Rozdział 38

5K 389 115
                                    

Camila siedziała pochylona na skraju łóżka. Łokcie opierała o drżące kolana, a twarz miała schowaną w dłoniach. Ciągle kołysała całym swoim ciałem. Oddychała szybko i stanowczo zbyt płytko. Była blisko ataku paniki. Zacisnęła mocno powieki, chciała się uspokoić, ale nie mogła. Jej serce momentalnie spowolniło swoją pracę. Miała wrażenie, że wszystko cofa jej się do gardła.

- Nienawidzę cię – wyszeptała łamiącym się głosem.

Kiedy nareszcie uniosła wzrok, czuła, jakby jej głowa parowała z gorąca. Pierwsza łza spłynęła po policzku.

- Nienawidzę cię, słyszysz! – krzyknęła, gdy Lauren zrobiła krok w jej stronę. – Cholernie cię nienawidzę – powtórzyła dobitnie. – Czy ty w ogóle myślałaś, co robisz? Nie, nie... ty nigdy nie myślisz! Wyjechałam na cztery pieprzone dni, a tobie zdążyło się już w dupie poprzewracać!

- Cabello, ja ci to wszystko wytłumaczę, tylko się uspokój. – W zielonych oczach panował niepokój.

- Zamknij się! Nie skończyłam – fuknęła, wstając z łóżka. – Było już tak dobrze. Mogłyśmy mieć jakkolwiek normalną i zdrową relację, ale nie! Ty musiałaś wszystko spieprzyć! W dodatku znów muszę się wydzierać! Widzisz, do czego mnie zmuszasz!?

- Ale... – jęknęła.

- Powiedziałam za cicho? Znów nie słyszysz, Jauregui?! – przerwała jej.

- Wysłuchaj mnie, dobrze? – Lauren złapała ją mocno za nadgarstki.

- Po co? Przecież ja o wszystkim wiem. – Wyrwała się z jej uścisku. – I nie dotykaj mnie! – Otarła wilgotne policzki. – Nie będziesz mi nic tłumaczyła. Tu nie ma co tłumaczyć... – Camila zastanowiła się przez moment. – Nawaliłaś się na imprezie i przespałaś z jakąś laską. A nie, przepraszam, nie z jakąś laską, tylko z pieprzoną Olivią Gennaro – zaśmiała się przez łzy. – Nie chciałam w to wierzyć. Że między nami może być inaczej... nie tak jak kiedyś. Ale byłam głupia i to zrobiłam! Nie przypuszczałam tylko, że jesteś taka zakłamana. – Wbiła wzrok w oczy brunetki i wymieniała dalej. – Podstępna i nieobliczalna – ciągnęła.

- Przecież ja taka nie jestem – zapewniała ją ze spokojem w głosie.

- Nie? A jaka? Troskliwa, opiekuńcza i kochana? – Zmierzyła Lauren od góry w dół. – Może i jesteś seksowna, ale rozumu za grosz – parsknęła, a z jej oczu wypłynęły kolejne łzy. – Wiesz co? To dość zabawne. Bo ja cię kochałam... kochałam kogoś, kto mimo faktu, że wcześniej był potworem, zmienił się... no, myślałam, że się zmieniłaś. Zaufałam ci – jęknęła. – Jak ja mogłam? – zapytała samą siebie, patrząc w swoje odbicie w lustrze.

Camila nie dostała słownej odpowiedzi. Usłyszała ten rodzaj śmiechu, którego wcześniej nie znała. Mogła porównać ten dźwięk do chichotu z najmroczniejszych horrorów.

Okręciła się przez ramię i zauważyła, jak Lauren ociera palcem policzek, by zetrzeć łzę, która powstała w wyniku rozbawienia.

- Niezła scenka, Cabello – chichotała, posyłając Camili znajome, nienawistne spojrzenie. – Jestem taka niedobra, niewierna, zła i podstępna – wymieniała w teatralny sposób. – A czegoś ty niby oczekiwała?!

Camila ledwie widziała przez łzy. To było takie żałosne.

- Czego oczekiwałaś, co? – fuknęła starsza. – Że będziemy żyć długo i szczęśliwie? – zaśmiała się. – Wiesz, zabawne jest też to, że to były tylko twoje chore urojenia. – Podeszła bliżej, a na jej twarzy panował stoicki spokój. – Niczego ci nie obiecałam. Nigdy nie byłyśmy w związku. Nigdy nie powiedziałam, że cię kocham – mruknęła, zatrzymując się kilka centymetrów od drżącego ciała. – Może to i dobrze? Bo gdybym to zrobiła... – ściszyła głos. – Skłamałabym. – Lauren po raz ostatni ukazał się ten specyficzny, okropny uśmiech, którego Camila tak bardzo nienawidziła.

Sisters || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz