3.1 - Ji Min

40 5 0
                                    


„Też uważasz, że to wszystko zdawało się być jakieś takie okropnie spokojne i cudowne? Jak w tamten dzień, gdy udało nam się polecieć na wyspę Incheon.... Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mógłbym mieć dosyć naszych wy(u)cieczek. I tego, że biegając nad kąpielisko czuliśmy się, jakbyśmy byli wiecznie młodzi. Odcinaliśmy się od ludzi, którzy spoglądali na nas z góry, z tą głupią wyższością, i zostawaliśmy tylko my. My i cały świat. Nie było już nakazów i zakazów. Nie było oczu, które strzegłyby nas przed przemożnym śmiechem i wygłupami. Nie było rąk, które odciągnęłyby nas od poczucia wolności. Było rajsko."

Stworzywszy własny Eden, Uciekliśmy się do tej utopii, By nacieszyć nirwaną.

Rok 2015. Ogień podskakiwał i tańczył w powietrzu, pstrykając delikatnie, jakby dostał w swe lekkie, ale zarazem pełne, objęcia drewniane kastaniety i bał się, iż sparzy się ich dotykiem. Chłopcy otaczali ognisko, zaglądając w płomienie tak głęboko, że ich zamyślone, sporadycznie tępe spojrzenia winny były już zginąć od bijącego w nie gorąca.

Byli na zupełnym odludziu, otoczeni przez porzucone, masywne kontenery pociągów towarowych, a na ścianie jednego z nich wyświetlali nagrania z minionych dni wakacji, jakie wykonał swoją nową kamerą Kim Seokjin, najstarszy z chłopaków. Znalezione w pobliżu meble, czyli dwie przestarzałe kanapy i modernistyczny, ale porządnie zniszczony fotel przysunęli do siebie, układając z nich kształt półksiężyca. Pośrodku rozpalili ognisko.

Największą kanapę zajmował Jeongguk razem z Yoongim. Jeon wyłożył się niemalże na całą długość starego, wciąż nieco wilgotnego po ostatnich deszczach mebla i ułożył głowę pełną ciemno-brąz włosów na udzie starszego przyjaciela. Yoongi hyung bawił się majestatycznie niewielkim, wręcz tycim w porównaniu do ogniska, płomykiem swojej zapalniczki. Słodkie spojrzenie ciemnych niby czekolada deserowa oczu błądziło między tym pierwotnym płomyczkiem, a dojrzałymi jęzorami ognia połykającymi teraz kolejny gruby kawał drewna, który Jimin dorzucił chwilę temu, by zaraz po tym natychmiast usiąść ociężale na podłużnym kanciastym fotelu, w ręku trzymając w połowie pełną butelkę soju, jaką chwilę temu bawił się jeszcze Namjoon, siedzący na naręczu mebla.

Najmocniej i najciężej, jakby chciał się z nim zjednoczyć, wpatrywał się w ogień Chłopiec o Świetlistym Uśmiechu. Fascynował go sposób, w jaki poruszał się ogień. Sprawiał wrażenie tak samo rozhuśtanego w świecie jak każdy z siedmiu chłopców. A jednak jego kolejne posunięcia były pewne, jakby doskonale wiedział, które cząsteczki powietrza chce teraz wymęczyć swym gorącem. Zajmujący miejsce u jego boku Seokjin miętosił w dużych dłoniach o krzywych palcach paczkę precelków oprószonych solą. Wyjął z niego dwa ciastka i podsunął pod nos Hoseokowi. Ten, zdziwiony, odsunął się na kilka centymetrów w tył, by móc przyjrzeć się temu, co pojawiło się przy jego ustach. Uśmiechnął się szeroko, biorąc w dłoń precle.

Seokjin bez większych przygotowań zrobił polaroidem, leżącym po jego lewej, zdjęcie Taehyungowi, Jiminowi i Namjoonowi, siedzącym prawie, że naprzeciwko niego i Hoseoka po drugiej stronie ogniska. Gdy fotografia wysunęła się z urządzenia, ten potrzepał nią delikatnie w powietrzu i podmuchał, by szybciej ukazał się efekt jego spontanicznego zrywu.

Nieco rozmazanych, uchwycił Taehyunga wpatrzonego hardo w płomień oraz wymieniających się spojrzeniami Jimina i Namjoona. Pokazał zdjęcie Hobiemu i zapytał:

- Czy my... mieliśmy się tutaj znaleźć? Żyć właśnie tak?

Hoseok zastanowił się nad odpowiedzią i żywo odparł „tak", święcie przekonany o swojej racji.

Dany mu czas z braćmi był właśnie tym, którego nigdy nie uzna za zmarnowanego.

Każdy uwięziony w zakrzywieniu swojej własnej rzeczywistości.

Niebo jest dziś niebieskie | BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz