Kiedy tylko Sam w towarzystwie Lucyfera opuścił pokój, anioł opadł na najbliższe krzesło. Od momentu przebudzenia czuł wypełniającą go dziwną pustkę, która stopniowo powiększała swój obszar. Z czym w parze szło dziwne wrażenie, jakoby na przełomie ostatnich kilku godzin pozbawiono go czegoś niezwykle ważnego. Rzecz w tym, iż nie miał bladego pojęcia, co właściwie utracił.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając jakiegoś punktu zaczepienia. Czegokolwiek pomocnego, lecz jedynym wartym uwagi znaleziskiem okazała się butelka po piwie, pozostawiona przez kogoś na stoliku. Nie wiedział, dlaczego jego podświadomość zwróciła uwagę na akurat ten konkretny przedmiot, ale coś mu podpowiadało, że owa rzecz może mieć znaczenie. Na początek postanowił więc rozszyfrować do kogo należała.
Sam Winchester raczej rzadko spożywał podobne napoje. Castiel niejednokrotnie zauważył, iż szatyn bazuje raczej na zdrowym odżywianiu. W całkowitym przeciwieństwie do...
W jego myślach dosłownie na sekundę zamajaczył krótki przebłysk nieznanej postaci oraz prawdopodobnie jej imię. Trwało to jednak zbyt krótko, by zdążył zapamiętać coś więcej poza jednym wyrazem.
Drzwi wejściowe uchyliły się niespodziewanie, wpuszczając do środka odrobinę świeżego powietrza wraz z zadowolonym Lucyferem na czele. Zaraz za nim wmaszerował łowca, uradowany już znacznie mniej od tego pierwszego.
Cas nie usłyszał ani słowa z ich rozmowy, aczkolwiek za dosyć nietypowe uznał takie kontakty Sama z Upadłym. Winchester co prawda istotami piekielnymi nie gardził, jednocześnie nie odnosząc się do nich jak do sprzymierzeńców.
Anioł również martwił się o przyjaciela, jeśli oczywiście można tak nazwać to dziwne uczucie niepokoju wobec bliskości tejże dwójki. W pełni sił bowiem Lucyfer bywał niebezpieczny - swoją moc pokazał dostatecznie w czasie niebiańskiego buntu, gdy za jej sprawą poległo wielu jego pobratymców.
- Kim jest Dean? - wypalił niespodziewanie Castiel, dzięki owym słowom skupiając na sobie uwagę przybyłych. Już tak miał, że jeśli czegoś nie wiedział to zwyczajnie pytał, nie odczuwając z tego powodu żadnego skrępowania.
Błękitne tęczówki bruneta spoczęły na Lucyferze, następnie przenosząc się na postać Sama, jakby od niego właśnie oczekiwał odpowiedzi. Gdy ten jednak otworzył usta, mając w zamierzeniu dokładniej zbadać sytuację, Upadły zaśmiał się w głos.
- Świetny żart. Przez chwilę naprawdę byłem skłonny ci uwierzyć. Ale nie powiem, masz zadatki na prawdziwego mistrza dowcipu. Chociaż może nie przebijasz mojej ciętej riposty...
Winchester umyślnie zignorował bezsensowną gadaninę, biorąc głęboki wdech. Aczkolwiek nie odezwał się dopóty, dopóki tamten nie zamilkł. W Lucyferze do białej gorączki doporowadzało go właśnie to beztroskie podchodzenie do życia. Blondyn jednak nie zdawał się uważać akurat tej cechy własnego charakteru za wadę.
- Nie wiesz, kim jest Dean, tak? - upewnił się Sam, zwracając się w tej chwili jedynie do Castiela.
Ten potwierdził skinieniem głowy, nadal intensywnie się w niego wpatrując.
- Chyba go znałem, ale nie pamiętam, kim właściwie był - stwierdził anioł. Przez jego głos przebijała się niepewność, którą Winchester od razy wychwycił. Kolejne słowa starał się więc dobierać nader ostrożnie, by nie wprawić go w jeszcze większą niż dotychczas dezorientację.
Samemu łowcy to wszystko wydało się odrobinę podejrzane. Nie żeby nie wierzył Casowi w częściową utratę pamięci, lecz niemal równoczesne zniknięcie Deana z pobudką nieprzytomnego bruneta nie wyglądało na zbieg okoliczności.
CZYTASZ
Trucizna - Destiel/Sabriel/Samifer
FanfictionWinchesterowie od dawna parali się polowaniami na wszelakiej maści istoty nie z tego świata. Zmierzenie się więc z kolejnym nadnaturalnym stworem nie stanowiło dla nich żadnego wyzwania. Jednak czasem nawet logiczne myślącemu łowcy zdarzy się przece...