Doskonale pamiętał, jak jeszcze jakiś czas temu, podczas swojego pobytu w Piekle, odczuwał paraliżujący strach przy okazji każdego spotkania z Lupusem. Ten silniejszy o stokroć wtedy demon budził w nim same negatywne odczucia. Obecnie jednak Kakabel posiadał wystarczającą ilość mocy, by móc wyjść naprzeciw byłemu przełożonemu z podniesioną głową. Pragnął odegrać się na nim za te wszystkie lata, dręcząc bólem o stokroć gorszym niż ten, którego sam wielokrotnie padał ofiarą.
Dlatego teraz, zamiast wykorzystać jedną z okazji do ucieczki, ruszył bezpośrednio w stronę nieprzyjaciół. Popychany naprzód dumą, która nie pozwalała mu odpuścić, osobistą urazą oraz swoistą chęcią zaprezentowania nabytych zdolności, zgrabnie omijał nadlatujące pociski. Czym jedynie rozjuszył używającego broni Alata, gdyż blondyn tym żarliwiej przykładał się do następnych, w wyobraźni celnych, strzałów.
Obaj wykorzystywali w swej niemej potyczce manewry, mające w ich mniemaniu zaskoczyć przeciwnika i doprowadzić do jego potknięcia. Tymczasem Lupus, pałający nietypowym jak na podobną sytuację spokojem, dyskretnie zmył się z pola rażenia. Zaabsorbowany walką Kakabel z początku nawet nie zwrócił uwagi na niespodziewane zniknięcie jednego z przybyszy. Zbyt wielką przyjemność czerpał w owej chwili z tak bezczelnego zwodzenia rywala.
Zabawa w kotka i myszkę nie trwała jednak długo - szatyn wkrótce uznał ją za zbyt monotonną, gorąco spragniony nowych wrażeń. Fanatycznie łaknął rozlewu świeżej krwi. Jedynie znikome resztki zdrowego rozsądku utrzymywały go na powierzchni oceanu obłędu, którego pożądliwe macki zaciekle atakowały.
Pocałowanie łowcy, stawiane na równi z sięgnięciem po zakazany owoc, odnalazło zagubiony klucz. Odwzajemnienie gestu spowodowało umieszczenie go w odpowiednim miejscu i przekręcenie. Dalsze działania doprowadziły ostatecznie do chwycenia za klamkę otwartych już drzwi, a pojawienie demonów uchyliło je delikatnie. Aczkolwiek wystarczająco, by wypuścić czające się za nimi szaleństwo.
Następowało to zawsze, ilekroć pozwalał sobie podążyć za pożądaniem. Dotąd było jego małym sekretem, wypaczeniem umysłu. Niczym innym jak zwyczajnym defektem, zmuszającym do realizacji chorych popędów. Niewielkim mankamentem, któremu nie potrafił się oprzeć.
Więc i tym razem nie wyrażał zbędnego sprzeciwu, godząc się z utratą racjonalności.
Doczekał momentu wykorzystania przez Alata posiadanych nabojów. Wyćwiczonym gestem dłoni posłał go parę metrów dalej, wytrącając piostolet z ręki. Wraz z przedmiotem na ziemii znalazło się anielskie ostrze, które blondyn uprzednio skrył pod wierzchnim nakryciem. Ten nie zdążył jednak nawet zarejestrować ów faktu, gdyż jego ludzkie naczynie wylądowało z łoskotem na masce jednego z zaparkowanych samochodów.
Kakabel zbliżył się niepostrzeżenie, po drodze podnosząc porzucone rzeczy. Niemal na wstępie odrzucił mniej użyteczną, z lubością przyglądając się za to zyskanemu egzemplarzowi niebiańskiej broni. Idealnie ostrej, bez skazy. Perfekcyjnie nadającej się do naznaczania gładkiej skóry głębokimi nacięciami, broczącymi szkarłatną cieczą o równie znakomitej barwie. Co z kolei dla szatyna było obrazem czystego kunsztu. Niezgłębionej finezji, zrozumiałej w pełni wybranym.
Groźny błysk zaigrał w jasnych tęczówkach, zdominowanych wszechobecnym szaleństwem. Popatrywał drapieżnie na podnoszącą się do pionu ofiarę, rozciągając usta w wyrazie obłąkańczego uśmiechu. Nie liczyło się nic oprócz wprowadzenia iście szatańskich planów w życie.
Kilkoma susami pokonał pozostałą odległość, dopadając wzburzonego Alata. Demon płonął niezmordowaną chęcią rywalizacji. Przynajmniej zewnętrznie, gdyż w środku trząsł się, po krańce umysłu przepełniony najrozmaitszymi obawami. Znał wynik dzisiejszej rozgrywki, mimo tego nie postępując ani kroku wstecz. Był pewien przegranej, a jednak coś powstrzymywało go przed wyzwoleniem tchórzostwa. Bowiem walkę do zaczerpnięcia ostatniego chociażby piekielnego tchnienia uważał za niezbywalny punkt honoru.
CZYTASZ
Trucizna - Destiel/Sabriel/Samifer
ФанфикWinchesterowie od dawna parali się polowaniami na wszelakiej maści istoty nie z tego świata. Zmierzenie się więc z kolejnym nadnaturalnym stworem nie stanowiło dla nich żadnego wyzwania. Jednak czasem nawet logiczne myślącemu łowcy zdarzy się przece...