Rozdział 12. ''Just tell the Truth''

1.1K 75 56
                                    

Bellamy i Clarke wyszli z namiotu od razu po tym, jak zrobił to Zeke.

Mieli zamiar szukać Echo, ale ta jakby na zawołanie ''wyrosła'' przed nich z tym swoim specyficznym uśmiechem.

Spojrzała najpierw na Clarke, a potem dłużej zatrzymała swój wzrok na Bellamy'm.

Brunet dziwnie się poruszył w miejscu, jakby coś chciał powiedzieć, ale jednak się wstrzymał.

- Nie powiedziałeś jej? - Echo spojrzała po raz kolejny na Blake'a, który teraz wlepił zdziwione oczy w zdezorientowaną Griffin.

Blondynka stała dosłownie obok, niezbyt wiedząc o co chodzi, ale domyślając się.

- Ja... - zaczął Bellamy, ale przerwano mu.

Clarke ruszyła w stronę bramy obozowiska i czekała przed wejściem na Bellamy'ego, który teraz zwrócił się w stronę uśmiechniętej Echo.

- Myślałem, że coś ci wpadło do oka. O co chodziło? To jakieś końskie zaloty czy jak?

Echo roześmiała się krótko, a potem podeszła bliżej niego. Praktycznie stykali się nosami.

- Nie miałam wyboru. Po prostu musiałam wyglądać wiarygodnie. Nie bój się, nie skrzywdzę Twojej starej miłości. W morzu jest wiele ryb i Clarke na pewno znajdzie sobie kogoś stąd. Zeke pokazuje, że czegoś ode mnie oczekuje, więc grzecznie proszę, poudawaj mojego chłopaka aż odejdzie w cholerę.

Bellamy niepewnie przytaknął i pożegnał się z Echo, a potem podszedł do Clarke, która czekała przy bramie obozowiska.

Choć nie rozumiał, czemu Echo pokazywała ten udawany związek przy Clarke. Nie miało to sensu.

- Możemy iść? - blondynka nie ukrywała swojego zirytowania i zażenowania. Nie chciała tego oglądać. Ba, nie sądziła, że to prawda, aż zobaczyła wszystko na żywo.

Ruszyli w stronę lasu.

Clarke czuła się okropnie. To wszystko, co czuła do Bellamy'ego jakby w momencie spotęgowało. Nie sądziła, że będzie się czuć jeszcze gorzej. Trzymanie prawdy w sobie również ją bolało. Chciała mu wszystko powiedzieć, ale teraz tym bardziej nie mogła. Problemem była Echo, która była dziewczyną jej przyjaciela. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

- Co tak milczysz? Może pogadamy? - zagadał Bellamy.

Clarke odwróciła się w jego stronę i zauważyła uśmiech. Nie ten, którym czasem ją witał. To był inny, nowy uśmiech.

- Jasne, zarzuć tylko temat - odpowiedziała Clarke i również się uśmiechnęła. Nie ukrywała, że potrzebowała zwykłej, lekkiej rozmowy.

Bellamy chwilę milczał. Zastanawiał się nad czymś, aż otworzył buzię i spojrzał na Griffin, która patrzyła w zupełnie inną stronę. Nie widziała go, dlatego też Blake mógł legalnie się na nią patrzeć.

Nie wiedział, o co chodziło z zachowaniem Echo. To znaczy wiedział, ale jej powód był dziecinny, a tym bardziej to, że się na to zgodził. Oby tylko nie zabrnęło to za daleko.

Chciała, żeby przez jakiś czas udawali ''parę'', bo Zeke zaczął się do niej przystawiać. Bellamy się niechętnie zgodził, aczkolwiek wiedział, że i tak kocha Clarke, i to się nie zmieni. Nie chciał, żeby to się zmieniło. Jego uczucie do niej było bardzo silne.

- Co robiłaś tutaj sama? To znaczy..., jeszcze przed poznaniem Madi.

Clarke wstrzymała oddech i niepewnie spojrzała na Bellamy'ego. Co miała mu powiedzieć?

''Rozpaczałam, chciałam zakończyć swoje życie?''

Nie, tego nie mogła mu powiedzieć, więc zostało tylko jedno.

Powiedzieć trochę prawdy, a potem... urwać temat.

- Szukałam sposobu na przeżycie. Z początku było bardzo ciężko nawet znaleźć wodę, ale z czasem... nawet to było proste. Z jedzeniem było podobnie, z tym, że szybciej je znalazłam. Później próbowałam znaleźć lepszy schron, niż laboratorium Beki. A potem... cóż, jakoś zleciało.

Clarke mówiąc to wszystko patrzyła na drogę przed nimi.

Prawie że zbliżali się do Polis, więc mogła urwać tę rozmowę, a Bellamy i tak chyba nie chciał dopytywać.

Cholera. Czuł, że nie mówiła mu wszystkiego. Ba, na pewno jedna część była prawdą, ale... po prostu ukrywała coś ważnego.

W dodatku przerwała tę rozmowę, bo byli już nogą w Polis. Oznaczało to, że ich poważnych rozmów nadszedł koniec. A przynajmniej teraz, bo później i tak będzie chciał się dowiedzieć dokładnie wszystkiego.

Polis

Raven siedziała na gruzach, czekając cierpliwie na powrót Clarke i Bellamy'ego.
Była zdumiona tym, że znowu tworzyli zespół, mimo iż byli odseparowani od siebie na tyle lat. Wiedziała też, że Bellamy cały czas o niej myślał. Kochał ją cholernie mocno. Nie widział świata poza nią. Clarke była jego nadzieją.

Reyes była pewna, że Bellamy będzie się upierał i nie wyzna za szybko swoich uczuć. Podobnie jak Clarke, która zaczęła znowu patrzeć na niego tym wzrokiem. Dokładnie tym, jakim go darzyła. Brunetka wiedziała, że oboje czuli to samo. W zasadzie każdy ich przyjaciel to wiedział.

- Jesteśmy! - krzyknęła Clarke.

Porozmawiała chwilę z przyjaciółmi, a potem podeszła do Madi, która dłubała w ziemi jakimś patykiem.

- Jak było, mamo? - zapytała z uśmiechem i spojrzała dyskretnie na Bellamy'ego, który strzeszczał reszcie, po co byli w obozowisku.

Clarke przewróciła oczami i wróciła wzrokiem do Madi, która głupkowato się uśmiechała.

- Madi, musimy zająć się sprawami ważnymi. A zresztą nie zdążyłam. Jest z Echo.

Madi wytrzeszczyła oczy. Nie mogła uwierzyć w słowa Clarke. Przecież on na nią patrzył jak na obrazek! Był zakochany, a Clarke najwyraźniej tego nie widziała.

- Wrócimy do tego. Ukrywasz coś, mamo!

Clarke przewróciła oczami i ruszyła w stronę reszty.

Teraz już mogli odkopać bunkier.

- - -
(rozdział został poprawiony 24.02.2022)
Dziękuję za wszystkie miłe słowa!

- - -
Okej, to teraz o odcinku trochę.

Co sądzicie? Jak dla mnie był świetny.

''Red Queen'' na pewno zaliczę do moich ulubionych odcinków The100. Jestem okropnie zaskoczona grą aktorską Marie. Jest prześwietna i proszę się ze mną nie kłócić na ten temat.

''YOU'RE WONKRU OR YOU'RE THE ENEMY OF WONKRU'' - najlepszy cytat tego odcinka i oby więcej, błagam.

Nadal Mam Nadzieję | Bellarke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz