✧ Chapter 6 ✧

249 19 43
                                    

Przeprszam za to, że ten rozdział jest taki chaotyczny! Spokojnie, dokończę wszystkie wątki ;).

•Star•
Czekałam na dzwonek kończący ostatnią lekcje, jak na niewiadomo jaki cud. Zostało kilka minut, a ja myślałam, że oszaleje. Mam już po dziurki w nosie chemii i innych przedmiotów ścisłych!
Kiedy w końcu dzwonek zadzwonił, jako pierwsza wybiegłam z klasy. Oparłam się o ścianę obok drzwi, aby poczekać na Toma.
Po kilku sekundach wyszedł z sali. Nie zauważył mnie, więc pociągnęłam go za rękaw kurtki i przyciągnęłam w swoją stronę.
- S-Star? - spytał opierając się rękoma na ścianie, wokół mojej głowy.
- Chcesz iść ze mną na spacer? - spytałam szeroko się uśmiechając.
- Z tobą, zawsze. - odwzajemnił uśmiech.
Objął mnie ramieniem, po czym razem ruszyliśmy w stronę wyjścia.

•Marco•
Zamknąłem szafkę, po czym zacząłem śledzić Star i Toma wzrokiem.
To brzmi dziwnie, ale tęsknie za nią, pomimo tego, że z nią mieszkam.
Ale nie o ten typ tęsknoty chodzi. Brakuje i rozmów z nią.
Może i to moja wina, że teraz nie rozmawiamy, ale byłem wściekły.
Zaufałem jej, a teraz czuje jakbym ją tracił.
Poznała Toma zaledwie trzy dni temu, a mnie odstawiła na bok. Nie wiem dlaczego to tak cholernie boli.
Dzięki niej przestałem czuć się samotny. Poczułem się potrzebny dla chociaż jednej osoby. Stała się dla mnie bardzo ważna.
I miałem wrażenie, że ja dla niej też...
Założyłem słuchawki na uszy, zarzuciłem plecak na ramię i ruszyłem przed siebie.
Byłem pewien, że nogi zaniosą mnie do parku, więc spuściłem głowę i wsłuchałem się w muzykę.

***

Usiadłem na brzegu fontanny i przeniosłem wzrok na wzgórze. Star siedziała oparta o drzewo, a Tom na wszystkie sposoby próbował ją rozśmieszyć.
Nagle blondynka położyła się na ziemi, zanosząc się śmiechem.
Kilka minut później wstała i rzuciła się Tomowi na szyje. Wiśniowo włosy zaczął się kręcić, a śmiech Star mogłem usłyszeć nawet przez słuchawki.  
Nie chciałem dłużej na to patrzeć, więc zacząłem jeździć opuszkami palców po tafli wody w fontannie, wpatrując się w błysk, który dawało jej słońce.
Nagle moje palce natrafiły na czyjąś dłoń. Wzdrygnąłem się i szybko je zabrałem.
Zdjąłem słuchawki i uniosłem wzrok na osobę, siedzącą przede mną.
Była to niebieskowłosa dziewczyna, oczy miała bardzo ciemnobrązowe, wręcz czarne. Ubrana była w biało-różowy sweter i zwykle granatowe jeansy.
Na nosie miała złote "potterki".
- Ja...eee...przeprszam. - wydusiłem z zażenowaniem.
- Hahaha! Nie ma sprawy! - zaśmiała się i poklepała mnie po rumieniu. - Jestem Kelly.
- A ja Marco. - uśmiechnąłem się, pomimo tego, że poznawanie nowych ludzi wcale nie jest na liście moich zainteresowań.
Podała mi rękę, więc uścisnąłem ją i posłałem jej sztuczny uśmiech.
Nagle poczułem coś szorstkiego we wnętrzu dłoni.
Karteczka. Rozprostowałem ją i przeczytałem jakiś numer. Spojrzałem przed się siebie, ale dziewczyny już nie było.

***

Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju.
Na moje nieszczęście - albo szczęście, zależy, jak na to patrzeć - Star zrobiła to samo.
Zrozumiałem, że mam szansę na to, aby z nią porozmawiać.
Podszedłem bliżej, a ona zaczęła się cofać.
- Poczekaj. - rzuciłem ostro.
Chyba zrozumiała, co mam na myśli, bo otworzyła drzwi swojego pokoju i zaprosiła mnie do środka.
Usiedliśmy obok siebie na jej łóżku.
Pierwszy raz cisza wydawała mi się niezręczna i nieprzyjemna.
- Przeprszam. - rzuciłem.
- Ou...
- Za to, co ci powiedziałem...i, jak cię potraktowałem. - dokończyłem.
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć. My, my po prostu dawno nie rozmawialiśmy - urwała.
- Nie musisz nic mówić, ważne, że wiesz, jak bardzo mi głupio. - powiedziałem, po czym skierowałem się w stronę drzwi. - I wiem, że dawno nie rozmawialiśmy. Nie musisz mi przypominać. - ledwo powstrzymywałem łzy.
Jak na chłopaka, dość często mi się to zdarzało.
- Marco, zaczekaj...
- Przepraszam cię, Star, ale chce pobyć sam. - "mam uczucia do uporządkowania", chciałem dodać, ale było już za późno.
Szybko wparowałem do swojego pokoju i osunąłem się o drzwi.
Nie nienawidziłem Toma, ja mu zazdrościłem.
Myślałem, że to co łączyło mnie i Star było wyjątkowe, ale myliłem się.
Właśnie...łączyło. Nic już nas nie łączy.
To naprawdę boli. Powinienem się pozbierać, ale nie mogę.
Problemy z zaufaniem innym wiążą się z naprawdę okrutnymi doświadczeniami.
- Nie powinienem był się do niej przywiązywać... - wyszeptałem, po czym wyjąłem z kieszeni, pogniecioną karteczkę z numerem Kelly.

•Star•
Cały czas myślałam nad tym, z kim w parku, rozmawiał Marco. Nie powinno mnie to interesować. W ogóle nie powinnam była go obserwować, ale był za blisko, abym go nie zauważyła!
Ale coś w środku mnie jest zżerane przez zazdrość. Naprawdę bardzo boli mnie to, że nasza relacja się zrujnowała. I wiem, że to głównie moja wina.
Ktoś zaczął do mnie wydzwaniać, ale ignorowałam to.
Marco - to imię zaczęło działać na mnie, jak sól w oku.
Myślałam, że między nami nic nie zaiskrzy, że będziemy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi.
Ale, pomyliłam się.
Tomem zainteresowałam się, chyba, tylko przez  jego wygląd i to, że chciał abym mu zaufała i nie zawiódł mnie.
Ale ja zawiodłam Marca.
Nie powinien być dla mnie taki ważny.
Nikt, poza Oscarem nigdy nie był.
To wcale nie miało się powtórzyć!
Tak naprawdę to nie pamiętam, kiedy dokładnie zaufanie i interakcje z innymi stały się dla mnie taką katorgą.
Pamietam jedynie, że zostałam brutalnie potraktowana i ośmieszona przez moich najlepszych przyjaciół, ale nie pamiętam w jaki sposób.
Wiem, że ze wstydu i strachu zemdlałam, po czym jakby nigdy nic obudziłam się w swoim pokoju.
Potem stałam się popychadłem, więc rodzice przepisali mnie do szkoły w Echo Creek.
Przeprowadziliśmy się tu dla spokoju.
Ale mam pecha - to jedyne wytłumaczenie na to, co mi się przytrafia.
Opadłam na łóżko i dopiero wtedy zwróciłam uwagę na to, że cały czas płakałam.
Westchnęłam głośno, po czym znowu z niego zeszłam.
Podeszłam do lustra, które kilka dni temu zawiesiłam sobie na ścianie, zamiast jakiegoś obrazu z chmurami.
- Wyglądam potwornie... - wydusiłam, nerwowo, przykładając palce do twarzy.
Cała transformacja znamion w serca legła w gruzach, a kosmetyki których użyłam rozlały się po mojej szyi, brodzie i sukience.
Cienie miałam na policzkach, z resztą tak samo, jak tusz. A o pomadce wole nie mówić.
Ze złością walnęłam pięścią w ścianę, co okazało się bardzo złym pomysłem, gdyż moja dłoń od razu poczerwieniała, a ja zwijałam się z bólu.
Szybko zmyłam makijaż i znowu ze znamion zrobiłam serca, nie chciałam, aby ktoś widział mnie ze zdeformowanymi kołami na twarzy.
A poza tym była dopiero osiemnasta.
Odblokowałam telefon i sprawidziłam, kto do mnie dzwonił. Tom. Jedna z osób, których głosu nie miałam ochoty usłyszeć, ani twarzy widzieć.
Westchnęłam ciężko, po czym oddzwoniłam do niego. Po kilku sygnałach odebrał.
*Halo?*
- Cześć, Tom. Po co dzwoniłeś?
*Oh, Star. Chciałem się spytać, czy możesz się ze mną przejść w jedno piękne miejsce. A więc, możesz?*
"Nie".
- Jasne. Gdzie to jest?
"Co ty gadasz, Star?!"
*O to już się nie martw. Przyjdę po ciebie.*
- Dzięki, do zobaczenia.
*Nie ma sprawy, pa.*
- Co ja zrobiłam...? - wydusiłam, podchodząc do szafy.
Wyjęłam z niej czarną sukienkę, przed kolana i bez ramiączek oraz skórzaną kurtkę.
Było dość ciemno, a ja nie chciałam rzucać się w oczy, więc wszytko co na siebie włożyłam było czarne. 
A teraz wystarczy tylko czekać na Toma...

______________________________
Ohāyo!📚
Trochę chaotycznie, ale mam nadzieje, że mi wybaczycie.
Namieszałam, wiem, ale no cóż byłoby nudno 😊👌🏻
Błagam dajta mi trochu motywacju!
A tym czasem do następnego!

~Merka 🖤

✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz