59. Dobry glina

309 23 0
                                    

Monic zacisneła dłonie na umywalce i pochyliła się nad nią. Od wydarzeń na farmie Cassity minęło już kilka dni. W ich czasie granatowowłosa odczuła skutki tego co zrobiła, gwałtowne osłabienia, czarna krew z nosa czy kłopoty z swoimi zdolnościami, ale nie tylko miała fizyczne problemy. Meczyły ją też wyrzuty sumienia, które prześladowały ją w nocy w snach, a raczej koszmarach. I nie można powiedzieć, że Monic nie próbowała przyznać się, powiedzieć Sam'owi i Dean'owi o tym. Ale zawsze gdy już udało jej się zebrać w sobie by się przyznać coś zawsze stawało na drodze przez co odciągała tą rozmowę w nieskończoność.

Monic odkręciła kran i obmyła twarz chłodną wodą. Chwyciła wiszący obok umywalki ręcznik i starła nim wilgoć z twarzy. Uniosła głowę i spojrzała w swoje odbicie. Musiała przyznać, że jej cera zrobiła się bladsza niż normalnie powinna być. Skupiła się. Jej oczy przybrały barwę ognistej czerwieni. Świeciły się, ale po chwili zaczęły jakby migać i czerwień zniknęła jak gasnące światło. Uratownie duszy Ellie kosztowało ją bardzo dużo i jeśli nic z tym nie zrobi to to przed czym ostrzegał ją Crowley stanie się na prawdę. Ona po prostu chciała pomóc, wykorzystać swoje zdolności w dobrym celu, a okazało się że jeszcze bardziej utrudniła sobie życie właściwe cały czas sobie utrudnia. Ta jej druga połowa to robi, a jednak bez niej nie byłaby tak dobrym łowcą choć raczej ta druga połowa narobiła większych szkód niż dobra.

Granatowowłosa wyszła z łazienki i idąc korytarzem skierowała się w stronę kuchni. Dziś dość długo spała bo do późna miała kłopot z zaśnięciem. Martwiła się i to bardzo, ale nie o siebie tylko o wielkoluda, który spał obok niej. Zauważyła że z Sam'em jest coś nie tak, odkąd wrócili z farmy po pierwszej próbie, którą przeszedł. Z jego zdrowiem dzieje się źle. Oczywiście mówił że wszystko jest dobrze, że nic mu nie jest, ale Monic czuła że to nie jest do końca prawda. Próbowała z nim porozmawiać o tym, ale mówił to samo, że jest dobrze i by się nie martwiła. Może i mogłaby w to uwierzyć, ale raz znalazła w koszu chusteczkę z plamami krwi. I to dało jej do myślenia, że te próby by zamknąć Piekło są ryzykowne i najwyraźniej mogą szkodzić zdrowiu Sam'a, a nawet być jego końcem, tą myśl jednak próbowała odgonić od siebie choć w głębi czuła obawę, że to może być prawda.

-Dzień dobry.- powiedział enuzjastycznie Dean gdy Monic weszła do kuchni. Kobieta spojrzała na niego jeszcze czując zaspanie i delikatnie się uśmiechnęła.

-Dzień dobry.- odpowiedziała i podeszła do półki by zrobić sobie kawę. Włączyła ekspres do kawy i zaczęła czekać aż życiodajna mikstura zrobi się.

-Dobrze spałaś?- zapytał blondyn kończąc jeść jedzenie, które niedawno sobie zrobił.

-Tak.- burkneła pod nosem zapatrzona w ekspres do kawy. Blondyn zmarszczył brwi i spojrzał w jej kierunku.

-Serio? A nie wyglądasz wcale na wypoczętą, raczej jak zombie.- końcówkę zdania powiedział żartując, ale granatowowłosa nie zareagowała.

Kawa w końcu zrobiła się i Monic mogła nalać ją sobie do kubka. Chuchneła na gorący napój i napiła się. Uśmiechnęła się pod nosem czując przyjemne ciepło w przełyku i z kubkem w ręku usiadła przy stole na przeciwko Dean'a.

-To męczące, wiesz?

-Ale co?- zapytała Monic nierozumiejąc o co chodzi Dean'owi.

-Ty i Sam. Oboje nic nie mówicie, a widzę że coś jest nie tak. Ty często nie wiadomo czemu jesteś zmęczona, a Sam udaje że dobrze się czuję po tej pierwszej próbie choć to nie jest prawda.

-Tak, z Sam'em jest coś nie tak, ale on usilnie pokazuje że jest wszystko dobrze.

-A co z tobą? Odkąd wróciliśmy z farmy Cassity zachowujesz się trochę inaczej.

Supernatural Life | S. W. | ZawieszonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz