✧ Chapter 14 ✧

178 15 7
                                    

•Star•
Nastawiłam sobie budzik równo na 5:00, czyli spałam dwie godziny, ale co tam.
Obudziłam się o zaplanowanej godzinie, nałożyłam lekki makijaż i czarne ciuchy - podarte jeansy, również podarty T-shirt z napisem: "FUCK OFF", skórzaną kurtkę i zniszczone trampki - po czym wyszłam po cichu z domu.
Zatrzymałam się jednak zaraz po zamknięciu drzwi.
Znów je otworzyłam i wbiegłam na górę.
Zgarnęłam metalowe nożyce z szuflady i podeszłam do lustra.
Kilkoma ruchami ścięłam włosy. Sięgały mi one do połowy szyi.
Kosmyki ściętych włosów leżały na podłodze, ale wcale nie miałam zamiaru ich sprzątać.
Moja fryzura nie była za ładna.
Ale właśnie taka miała być.
Nierówna i wygodna.
Uśmiechnęłam się pod nosem, rzuciłam nożyce na podłogę i wyszłam z domu.
Teraz tylko znaleść kryjówkę Zniszczonych...

***

Minęło dobre czterdzieści minut na przeskakiwanie murów, samochodów i przeciskanie się między budynkami, ale w końcu znalazłam.
Na jednym z drewnianych pudeł siedziała dziewczyna. Miała niebieskie włosy i prawie czarne oczy. Na nosie miała okrągłe okulary, a ubrana była podobnie do mnie.
Podeszłam bliżej, a ona popatrzyła na mnie zszokowana.
- Macie jeszcze miejsca? - posłałam jej pewne siebie spojrzenie.
Wstała. Była wyższa ode mnie, więc była w stanie spojrzeć mi w oczy "znade mnie".
- A kim ty niby jesteś? Wiesz, nie przyjmujemy byle kogo. - spytała.
- Nie jestem byle kim! - obrzuciłam ją wściekłym spojrzeniem.
- Czekaj...ty jesteś ta...Star? Tak? - parsknęła.
- Owszem... - spojrzałam na nią podejrzliwe.
Skąd mogła znać moje imię?
- Ta...możesz zostać. - wzruszyła ramionami.
- Mogę wiedzieć skąd mnie znasz... - przerwałam, bo nie wiedziałam jak ma na imię.
- Kelly, jestem Kelly. Skąd cię znam? To ciebie porwali Opętani. Jak to się w ogóle stało?
- Nie chcę o tym gadać. - rzuciłam ostro.
- Dobra, nie zmuszam. - po tych słowach streściła mi mniej więcej co robią gangi typu Zniszczeni i Opętani.
Opowiedziała mi również o tym komu mogę ufać i jak bardzo przemyślane muszą być nasze posunięcia.
Godzinę później przyszedł Declan z Jayem i Tadem, a dwie godziny po nich przyszły Grace, Rosie i Astrid.
Byli...całkiem mili.
Ustawiliśmy się pod ścianą jednego z budynków, ale nikt nie chciał mi powiedzieć po co.
Nagle spośród dymu - do którego nie mogłam się przyzwyczaić, bo ciagle zanosiłam się kaszlem - wyłonił się Marco.
Bez żadnego przywitania zaczął:
- Kelly, Tad, towar przy centrum. - powiedział, a wymienione osoby od razu opuściły kryjówkę. - Grace, Astrid zgarnijcie jakieś auto Opętanych.
- Zachciało się zemsty, co? - rzuciła Grace, po czym wyszła z kryjówki razem z Astrid.
- Declan, Jay odbierzcie nasz hajs Wilkom, wiecie co ze sobą wziąć. - zmrużył oczy.
- Jasne... - odparli, po czym zgarnęli pistolety z pudeł i ruszyli w stronę auta.
- Co...? - wyszeptałam do siebie.
Odprowadziłam ich wzrokiem, a gdy zniknęli z mojego pola widzenia znów przeniosłam wzrok na Marca.
Teraz stał już tak blisko, że wbijałam łopatki w ścianę byleby nie dotknąć jego warg swoimi.
- Co ty tu robisz? - spytał wściekle.
- Łamie zasady umowy. - odparłam rozluźniając się.
- Ale to nie jest dla ciebie! - krzyknął.
- Od kiedy ty wiesz co jest, a co nie jest dla mnie?! - wydarłam się.
- Idź stąd i nigdy więcej nie wracaj! - położył dłoń na ścianie obok mnie.
- Nie! Nie będziesz mi mówił co mam robić! - zaczęliśmy stykać się nosami.
- Masz racje, nie będę! Nie znamy się! Taka była, kurwa, umowa! Rób co chcesz, a jak zginiesz to nie licz na to, że z moich oczu wydostanie się chociaż jedna łza. - ostatnie słowa wyszeptał, po czym zabrał rękę i odwrócił się na pięcie.
"Auć, zabolało."
Byłam smutna i wkurwiona.
Nie wiedziałam, której emocji ulec.
Musiałam coś zrobić, nie mogłam pozwolić mu odejść, więc złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w swoją stronę.
Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy, a po kilku sekundach złączyłam nasze usta.
Całowaliśmy się czule, ale też agresywnie i namiętnie.
Łamanie zasad było takie ekscytujące!
- Skoro tak bardzo chcesz zostać...to przygotuj się na to, że będzie...ostro... - wyszeptał, między pocałunkami.
- No ja...mam nadzieje. - odparłam również szeptem.
Nagle brązowowłosy wsunął dłonie pod moją bluzkę i zaczął jeździć nimi po mojej tali.
Mruknęłam z zadowoleniem i zachichotałam między pocałunkami.
Wsunęłam dłonie pomiędzy jego włosy i pogłębiłam pocałunki.
- Jebać umowę... - wyszeptaliśmy chórem.
Oderwaliśmy się od siebie, głośno dysząc.
Jego usta były zaczerwienione i opuchnięte - podobnie jak moje.
- Muszę coś jeszcze załatwić. - powiedziałam obrzucając go zadziornym spojrzeniem.
- Mam być zazdrosny? - uniósł brwi.
- Tak. - zmrużyłam oczy i złośliwie się uśmiechnęłam, po czym opuściłam kryjówkę.

***

Wyszłam od fryzjera z ciemnofioletowymi włosami. Teraz tylko załatwić sobie tatuaż i zakończyć związek z Tomem.
Od niedawna wiedziałam gdzie mieszka, więc poszłam prosto pod drzwi jego domu.
Zapukałam i na szczęście to on je otworzył.
- Sta...ar... - zaśmiał się nerwowo.
- Coś się nie podoba? - zapytałam marszcząc brwi.
- Nie! Nie, no skądże! Wejdź. - uśmiechnął się.
- Nie. Chcę tylko żebyś wiedział, że z nami koniec. - po wypowiedzeniu tych słów zapiekło mnie gardło.
- C-Co? - podszedł bliżej, a ja się odsunęłam.
- To co słyszysz, to koniec. Mam ci to przeliterować? - parsknęłam.
- Co się z tobą stało...? - posmutniał.
Nie odpowiedziałam, po prostu sobie poszłam. Czyli to mamy już z głowy.
- STAR! ZACZEKAJ! - usłyszałam za sobą jego krzyki.
Wzruszyłam ramionami i szłam dalej. Wróciłam się do domu, aby przerobić serca na policzkach na czaszki.
Nie zajęło mi to dużo czasu.
Najwyżej pół godziny.
Zauważyłam też, że pani Diaz nie trzyma się najlepiej i, że zostało pięć dni do wakacji.
Stłumiłam w sobie niepotrzebne emocje i ruszyłam w stronę kryjówki Zniszczonych.
Zdziwił i przestraszył mnie fakt, że w Echo Creek jest tak wiele gangów - Zniszczeni, Opętani, Wilki, Diabły, Uwięzieni, Uciszeni...długo by wymieniać.
Podobała mi się ich idea i te sprawy, ale wiem, że im bardziej nieprzemyślane są nasze i ich posunięcia, tym bardziej możemy wyniszczyć to miasto.
Ale czy nie tego właśnie chcemy?
Potrząsnęłam głową, aby odgonić myśli i przecisnęłam się między budynkami.
Po kilku minutach byłam już w kryjówce Zniszczonych.
Jak widać misje zostały wykonane, bo wszyscy byli na miejscu.
- Rosie! - krzyknęłam.
- Star? Co tam? - uśmiechnęła się.
- Zajmujesz się tatuażami, tak? - spytałam.
Zaśmiała się i odpowiedziała:
- Chodź. - złapała mnie za nadgarstek i wciągnęła do jednego z budynków.
Zeszłyśmy do piwnicy, a mnie zatkało.
Pomieszczenie wyglądało, jak profesjonalne studio tatuażu.
- Wow... - wydusiłam.
- Zajebiste miejsce, co nie? - poklepała mnie po ramieniu.
- I to jak...
- Cieszę się, że ci się podoba! - zaśmiał się. - Siadaj i wybieraj. - wskazała na kartki z wzorami.
Usiadłam przy stole i przeglądałam kartkę po kartce.
Nagle natrafiłam na czaszkę przebitą nożem i owiniętą różą. Pod spodem widniał napis: "모든 규칙이 우리를 악에서 구할 수있는 것은 아닙니다", co znaczy: "Nie wszystkie zasady mogą ocalić nas od złego" (uczyłam się koreańskiego przez pięć lat, więc coś tam umiem).
Wskazałam palcem na ten wzór, a Rosie od razu usadziła mnie na fotelu i kazała powiedzieć gdzie chcę mieć owy tatuaż.
Powiedziałam, że na dekolcie.
Uśmiechnęła się i zaczęła pracę.
Widać, że kocha to robić.
W między czasie rozmawiałyśmy o mojej metamorfozie oraz innych gangach.
Naprawdę ją polubiłam.
Praca nad moim tatuażem zajęła jej jakieś dwie godziny. Powiedziała mi, jak mam się z nim obchodzić przez najbliższy tydzień i co się stanie jeśli ominę choć jeden dzień jego pielęgnacji.
Z szerokim uśmiechem na twarzy wróciłam do kryjówki.
W końcu mogłam zacząć żyć bez kłamstw.
Łamiąc zakazy i zasady, które zbliżały mnie do złego, zamiast mnie od niego chronić.

____________________________
Ohāyo!
Ta myślę, że w następnych rozdziałach pojawi się dość gruba drama 😎.
Popsuje tyle rzeczy, że nawet sobie tego nie wyobrażacie.
Akurat mam wenę, bo wróciła z kilku godzinnego urlopu!
Więc do następnego!

~Merka 🖤

✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz