Brad
Kilka dni później zdawało mi się, że sytuacja w naszej paczce zaczyna wracać do normalności. Maggie jakoś się odechciało rzucać ukrytymi obelgami w stronę Braelyn, z czego ona sama chyba była ucieszona, bo mówiła więcej niż zazwyczaj,a smutek z jej twarzy znikał coraz częściej. Michael zapomniał o małej spinie z Maggie, a Tristan i Ashton doszli do wspólnego porozumienia, że sos tysiąca wysp jest lepszy od amerykańskiego. Kłócili się o to trzy dni.
Szybciej niż się też spodziewałem, nadszedł 28 lipca, a co się z tym wiązało- posunąłem się kolejny rok do przodu, a moim obowiązkiem było zorganizowanie imprezy, o którą chłopaki męczyli mnie tak naprawdę od pierwszego dnia wakacji.
Zresztą, faktycznie chodzenie po mieście bez celu zaczynało być już nudne i potrzebowaliśmy trochę urozmaicenia.
Wysłałem więc moich rodziców na weekend do ciotki, która mieszkała w drugiej części miasta, zaprosiłem parę osób, chłopaki zadbali o odpowiednie zaopatrzenie, a Bryana i Crystal uparły się, żeby zrobić jakieś dekoracje. Od razu zastrzegłem im, że kolorowe bannery odpadają.
O dziesiątej impreza trwała już na dobre, a ja wreszcie mogłem chwilę odetchnąć po małej rundce wśród wszystkich gości, których wypadałoby chociaż przywitać i zapytać co słychać.
Dostrzegłem Tristana, Bryane i Braelyn przy małej wysepce kuchennej i do nich podszedłem. Wyglądali jakby się całkiem dobrze bawili, a mnie na tym zależało. Zwłaszcza jeśli chodziło o Braelyn. Długo musiałem ją przekonywać, że nie zaprosiliśmy aż tyle nieznajomych osób, jak jej się mogło wydawać. Nie wyszło mi to za dobrze. Całe szczęście, Tris miał lepsze gadane.
- Słuchaj Brad- zaczął niemal od razu wyżej wspomniany- wierzysz, że ta tutaj Braelyn Bluebell wdarła się kiedyś na koncert?
-Nie podniecaj się tak. Już ci mówiłam, że prawie nie był obstawiony. W sumie to wcale nie musiałam się na niego wdzierać
Braelyn jak zwykle wypowiedziała to ze wzruszonymi ramionami, ale tym razem tajemniczy uśmiech błądził po jej ustach i zdawało mi się, że musiała być trochę wstawiona. Wiedziałem, że nie powinienem ufać Trisowi za bardzo w tej kwestii, ale przecież Michael też się gdzieś kręcił wokół. Ewentualnie obściskiwał się z Crystal w jakimś kącie.
W sumie to było bardziej prawdopodobne.
-Ciekawe czego jeszcze dowiemy się po paru kieliszkach- zachichotała Bryana
-Obiecuję, że już nic wam nie powiem. I żadna ilość wina wam nie pomoże
-Mam pomysł- zaczął Tristan
-O nie- pokręciłem głową
-Przysięgam, tym razem, to dobry pomysł!
Nie zdążyłem jednak usłyszeć kolejnego genialnego pomysłu Tristana Evansa, bo zostałem złapany za ramię i mocno odciągnięty od przyjaciół. Momentalnie się odwróciłem, a za moimi plecami stała Maggie z małym pudełkiem w dłoniach.
-Nie mogę uwierzyć, że mnie pominąłeś- powiedziała z uśmiechem, kręcąc głową- Możesz na chwilę?
Nie mogłem przyznać, że nie byłem zaskoczony tą nagłą uprzejmością ze strony Maggie, ale pomyślałem, że może zrozumiała, że trochę przeginała ostatnimi czasy i postanowiła się zrekompensować. W każdym razem, odszedłem z nią kawałek od kuchni i z całkiem sporą przyjemnością wysłuchałem wszystkiego co miała mi do powiedzenia. Z trudem utożsamiałem tę dziewczynę, która stała przede mną, z tą, która obrażała Braelyn po tym, jak u mnie nocowała.
- I oby następny rok był jeszcze lepszy dla naszej znajomości- zakończyła swoje życzenia i złożyła szybki pocałunek na moim policzku, po czym odeszła z tajemniczym uśmiechem.
Była pijana, czy co? Zmarszczyłem brwi, patrząc na prezent, który trzymałem w rękach, a potem poszedłem go zanieść na stół z innymi podarunkami.
Oczywiście po drodze zaczepiło mnie parę osób, w tym Connor i James, więc nie uniknąłem ani jednej rozmowy oraz możliwości do stuknięcia się kieliszkami. Jednak pomimo to wszystko czułem się dziwnie przytłoczony wszystkim co się działo wokół. Ludzie ciągle się przemieszczali, ktoś ciągle zmieniał muzykę, a gdzie się nie odwróciłem, stał już ktoś z butelką gotowy ze mną pić.
Kiedy więc wyrwałem się ze szponów swojej własnej imprezy było kilka minut po dwunastej, a ja dostrzegłem Braelyn siedzącą na schodach prowadzących na górę, z kieliszkiem wina w dłoni. Nie wyglądała jakby się nudziła i przypuszczałem, że czerpała przyjemność z obserwowania innych.
Podszedłem do niej i przysiadłem obok. Faktycznie miała całkiem niezłe pole do manewru. Mogła wszystko obserwować i w dodatku nie zwracać na siebie uwagi.
-Jak się bawisz, McFlurry?- zaczęła z uśmiechem- Oby dobrze, bo są twoje urodziny i głupio by było, gdyby ci się jednak nie podobało...
Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową.
Gdy widziałem ją ostatni raz z Trisem i Bryaną była ledwo wstawiona. Teraz mogłem spokojnie powiedzieć, że była pijana, chociaż nie było tego widać na pierwszy rzut oka.
-Beznadziejnie. Wszyscy albo gadają, albo piją, albo tańczą. Możesz sobie wyobrazić?
-Faktycznie, zupełnie bez sensu. No i te wszystkie prezenty, gdzie ty to upchniesz w ogóle?
-Właściwie to myślałem, żeby wynająć na nie kawalerkę,ale może jakoś upchnę do szafy. A ty jak się bawisz?
-Świetnie. Jest dużo wina, Tristan co trochę wysyła mi nowe pomysły, które ściąga z Pinteresta, którego mu pokazałam i spławiłam jakiegoś chłopaka mówiąc mu, że jestem lesbijką. Dużo dzisiaj osiągnęłam.
-Lepiej nie mów Mike'owi... To który do ciebie podbijał?
Szczerze mówiąc trochę mi się nie podobało, że nasi wspólni znajomi gdzieś zaginęli w akcji i zostawili pijaną Braelyn samą w towarzystwie tylu nieznanych jej chłopaków. Co prawda, do wszystkich z nich miałem zaufanie, bo byli to nie tak dalecy znajomi, ale i tak...
-Hm... Chyba się przedstawił, jak mu tam było? Chris? Christian? Chyba coś w ten deseń, nie mogę sobie przypomnieć
-Jeśli Chris to bardzo dobrze, że spławiłaś go w ten sposób. Inaczej by się nie odczepił, uwierz mi.
-Wierzę ci, McFlurry- stwierdziła śmiejąc się- Hej, zdradzić ci sekret?- spytała nagle pochylając się w moją stronę i patrząc prosto w oczy
Jak do tej pory nie zauważyłem w jej zielonych oczach aż tyle życia co o tej dwunastej w nocy w moje urodziny. Nie wiedziałem tylko, czy było to spowodowane alkoholem, czy czymś innym.
-Jaki sekret?- zapytałem szepcząc tak jak ona, jakbyśmy byli dzieciakami
-Uważaj na Maggie. Ona ma oko na ciebie, McFlurry
Myślałem, że wybuchnę śmiechem i tak się też stało. Nie wiedziałem, czy bardziej rozbawiła mnie treść tego sekretu, czy sposób w jaki Braelyn go wypowiedziała.
W życiu nie pomyślałbym, że Maggie może cokolwiek do mnie mieć. Byliśmy przyjaciółmi i tylko tyle. Chociaż jej zachowanie tego dnia było raczej dziwne, w ogóle nie przypuszczałem, żeby było spowodowane jakimiś uczuciami do mnie.
-Jesteś pewna, że nie chcesz się położyć?- spojrzałem na nią, trochę się obawiając, że przesadziła z piciem- Wiesz- zacząłem próbując naśladować jej ton- moja kołdra tęskni za zrzucaniem jej na podłogę dziesięć razy w ciągu nocy
- Jeszcze kiedyś sobie przypomnisz o tej rozmowie- odparła całkiem pewnie, a potem zaczęła mi się przyglądać- Masz naprawdę ładne oczy, Bradley. Nic dziwnego, że Maggie na ciebie leci...
I chociaż po tym zdaniu, Braelyn zaczęła już mówić kompletnie od rzeczy, co zrzuciłem na alkohol i zmęczenie, nie byłem pewien, czy i ten fragment mogłem jeszcze uznać za prawdziwy.
![](https://img.wattpad.com/cover/143389924-288-k301686.jpg)
CZYTASZ
lyrics & melody
Fiksi PenggemarShe didn't want him to save her She wanted him to runaway with her