Rozdział 14

5.9K 468 88
                                    

Lauren wracała do domu przez miasto. Spędziła w kawiarni ponad godzinę. Przyjaciółka proponowała, że podwiezie ją do domu, ale odmówiła. Miała ochotę na spacer, by móc w spokoju poukładać myśli.

Po pewnym czasie wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni i z lekkim niesmakiem wybrała odpowiedni kontakt.

- Gdzie jesteś? – starała się brzmieć oschle.

- Nie pomyliłaś numeru? – Camila wydawała się być zdziwiona.

- Chciałabym – odparła Lauren, wywracając oczami. – Gdziekolwiek jesteś, wracaj do domu. Miałam cię dziś pouczyć, a potrzebuję kasy. Będę do dwudziestu minut i obyś już czekała. – Rozłączyła się i schowała telefon.

Od razu przyspieszyła kroku. Kiedy minęła kilka sklepów, skręciła w jedną z bocznych przecznic.

- No patrzcie, patrzcie. Nasza mała lesbijka. – Usłyszała męski głos za plecami.

Zatrzymała się i westchnęła cicho. Zielonooka odwróciła się w stronę chłopaka z ciemnymi loczkami. Stał na środku chodnika wraz ze swoją paczką składającą się z czterech osób. Jak na złość Lauren nawet ich lubiła.

- Oscar, ile razy mam ci powtarzać, że mnie nie interesujesz? – westchnęła.

Przyjaciele chłopaka zaśmiali się, a on skarcił ich wzrokiem.

- Czego chcesz, bo trochę mi się spieszy? – spytała oschle.

- Masz coś dla mnie? – zniżył głos.

- Kopa w dupę, ewentualnie – odparła.

- Pytam konkretnie – powiedział z naciskiem.

- Konkretnie to możesz oberwać też w inne miejsce, jak się w końcu ode mnie nie odwalisz – fuknęła, mierząc go wzrokiem. – Posłuchaj, raz, czy dwa sprzedałam ci blanta na imprezie, ale to tyle. Co ty myślisz, że ja z nudów prowadzę sobie hodowlę w piwnicy? Dajże spokój.

Oscar spojrzał na nią z rozbawieniem na twarzy.

- Taka grzeczna się zrobiłaś? – parsknął. – Gennaro miała rację. – przeczesał dłonią kręcone, czarne włosy. – Ta mała ściera, z którą mieszkasz, naprawdę cię zmiękczyła. – Pokręcił głową. – Dobrze wiesz, że umiem się odpłacić. Jeśli zmienisz zdanie, wiesz gdzie mnie znaleźć.

- Oczywiście, że tak. W końcu cyrk na kółkach się za tobą ciągnie, pajacu – prychnęła i poklepała go po ramieniu.

Chłopak ściągnął brwi i popatrzył na nią ze złością. Lauren jedynie uśmiechnęła się cynicznie, odwróciła, po czym ruszyła przed siebie.

Gdy weszła do domu, Camila siedziała już przy stole z zeszytami i książkami. Zielonooka zdjęła skórzaną kurtkę, odwiesiła ją i przeszła do jadalni.

- Masz z czegoś test, czy po prostu mam nauczyć cię jakiegoś działu? – spytała, okładając swój plecak na podłogę i następnie siadając na jednym z krzeseł.

- Sprawdzian z matmy – mruknęła, otwierając brudnopis.

Lauren jedynie skinęła głową. Złapała jedną z książek i otworzyła ją. Przejrzała kilka zadań, po czym zapisała przykład na kartce, a po chwili sama go rozwiązała.

- Rozpisałam wszystko po kolei. Przyjrzyj się temu i spróbuj rozwiązać następny. – Podała młodszej długopis.

Camila bardzo się starała. Nie dość, że niezbyt chciała, by to Lauren ją uczyła, to nie miała ochoty słuchać nieprzyjemnych komentarzy. Z trudnością rozwiązała przykład, po czym niepewnie podała brunetce kartkę. Ta chwyciła czerwony mazak i zaczęła wszystko poprawiać.

- Rozumiem, że podstawowe przykłady cię przerastają – westchnęła teatralnie. - Spieprzyłaś już w trzeciej linijce, więc cała reszta zadania jest do dupy. Próbuj jeszcze raz.

Po kolejnej nieudanej próbie Camila starała się nie zwracać uwagi na niemiłe komentarze. Co prawda kłóciły się codziennie, ale nauka była jej czułym punktem.

Po pewnym czasie Lauren zaczęła się irytować. Na początku była opanowana. Przypomniała sobie o słowach Sinuhe po pierwszym razie, gdy udzieliła przyrodniej siostrze korków.

Niestety, gdy po trzydziestu minutach tłumaczenia Camila wciąż nie rozwiązała dobrze żadnego przykładu, obu puściły nerwy.

- Kurwa, Cabello! – Zielonooka uderzyła pięścią w stół. – Mam ci narysować ten przykład, czy co? Ciągle wałkujemy to samo! Nie rozumiem, jak można być tak tępym.

- Spieprzaj, Jauregui – odpyskowała, gromiąc ją wzrokiem. – Trzeba było się nie zgadzać, kiedy moja mama pytała, czy mnie pouczysz.

- Ostatnio szło ci lepiej. – Zacisnęła palce na kancie drewnianego blatu. – Jesteś taka...

- Zamknij się w końcu! – wykrzyczała i wstała, po czym z zamachem zrzuciła wszystkie książki i zeszyty ze stołu. – Mam tego dość, rozumiesz? Nie mam siły znów tego słuchać. Myślisz, że robię to specjalnie, żeby cię wkurzyć? No popatrz, zaskoczę cię. Nie! Moja mama wszystko ci wyjaśniła, ale jak widać, nic co usłyszysz, nie sprawi, że przestaniesz mnie cisnąć. – Zacisnęła pięści, a jej oczy zeszkliły się. - To nie ty musisz się z tym męczyć, tylko ja, więc daj mi pieprzony spokój, Jauregui!

Camila była bliska płaczu. Nie dlatego, że zrobiło jej się przykro. W ten sposób jej organizm reagował na złość. Oddychała szybko, wbijała paznokcie w dłonie i jak przez mgłę patrzyła na dziewczynę, która także wstała od stołu.

Lauren pewnym krokiem podeszła do młodszej, a ta chciała się cofnąć. Niestety nie udało jej się to. Silne dłonie złapały ją za ramiona, a następnie przyciągnęły do siebie.

Gdy ich ciała się ze sobą zetknęły, Lauren jedną ręką chwyciła Camilę za plecy, a palce drugiej dłoni wplotła we włosy.

W pierwszej chwili obie zastygły w bezruchu. Cabello jedynie wciąż drżała ze złości. Nie była w stanie się ruszyć, więc po prostu zamknęła oczy i dała łzom spłynąć.

Lauren sama nie wiedziała, co robi. W pewnym sensie zrobiło jej się żal dziewczyny i zdawała sobie sprawę, że to znów ona doprowadziła ją do płaczu. Było jej głupio, mogła być spokojniejsza. Zaczęła delikatnie przeczesywać palcami brązowe kosmyki.

Gdy Camila w końcu się uspokoiła, rozluźniła spięte mięśnie. Czuła się dziwnie, ale jednocześnie dobrze, będąc tak blisko. Odsunęła się od zielonookiej, która szybkim ruchem starła łzy z jej czerwonych policzków.

- Spróbujemy jeszcze raz, Cabello. – Lauren zlustrowała ją wzrokiem, po czym schyliła się, by pozbierać książki i zeszyty leżące na ziemi.

Obie ponownie usiadły do stołu. Jauregui zaczęła rozpisywać w brudnopisie jeden z przykładów, gdy frontowe drzwi się otworzyły.

- Halo, dziewczynki! – krzyknęła Sinu, uśmiechając się szeroko. – Mamita wróciła do domu! Dobrze wiem, że tęskniłyście. – Podeszła do nich szybkim krokiem i cmoknęła córkę w czubek głowy. – Widzę, że się grzecznie uczycie. Nie będę przeszkadzać, tylko zrobię wam coś do jedzenia. – Poszerzyła swój radosny uśmiech i udała się do kuchni, nucąc pod nosem. – Wygram trzy stówy, wygram trzy stówy.

Nastolatki parsknęły śmiechem, po czym spojrzały na siebie niepewnie. Lauren delikatnie uniosła kącik ust. Po chwili potrząsnęła głową i wróciły do matematyki.

Sisters || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz