Rozdział 17. ''I Feel the Same''

1.1K 67 38
                                    

Clarke po tych słowach czuła się przytłoczona i winna, że przed wylotem w kosmos nie odbyli tej rozmowy. Powinni już wtedy zacząć rozmawiać jak dorośli.

Nie wiedziała jak odpowiedzieć na jego słowa. Właściwie chciała uniknąć wyznawania wszystkiego, bo się panicznie bała jego reakcji. Jednak po krótkiej chwili doszło do niej, że Bellamy wydoroślał i już nie był tym pyskatym gówniarzem, z którym nie mogła się dogadać na początku ich pobytu na ziemi.

Miała pewność, że nie będzie się z niej wyśmiewał, dlatego, zaczęła mówić.

- Cóż, nawet nie wiem od czego zacząć. Właściwie dalej nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. I prawdę mówiąc, trochę się wstydzę.

Bellamy ukazał swój piękny uśmiech, a Clarke czuła, że jej twarz się stała się czerwona.

Jak to było możliwe? Z wrogów stali się swoimi miłościami?

- Nie pomagasz, Bellamy. Naprawdę się krępuję - Bellamy wstał, a potem podszedł do okna, żeby dać Clarke trochę swobody. - Gdy wylecieliście w kosmos, wzięłam pod uwagę za i przeciw. Za było tym, że będziecie tam bezpieczni i szczęśliwi. Przeciw... prawdopodobnie nie przylecicie i nie zobaczę was już nigdy.

Clarke poczuła słone łzy, które szybko otarła i podeszła do Bellamy'ego, kładąc mu swoją dłoń na rękę.

- Byłam zła na siebie, bo nigdy nie powiedziałam Ci, co czuję. Zawsze traktowałam Cię tylko jako przyjaciela, a już dawno nim nie byłeś. Zostałeś moją miłością już dawno. Dawno przed wylotem. Wiem, że celowanie do ciebie bronią nie było dobrym pokazaniem tego uczucia, ale byłam zdesperowana i chciałam, żebyś miał miejsce w bunkrze. Poza tym, byłam zrozpaczona, gdy doszło do mnie, że już mogłabym Cię nie zobaczyć... Co w zasadzie się spełniło. Samo to, że teraz tu jesteś, dalej jest dla mnie czymś niewiarygodnie dziwnym i naprawdę cieszę się, że udało wam się przylecieć. - Clarke wzięła głęboki oddech, a potem powiedziała zwykłe, ale dla Bellamy'ego znaczące w tym momencie słowa. - Kocham Cię, Bellamy - Clarke spojrzała się na Bellamy'ego, który również miał zaszklone oczy.

Czuł to samo.

Clarke przybliżyła się do Bellamy'ego i połączyła ich usta w jedność. Teraz, gdy już znali swoje uczucia, nie przeszkadzało nic, aby byli szczęśliwi razem. Tym razem nikt nie mógł tego, co razem mieli.

Bellamy oddał pocałunek, uśmiechając się lekko.

W końcu był szczęśliwy.

Gdy odsunęli się od siebie, Bellamy przytulił mocno Clarke. Wiedział, że tego momentu nikt nie miał prawa zepsuć.

- Zostaniesz moją dziewczyną? - Bellamy spojrzał na blondynkę, która od razu energicznie pokiwała głową. - Cudownie, moja dziewczyno.

Clarke roześmiała się i wiedziała, że teraz była już szczęśliwa.

Po wszystkim, co się stało, wyszli szczęśliwi z chatki, ale ich uśmiechy zniknęły szybko.

Bowiem czekało na nich towarzystwo. Ludzie z obozowiska Zeke'a, a także on.

- Czyżbym przeszkodził? - Zeke uśmiechnął się zaczepnie, aczkolwiek wszyscy wiedzieli, że znaczyło to kłopoty.

Clarke automatycznie zakryła swoim ciałem Bellamy'ego. Nie wiedziała, czemu to zrobiła. Poza ochroną ukochanego, kierowała się sercem.

Bellamy jednak natychmiast odsunął Clarke od siebie. Teraz to on powinien ją chronić. Nie ona jego.

- Mów, czego chcesz. Echo z Tobą nie rozmawiała? - Bellamy patrzył na Zeke'a z podejrzeniem. Wiedział, że ten czuł coś do Echo. Natomiast nie miał pojęcia, jak to wykorzystać. Postanowił więc grać na zwłokę. - Źle zaczęliśmy... co powiesz na pewien kompromis?

Nadal Mam Nadzieję | Bellarke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz