•Star•
Do Nowego Yorku dotarliśmy wieczorem następnego dnia. Musieliśmy wcześniej jednak wyskoczyć z pociągu, aby nie dojechać do magazynu, w którym wypakowane miały zostać te wszystkie rzeczy.
W zadziwiająco szybkim tępie dotarliśmy do centrum miasta.
- Do kryjówki The Shadows nie będziemy musieli długo iść. - zaczęła Rosie. - To mniej więcej tam. - wskazała na czarne, niskie bloki, wokół, których unosił się dym. - Star?
- Tak? - spytałam, drżącym głosem.
- Gotowa?
Minęła dłuższa chwila zanim wydusiłam z siebie cokolwiek.
- Tak. Oczywiście. Gotowa. - powiedziałam, choć wcale tak nie było.
- W takim razie... - czerwonowłosa westchnęła. - Chodźmy już.***
Szybko przeszliśmy przez wybite okno do jednego z czarnych bloków. Marco co jakiś czas ściskał moją dłoń i posyłał mi pełen współczucia półuśmiech. Mieliśmy już wchodzić do kryjówki gangu The Shadows, gdy nagle usłyszeliśmy męski głos.
Obejrzeliśmy się za siebie, a przed wybitym oknem, na tle wyrastających z tyłu wieżowców stał nie kto inny jak Rev.
- Widzę, że szybko się domyśliliście. - powiedział, tupiąc nogą. Spod podeszwy wylatywał kurz, leżący na podłodze warstwami, jak dywan.
- Oh, zamknij się! - krzyknęła z poirytowaniem Rosie.
- Słonko, nawet ty przeciwko mnie? - udał urażonego.
- Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj. - stanęła naprzeciwko niego z groźną miną.
- Oh, przestań się tak unosić! - wyrzucił ręce ku górze.
- Rev, mówimy poważnie, zamknij się i najlepiej w ogóle nie oddychaj, bo zabierasz nam tlen. - rzucił poirytowany Declan. - To ty i twój zjebany gang zabiliście rodziców Star! Jak mogliście, wy popierdolone świry?! - podbiegł do niego i złapał za szyję. Po chwili zaczął go dusić.
- Declan! - krzyknęła Rosie. - Uspokój się, możemy przecież nie mieć racji. - dodała cicho, a jednak groźnie.
Po jej słowach Declan, powoli puścił Reva, a ten głośno zaczerpnął powietrza.
Przez chwile staliśmy w ciszy, którą rozerwał, gdy tylko się opanował:
- Rosie, ależ on ma racje. Zabiliśmy ich, bo za dużo wiedzieli.
Do oczu napłynęły mi łzy i poczułam jak paznokcie wbijają mi się w skórę, gdy zaciskałam dłonie w pięści.
Podeszłam do Reva. Kopnęłam go w brzuch i uderzyłam w gardło. Osunął się na ziemię, ciężko oddychając.
- To... byli moi rodzice! - wykrzyczałam. - A wy... wy ich z a b i l i ś c i e! - po moich policzkach spłynęło pare łez.
- Hej! Puszczajcie! Kurwa! - usłyszałam za sobą. - He...
Obróciłam się na pięcie i zobaczyłam Marca, Rosie, Kelly, Declana, Grace i resztę z zaklejonymi ustami oraz związanymi rękami.
Jacyś faceci prowadzili ich wgłąb budynku.
Próbowałam biec, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Nagle ktoś wygiął mi ręce do tyłu i zakleił usta. Poczułam porażający ból z tyłu głowy, a potem otoczyła mnie ciemność.~***~
Star powoli odzyskiwała przytomność. Zniszczeni zaś, stali pod scanią jednego z bloków (wszyscy znajdowali się teraz pomiędzy nimi).
Rev gorzko się zaśmiał i przywołał innych członków The Shadows. Wszyscy trzymali w dłoniach pistolety.
Stanęli przed Zniszczonymi i odbezpieczyli bronie.
Star powoli otworzyła oczy i próbowała się podnieść, ale ból z tyłu głowy jej to uniemożliwił.
Rev wolno do niej podszedł, chwycił ją za ramiona i pociągnął do góry. Blondynka zachwiała się i wydarła z bólu, który po chwili, na szczęście zaczął słabnąć.
- Przyprowadzić chłopaka! - ryknął Rev.
Po kilku minutach jakiś facet przyprowadził wysokiego bruneta i rzucił nim o ziemię.
Ten głośno jęknął z bólu i ociężale dźwignął się na kolana.
- Trzymaj. - Rev mocno cisnął w Star pistoletem.
Oczy piekły ją od łez.
- Jeśli pozbędziesz się tego tutaj, puszczę tych przygłupów wolno. Ciebie oczywiście też. A jeśli nie, będziesz musiała patrzeć jak umierają. - podszedł do Zniszczonych. - Tylko spróbujcie uciec, a blondyna straci głowę.
Star czuła się jakby serce miało przebić jej żebra, a oczy zmięknąć i wylać się razem ze łzami.
Nie zauważyła, że w dłoni ściska niezabezpieczoną broń.
Nie poczuła, że ktoś podnosi ją do pionu, ani, że prowadzi do leżącego na ziemi chłopaka.
Popatrzył na nią, ale po chwili zacisnął powieki, za którymi zniknęły oczy pełne rezygnacji. Poddał się.
Wzrok Star przeniósł się na Marca, który delikatnie kręcił głową.
Reszta Zniszczonych robiła to samo.
"Wole mieć na sumieniu jedno obce mi życie, niż wiele, lecz dla mnie najcenniejszych", pomyślała,"Jeśli muszę już wybierać.".
Tak naprawdę to nie chciała mieć na sumieniu ani jednego życia, ale nie kontrolowała nawet własnych myśli.
Przypomniały jej się te głupie pytania, które zadawała sobie kiedyś nawzajem z Janną, gdy były małe: "Gdybyś miała zabić mnie, albo Oscara, to kogo byś wybrała?". Albo coś w tym stylu.
Teraz stała przed takim wyborem.
W rzeczywistości.
- Szybciej. - ponaglił ją groźnym tonem Rev.
Miała w głowie wiele ripost, ale nie dość, że niestosownych do sytuacji to jeszcze nie była w stanie ich wydusić.
Musiała zabić. Człowieka. Niewinnego. Prawdopodobnie, ale co mogła zrobić? Zapytać? Tak.
- Czym zawinił, że muszę go zabić? - była pod wrażaniem, że choć wydusiła to drżącym i cichym głosem, to jednak wydusiła.
- Niczym. Dostaliśmy zlecenie to je wykonujemy. - wzruszył ramionami jakby to nic nie znaczyło. Jakby zabicie kogoś było nic nie warte, tylko poruszenia palcem. Zatańczenia nim na spuście.
Wydawało jej się, że The Shadows to jedynie gang, w którym jego członkowie są pionkami najgorszego psychopaty na Ziemi.
Poczuła jak czerwienieje na twarzy.
Wściekłość ogarniała ją bardziej z sekundy na sekundę. Zaciskała dłonie na pistolecie jeszcze mocniej. Aż w końcu odwróciła się do Reva i strzeliła mu prosto w czoło._____________________________
Ohāyo!
Trochę Polsat, ale co zrobić ;3?
Może dzisiaj nawet pojawi się druga część Epilogu, których będzie trzy, albo cztery, bo no... nie zmieszczę się w jednej. 😅🤷🏼♀️💥😎
Napiszcie jak się podobało, oczywiście zapraszam do moich innych książek ;-; i do następnego!~Oaks🖤
CZYTASZ
✧ No more magic ✧ ~ svtfoe [zakończone]
FanficStar nigdy nie zauważała Marca, pomimo tego, że chodziła z nim od przedszkola do szkoły podstawowej, teraz do gimnazjum, a w bliskiej przyszłości do liceum. Poznają się w bardzo dziwnej i, dla niektórych śmiesznej sytuacji. Ich relacje zaczęły się...