45. Sumienie

322 26 1
                                    

Mocniej ścisnęłam dłońmi kierownicę. Drążenie tego wspomnienia w niczym mi nie pomoże. Zrobiłam to i nic tego nie cofnie. Muszę z tym jakoś żyć, choć nie potrafię zapomnieć tego widoku, krwi i przerażonego spojrzenia Todda błagającego o litość. To był tylko dzieciak...
Gwałtownie zatrzymałam samochód na podjeździe domu, w którym mieszka rodzina jednego z ofiar.

-... Monic? Słuchałaś mnie w ogóle?

-Hm?- zdezorientowana spojrzałam na Sam'a. Kurde, całkowicie się odłączyłam, nawet nie zwróciłam uwagi na to czy coś do mnie mówi.

-Co się z tobą dzieje?

Westchnęłam.

-Przypomniało mi się coś co zrobiłam pod wpływem... demonicznej krwi. Ale nie mówmy o tym teraz. Musimy zająć się sprawą.- pośpiesznie wysiadłam z Impali, a szatyn za mną.

Podeszliśmy do drzwi domu, zapukałam w nie dwa razy. Po chwili otworzyła je starsza szatynka, prawdopodobnie matka ofiary.

-Pani Wetts?- zapytałam, a kobieta skinęła głową na tak.

-Jestem agentka Blake, a to mój partner agent Reaken- wyciągnęliśmy jednocześnie nasze odznaki.- Jesteśmy tu w sprawie śmierci Pani syna. Musimy zadać kilka pytań.- powiedziałam z uprzejmością.

-No dobrze, wejdźcie.- kobieta wpuściła nas do środka i zaprowadziła do salonu.

Usiedliśmy na kanapie, a Pani Wetts w fotelu na przeciwko.

-Może się czegoś napijecie?- zapytała z smutkiem w oczach.

-Dziękujemy, nie trzeba. Przykro nam z powodu Pani syna.- powiedział Sam z szczerym współczuciem.

Czy Todd też miał rodziców? Czy też boleśnie przeżywali jego śmierć?

-Czy coś dziwnego działo się w nocy gdy umarł? Czuła Pani albo ktokolwiek z domowników jakieś dziwne zapachy, może światło mrugało?

Kobieta zmieszała się pytaniami i chwilę się zastanawiała.

-Nie, ale... zrobiło się zimno. Tak nagle. Mimo że okna były zamknięte.

-Rozumiem. A czy w ostatnim czasie bywał w jakiś dziwnych miejscach?

-Nie wiem...

-Oczywiście że nie wiesz. Nigdy jakoś specjalnie się nim nie interesowałaś.- w progu wejścia do salonu ustała na około trzynaście lat dziewczynka z związanymi w wysoki kucyk brązowymi włosami. Skrzyżowała ramiona z ponurą miną.

-Kassy przestań tak mówić.- kobieta podniosła głos przy tym prawie się nie popłakała. Dziewczynka jednak nie wzruszyła się reakcją matki. Kassy przeszła do kuchni.

-Przepraszam za nią, ostatnio trudno nam się porozumieć.- kobieta poprawiła się na fotelu przecierając dłonią twarz.

-Czy mogłabym z nią porozmawiać?- zapytałam, a kobieta skinęła głową.

Wstałam z kanapy i skierowałam się w kierunku gdzie zniknęła dziewczynka. Weszłam do kuchni i zastałam ją siedzącą przy kuchennej wysepce pijącą sok z szklanki.

-Kassy, tak?- zapytałam, a szatynka spojrzała na mnie.- Możemy porozmawiać o twoim bracie?- szatynka niemrawo przytaknęła.

-Wiesz może co mogło mu się przytrafić?- usiadłam na krzesełku obok niej. Westchnęła przyglądając się szklance.

-Od pewnego czasu spotykał się z taką jedną, Roxy, nawet miła. Chodzili razem w różne miejsca. Ostatnio modne zaczęło być wchodzenie w nocy do starego hotelu Pani Cheser. Podobno tam straszy, jak dla mnie to była bujda, ale...

Supernatural Life | S. W. | ZawieszonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz