ubierała się na czarno i nie nosiła mocnego makijażu.
Odwróciłem się, a przede mną wyrósł czarnowłosy chłopak.
- Pamiętasz nas jeszcze? - spytał z kpiną, unosząc jedną brew.
- Pewnie tak. - założyłem skórzaną kurtkę i znów przyjrzałem się twarzom każdego z nich.
Rosie, Tad, Declan, Kelly, Grace, Astrid i Jim opierali się o ścianę budynku przede mną, zaś Rev to ten, który wręcz wbijał mi się w twarz.
- Mam nadzieje, że nie jesteś zbytnio obrażony. - z tonu, jakim Rosie wypowiedziała to zdanie sączyło się tyle jadu.
Podszedłem bliżej. Dziewczyna miała czerwone, krótkie włosy, czarne jeansy i luźny T-shirt z metalowymi kółkami wszytymi na rękach, dekolcie i plecach. Jej długie rzęsy rzuciły mi się w oczy, gdy tylko przeniosłem wzrok na jej twarz. Na ustach miała czarną pomadkę, a na powiekach czerwone cienie.
Miała też rysy i rany na twarzy, ale tutaj mieli to wszyscy.
- Oj, jak miło, że się o mnie martwisz. - odparłem mrużąc oczy.
- Phi! Chciałbyś! - dmuchnęła mi dymem papierosowym prosto w twarz.
Uśmiechnąłem się słabo, po czym ruszyłem dalej.
- Kelly. - rzuciłem, podchodząc do niebieskowłosej.
Spojrzała na mnie z przerażeniem. Przyglądałem się jej, przeciągając tę niezręczną ciszę. Włosy miała związane w luźnego koka, na nogach miała czarne jeansy, a ciemnoszary T-shirt przykrywała skórzana kurtka.
Na nosie wciąż miała złote "potterki" i to jedyne, co się w niej nie zmieniło.
- Nie wierzę, że wkopałaś się w to bagno. - przycisnąłem prawą rękę do ściany, obok jej głowy.
- A ja nie mogę uwierzyć, że to ten sam chłopak, który siedział ze mną na brzegu fontanny. - odparła, przesuwając twarz do mojej.
Wtedy zrozumiałem, że oboje prowadzimy podwójne życia. Prowadziliśmy, bo ja o swoim życiu chciałem zapomnieć.
Rok temu wyglądało to tak: w szkole byłem strachliwym, przestrzegającym zasad chłopakiem. Tutaj zaś byłem najgroźniejszym z nich. Imprezy, kradzieże, handel narkotykami.
Dla niektórych piętnaście lat to za mało na takie rzeczy, ale nie dla nas. My jesteśmy zniszczeni. Teraz o rok bardziej.
Przez nasz ostatni wybryk zostawiłem ich. Zacząłem wmawiać sobie, że jestem zwykłym szarym chłopakiem, którego nie interesuje zupełnie nic, poza przeżyciem tej męki. Ale ja nadal byłem jednym z nich i nigdy się tego nie pozbędę.
Parsknąłem śmiechem, po czym z krzywym uśmiechem ruszyłem do Jima.
- Mam nadzieje, że nie tęskniłeś za bardzo. - zacząłem.
- Wiesz, brakowało nam lidera. Ale poza tym to nikt nie tęsknił. - odparł z kpiną.
- Ah, tak. Czyli, kto z was jest liderem? - obróciłem się.
- Ja. - usłyszałem głos Reva.
- Uważaj, bo to może się jeszcze zmienić. - podszedłem bliżej.
- Ha! Bardzo śmieszne! Ty się nie nadajesz. Zmiękłeś, jesteś słaby. Zostawiłeś nas, bo się b a ł e ś. - lekko mnie pchnął.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Zamachnąłem się i uderzyłem Reva prosto w twarz. Z jego nosa polała się krew, a sam ledwo trzymał się na nogach. Popchnąłem go pod ścianę i zacząłem kopać w brzuch. Osunął się na ziemie, a ja triumfalnie się uśmiechnąłem.
- Zostałeś zdegradowany. Ale mi przykro. No cóż zdarza się. - parsknąłem śmiechem, po czym podszedłem do Astrid.
Miała zielone włosy z czarnymi pasemkami, czarne spodnie i podartą, brązową, obcisłą bluzkę. Podając mi paczkę fajek, uśmiechnęła się.
- Jak ty mnie znasz. - powiedziałem.
Zaśmiała się, a ja zaciągnąłem się dymem.
- Nieźle go załatwiłeś. - szturchnęła mnie w ramie.
- Wróciłem tu, nie po to aby słuchać jakiegoś durnia. - odparłem z krzywym uśmiechem.
Nagle przede mną stanęła białowłosa dziewczyna. Ubrana była wręcz identycznie do Kelly.
- Fajnie, że wróciłeś. - puściła do mnie oczko.
- Ale tak właściwie to czemu? - wtrąciła Astrid.
- Nie chce o tym gadać. - rzuciłem ostro.
- Dobra, wyluzuj. Tylko pytam. - uniosła ręce do góry.
- Ta...sorry. To po prostu trochę...drażliwy temat. - odparłem przenosząc wzrok na Reva.
Tad i Declan pomagali mu wstać, a Kelly, Jim i Rosie patrzyli na to z przerażeniem.
- Skąd znasz Kelly? Znaczy wyglądało na to, że już się znacie. - zaczęła Grace.
- Ta, poznaliśmy się kilka dni temu w parku. - odparłem z krzywym uśmiechem.
- Super. - zaniosła się kaszlem. - W sobotę  urządzam imprezę. - podała mi karteczkę z adresem. - Jeśli chcesz przyjść z kimś, droga wolna. Mam nadzieje, że wpadniesz.
- Napewno będę. Chce znowu wkręcić się w to wszystko. W końcu ja też jestem zniszczony. - wyplułem papierosa i przydeptałem go butem.
- No tak, masz trochę do nadrobienia. - wtrąciła Astrid.
- Domyślam się. - obrzuciłem ich jednym z moich najlepszych śmiechów.

***

Obszedłem to miejsce dookoła. Stare i z pewnością ukradzione BMW stało pomiędzy torbami z pieniędzmi.
- Jeździcie nim jeszcze? - spytałem Declana.
- No jasne, a niby po co miałby tu stać? - odparł siadając na masce.
- Racja. Znając życie zamykacie się tam i...
- Tak, palimy zioła. Brakuje ci tego? - zaśmiał się.
- Żebyś wiedział. - odparłem.
Tak dobrze było poczuć się, jak jeden z nich.
- Po sobocie będziesz trzymał się z daleka od tego samochodu. Ale ja nie. - zaśmiał się, po czym zamknął w środku.
Parsknąłem śmiechem, po czym ruszyłem przed siebie.
Nie zdziwiłbym się, gdybym już nigdy w życiu nie zobaczył Reva. Uciekł stąd obrzucając nas żałosnymi odzywkami typu: "Wy chore pojeby", "Będziecie tego żałować, on znowu was zostawi", i tak dalej, ale aż głupio wymieniać. Ale ja już nigdy więcej nie będę szarym chłopakiem. Nie będę "Ostrożnym".
Tym razem nie będziemy się ukrywać.

_______________________________
Ohāyo!
Niedługo "przeniosę" ich wszystkich do liceum, bo chyba nie wspominałam o porze roku 😂.
Nie mam zbytnio pomysłu na rozdziały, dlatego ostatnio są takie krótkie, ale mogę wam obiecać, że będzie lepiej 💛
Do następnego!

~Merka 🖤

✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz