Rozdział 36

5K 440 60
                                    

Lauren siedziała przy swoim biurku. Chciała skorzystać z wolnego popołudnia i skończyć rysunek, który zaczęła jakiś czas temu. Ostatnio nie miała na to zbyt wiele czasu.

Kiedy wyprostowała plecy, by móc się przeciągnąć, do jej pokoju przez otwarte okno wleciała pszczoła. Prawie spadła z obrotowego fotela. Szybko chwyciła szkicownik oraz ołówek, a następnie wybiegła za drzwi. Nie lubiła dużych owadów.

Zdziwiła się, słysząc krzyki z pokoju naprzeciwko. Myślała, że Camila jeszcze nie wróciła do domu.

- Cabello, to chce mnie zabić – powiedziała na wejściu.

- O czym ty mówisz? – zdziwiła się. – Co to za pajac?! – krzyknęła do laptopa. – Kto tworzy takie papierowe postacie...

- W moim pokoju jest ogromna pszczoła! – Lauren zaakcentowała ostatni wyraz, opierając się plecami o drzwi – Co robisz?

Dopiero teraz zauważyła, że Camila siedzi przy biurku, ma jedną słuchawkę w uchu i bardzo głośno uderza palcami w klawiaturę.

- Próbuję wygrać – odparła, nawet na nią nie patrząc. – Ale jakieś śmiecie ciągle mnie zabijają! Gość mnie z plików gry usunął tym uderzeniem! Widzieliście to?

- Rozumiem, że z kimś. – Podeszła do fotela, stanęła za nim i ułożyła dłoń na ramieniu Camili.

- Uwierzysz, jak powiem, że gram z Ally i Normani? – Szybko przerzuciła wzrok na Lauren, bo akurat jej postać czekała na odrodzenie. – A, no i jeszcze z dwoma kumplami. Jake i Mateo mówią ci cześć.

- Tego się akurat nie spodziewałam – odparła. – Cześć wam!

Wiedziała, że Camila i Normani lubią się w ten sposób czasami odprężyć, ale nie przypuszczała, że Brooke gra razem z nimi.

– Allyson tylko udaje taką spokojną i pobożną. Żebyś ty słyszała, jak ona bluźni, kiedy się wkurza. Nawet ja nie znałam takich przekleństwo. Ally się chyba Boga nie boi. Bozia jej szybko nie wybaczy. – Znów spojrzała na ekran i zaczęła uderzać palcami o klawiaturę. – O cholera, chłop co zrobił?! Czy ja mogę, przepraszam, ruszyć się w tej grze?!

- Teraz rozumiem, po co ci drugi ekran – zaśmiała się. – Odpaliłaś sobie na nim bardzo nastrojowy kominek.

- To dla relaksu, całkiem przydatne – mruknęła pod nosem. – Mani pyta, czy zabierzesz DJ na kawę, albo spacer, bo już nie może jej słuchać – parsknęła, poprawiając słuchawkę. – Dinah ciągle nad nią ślęczy i śmieje się za każdym razem, jak ta umiera.

- Niech za godzinę będzie gotowa. – Lauren przejechała kciukiem po policzku Camili, czując jak dziewczyna się uśmiecha.

- A co do tej pszczoły... – urwała. – Ej, ale pajacerka, widzieliście to? Przecież oni się zaraz popłaczą i poddają grę. – Znów spojrzała na Lauren i zaczęła kontynuować. – O ile nie przeszkadzają ci moje przypadkowe, nagłe krzyki, który przypominają zespół Tourette'a, to możesz zostać tutaj. Kiedyś w końcu wyleci.

- Bardzo chętnie. – Nachyliła się i skradła Camili szybkiego całusa.

- Rozgość się – odparła z uśmiechem. – No kurwa pojebie mnie zaraz, wszystko tak mi się wcina, że aktualnie mam pokaz slajdów.

Podeszła do okna, po czym usiadła na szarym fotelu, który niegdyś stał w jej pokoju. Kiedy go oddawała, była nieco zła, ale teraz musiała przyznać, że tu pasował znacznie lepiej. Przyciągnęła nogi do siebie i oparła na nich szkicownik. Wcześniej chciała skończyć portret Camili w samotności, ale skoro już może bezkarnie się jej przyglądać, dostrzeże wszystkie detale.

Sisters || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz