W drodze do obozowiska nikt się do siebie nie odezwał. W zasadzie wyglądało to tak, że Bellamy i Clarke szli z przodu, z asekuracją Echo z tyłu.
Clarke cały czas myślami była z tym, co mówiła jej wcześniej Madi, a później z tym, jak Bellamy zachowywał się względem Echo. Nie podobało jej się to, że notorycznie jej bronił. Echo cały czas pokazywała, że jest ze wszystkim na nie, a tym razem jeszcze podsyciła ogień, zachowując się w ten sposób, a nie inny.
Wyciągając pistolet w stronę przyjaciół logicznym powinno być, że będą wściekli, jednak jeden z nich na takiego nie wyglądał. O co chodziło tak naprawdę? Czy Bellamy miał coś do Echo i na odwrót?
- Nie rozumiem Twojego zachowania - powiedział nagle Bellamy.
Ta uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
Oboje tego nie widzieli, bo szli z przodu.- A co masz rozumieć, Bell? Po prostu grzecznie przychodzimy w trójkę do obozu. Ty, jako król z kosmosu - zaakcentowała słowo król. - A ty, Clarke, jako królowa. No wiesz, raczej rządziłaś na ziemi podczas naszej małej nieobecności. Dlatego zdecydowałam, że przyprowadzę Ciebie. Między innymi dlatego nie chciałam, abyście otwierali bunkier. Na nasze nieszczęście Octavia oszalałaby, Abby zapewne dalej ma pozostałości z czipa Allie, a Kane i Jaha? Cóż, są bezużyteczni. Zeke będzie miał ciężki orzech do zgryzienia.
Clarke gwałtownie odwróciła się na imię, którego nie znała. Na imię osoby, o której istnienia nie miała pojęcia.
- A kim jest Zeke? - ignorując całą poprzednią, pracochłonną wypowiedź Echo, Clarke chciała teraz tylko znać tożsamość tajemniczej osoby.
Bellamy szturchnął Clarke zapewne po to, aby już o nic nie pytała. Cóż za idiotyzm. Griffin zaczynała denerwować jego postawa. Zachowywał się bardzo dziwnie i wiedziała, że jak będą mieć chwilę wolności, powie mu wszystko, co myśli. Jednak teraz nie było takiej opcji.
- Zaraz go poznacie. To mój stary znajomy - wyminęła ich i zatrzymała, aby na nią spojrzeli. - Żartowałam. Nie jest starym znajomym, ale jest tu ktoś, kogo znam bardzo i nie spodziewałam się jeszcze zobaczyć.
Clarke dziwiło to, jak szybko i z łatwością Echo im opowiadała o obozie. Czyżby była to pułapka?
Oby Bellamy ocknął się z tego otępienia - pomyślała w tamtej chwili.
- Oh, no i jesteśmy. Idźcie przodem - zakomunikowała i uśmiechnęła się do Bellamy'ego.
Moment, co to było?
Clarke poczuła się zazdrosna, mimo że był to tylko uśmiech. To wszystko było tak podejrzane i zamiast uzyskać jakieś odpowiedzi, Echo dostarczała kolejnej dawki pytań. Pytań bez odpowiedzi.
Gdy weszli do obozu, wszystkie oczy skupiły się na nich.
Z jakiegoś prowizorycznego namiotu wyszedł młody chłopak i posłał szeroki uśmiech Echo, która po chwili się zmyła.
- Clarke Griffin i Bellamy Blake. Miło mi was widzieć. Zechcecie wejść? - powiedział nieznajomy i wskazał namiot.
Clarke i Bellamy przytaknęli. Właściwie to jaki mieli wybór? Nie znali tych ludzi. W dodatku nie mieli swoich broni, co tylko utrudniało sprawę.
Clarke do namiotu weszła pierwsza. Za nią poszedł Bellamy, a na końcu nieznajomy.
- Na imię mi Zeke. Zapewne Echo coś o mnie powiedziała. Czasem bardzo się rozgaduje, ale taka już jest.
Clarke prychnęła niezadowolona, a Bellamy niepewnie się uśmiechnął.
- Nie odzywacie się. Czy Echo powiedziała coś niestosownego?
CZYTASZ
Nadal Mam Nadzieję | Bellarke
FanficGdy kosmos i ziemia spotykają się ponownie... start Wrzesień 2017 koniec Sierpień 2018 Wszelkie prawa zastrzeżone.