Braelyn nie chętnie spacerowała w pełnym słońcu w południe, ale też niechętnie zareagowała na moją propozycje, żebyśmy wrócili do miasta i skoczyli na jakiś obiad. Ponownie więc musiałem ją zaciągnąć na drugą stronę mostu i wysłuchać narzekania, że prawie umarła.
Nie umarła, a my mieliśmy wspaniały dzień.
Nie miałem zamiaru ukrywać, że od momentu, kiedy Braelyn złapała mnie któreś z nocy za rękę i poprosiła, żebym nie zostawiał jej samej, podejrzewałem, że coś takiego może się wydarzyć. Jedyne, co powstrzymywało mnie przed otwartym działaniem była obawa przed specyficznym zachowaniem Braelyn. Do tej pory jeszcze nie spotkałem tylu sprzeczności w jednej osobie.
-Jaką romantyczną propozycją teraz zarzucisz?- zapytała, kiedy znaleźliśmy się na rynku naszego małego miasta
-Zaproponowałbym McDonald's, ale musielibyśmy pojechać do Roseland
-Faktycznie, to bardzo romantyczne, a wiesz dlaczego? Bo każdy chłopak, który chciał mi zaimponować zabierał mnie do restauracji, gdzie jedliśmy przedziwne sałatki i inne takie, a prawdą było, że wolałabym nuggetsy i frytki. Jestem dzieciakiem, ale chociaż jestem sobą
Spojrzałem na nią z uśmiechem i myślą, ze chyba pierwszy raz powiedziała o sobie coś tak długiego.
Przez większość czasu stąpałem, można powiedzieć, po omacku,bo tak naprawdę trudno mi było rozgryźć o co jej tak naprawdę chodziło. Nie sądziłem żeby mi zawsze wychodziło, ale jakiś cud doprowadził nas do właśnie tego momentu.
- Lubię twojego wewnętrznego dzieciaka w takim razie. Ma sporo wspólnego z moim. A poza tym, powinnaś częściej się otwierać, dowiaduje się wtedy ciekawych rzeczy, McToast
Tym jednak razem, Braelyn ani mnie nie dźgnęła za to przezwisko ani nie przekręciła oczami. Uśmiechnęła się a ja podejrzewałem, że wspominała tamtą noc.
Wydawało się, że upłynęło od niej znacznie więcej czasu niż miesiąc.- Zawsze było tyle rzeczy, które chciałam powiedzieć - odparła trochę poważniej- ale szybko się przekonałam, że ludzie wolą mówić niż słuchać, więc częściowo się zamknęłam. Częściowo,
- Przy mnie możesz spokojnie nawijać ile chcesz
Przerwaliśmy naszą rozmowę, bo zajęliśmy stolik na zewnątrz jednej z lepszych, jak mi się wydawało, pizzerii w mieście. W środku musiało być strasznie duszno, ale na dworze, pod wielkimi parasolami nawet nie odczuwało się tak upału.
Kelner szybko przyniósł menu, a ja byłem zdziwiony gdy Braelyn wymieniła szereg składników których nigdy nie jadała na pizzy, a potem stwierdziła, że reszta jej pasuje. Udało nam się pójść na kompromis i pierwszy raz uświadomiłem sobie, że była naprawdę bezproblemowa.
- To jakie są te rzeczy, które zawsze chciałaś powiedzieć?- zapytałem, chwilę po tym jak pizza leżała już pomiędzy nami
- Że dla takiej pizzy można zabić - odparła i spojrzała na danie - To nie jest tak, że zrobiłam tego listę, musiałabym pomyśleć.
- Dobrze, że mamy jeszcze tyle czasu
Faktycznie mieliśmy sporo czasu, bo wcale nam się nigdzie nie spieszyło i zdawało mi się, że oboje chcemy spędzić trochę czasu w swoim towarzystwie po tym jak sobie wszystko wyjaśniliśmy.
Około piątej zrobiło się już trochę chłodniej i Braelyn nawet nie marudziła przy spacerze przy głównej ulicy. Za to uwielbiała liczyć czerwone sukienki na wystawach i mężczyzn, którzy czekają na swoje partnerki przed sklepami.- Wyrażę teraz kontrowersyjną opinię- oznajmiła po jakimś czasie- Nie powinno się patrzeć krzywo na facetów którzy chcą chodzić w sukienkach, tak samo jak nie powinno się patrzeć inaczej na kobiety, które decydują się ścinać swoje włosy.
- Wcale mnie to nie dziwi. Nie wiem czemu taka uwagę zwracamy na ubrania albo fryzury, w sumie to nie to decyduje o człowieku.
- Dokładnie. I chociaż uważam, że feminizm powinien w dalszym ciągu działać, to dziwne jest to, że kobiety wywalczyły sobie prawo do chodzenia w spodniach, a faceci, którzy chcą się ubierać inaczej są dyskryminowani
- Może nie mają siły przebicia? Albo nie zależy im na tym tak bardzo. W sumie nigdy o tym dłużej nie myślałem.
- Zapowiada się w takim razie długa noc- stwierdziła i się uśmiechnęła
A w tym uśmiechu był jakiś taki spokój i dobry humor, że postanowiłem złapać ja za rękę i chyba było go dobre posunięcie bo wcale nie zaprotestowała.
- Lubię kiedy mnie słuchasz i udajesz, że nie pieprzę głupot. To podnosi moja samoocenę.
- Nie sądzę, żebyś potrzebowała kogokolwiek do podniesienia swojej samooceny
- Ale ty nie jestem kimkolwiek. I tak bardzo jak mnie nie obchodziło to gdy Maggie nazwała mnie suką, tak bardzo mnie przejęło, gdy powiedziałeśm że nie byłabym dobra dziewczyną.
- Zawsze będziemy do tego wracać? Ile razy cię mam przepraszać?
-Nie chce żebyś mnie przepraszał, bo już dawno o tym zapomniałam. To był tylko przykład, że akurat twoje zdanie jest dla mnie ważne
- Ale nie wtedy, gdy chciałem namówić cię na pizzę z czekolada
- Czasami też muszę uprzeć się przy swoim. Ale kto wie? Może kiedyś mnie namówisz.- wzruszyła ramionami
- Wiesz, jesteś dzisiaj wyjątkowo miła
- A ty dzisiaj wyjątkowo nie jesteś zmieniającym zdanie głupkiem
- Dzięki, dobrze widzieć u siebie poprawę.
- Miałam nadzieję, że nadejdzie ten dzień kiedy będę mogła wreszcie to powiedzieć.
CZYTASZ
lyrics & melody
FanfictionShe didn't want him to save her She wanted him to runaway with her