"Nie mam Ci za wiele do powiedzenia. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia nikomu. Jest mi jedynie niedobrze na myśl o tym, co zrobiłeś. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie Ci to wybaczyć. Już raz to zrobiłem. Oczywiście nie w stosunku do Ciebie. I żałuję. Myślę, że gdybym wówczas uciekł, nie byłbym teraz w takim stanie - wycieńczony psychicznie, rozdarty, pełen nienawiści, zawodu i smutku. Bo właśnie takim mnie uczyniłeś swym "beztroskim skokiem". A oni? Pozostali? Sądzisz, że nie cierpią? Co sobie myślałeś, skacząc? Że w ogóle ich to nie obejdzie... jakby nigdy nic? Byłeś naszym promykiem słońca, a przeistoczyłeś się w powód naszej rozpaczy i bezradności."
Tyle okropieństw Za wspólnie spędzone lata.
"Długo zajęło mi, nim wybaczyłem Hoseokowi, zanim spojrzałem na niego tak, jak zwykłem to robić jeszcze przed tym, jak Jiwoo znalazła go nieprzytomnego umierającego na podłodze w jego pokoju. Zanim dotarło do mnie, że chciał opuścić nas wszystkich. Wyobraź sobie, jak ciężko mi było. Chciałeś, byśmy wszyscy byli dla niego wsparciem, a ja musiałem się zmuszać, by przekroczyć próg jego domu. Musiałem udawać, że go rozumiałem, choć wcale tak nie było. Bo czułem się tak zraniony, że nic nie było w stanie ocucić zmnie z poczucia zawodu.
Co mam więc począć w momencie, kiedy Ty zaszedłeś jeszcze dalej i postanowiłeś zabić się na naszych oczach?"
Nienawiść powoli napływała mi do oczu, Na tronie pospiesznie zasiadło Zdruzgotanie.
Rok 2015. Lato jakimś cudem wciąż utrzymywało się, lawirując pomiędzy nie tak gorącymi już promieniami Słońca. Jesień zaś ogromnymi krokami pokonywała Morze Japońskie, wywołując na jego powierzchni gwałtowne, masywne fale, które popychał porywisty wiatr. Czy była to odpowiednia pora, by wybrać się do Chuksan? Zdecydowanie nie. Zarówno rok szkolny, jak i ten studencki rozpoczęły się niecały miesiąc temu, toteż nie na miejscu było wybierać się praktycznie na drugi koniec kraju ot tak, dla przygody. Mimo to, nie było jednak wyboru - dwójka najstarszych rzucała się na pozostałą piątkę jak krokodyle na antylopy mocujące się z nieposkromionym nurtem rzeki, gdy tamci wyrażali niepewność co do realizacji planu bodajże cichymi, pełnymi zmęczenia westchnieniami.
- Planowaliśmy ten cholerny wyjazd od dawna. Jedziemy. - Rzucił niedbale drugi najstarszy w kolejności do słuchawki, przeczesując palcami bladej, lecz mocnej dłoni gęste, przefarbowane na platynowy blond włosy.
- Prawdziwy rok szkolny się jeszcze nie zaczął. Nas też na razie nic większego na uczelni nie czeka. Zbierajcie tyłki i jedziemy. - Powiedział głosem pełnym energii Seokjin i rozłączył się bez pożegnania. Nawiązawszy kontakt wzrokowy z Yoongim, uśmiechnął się, zaciskając wąsko wydatne wargi. - Obudziłeś te kluchy?
- Jeon coś tam jęczał, ale zrozumiałem tyle, że za pół godziny będą gotowi. Zgaduję, że Taehyung wciąż, tak jak on spał, nim zadzwoniłem, a Jimin chyba się już szykował, bo słyszałem suszarkę.
- No i cudownie! - klasnął w dłonie Seokjin, zadowolony, iż wszystko idzie po jego myśli. - Namjoon i Hoseok też niedawno wstali. Przed właściwym wyjazdem skoczymy jeszcze do sklepu kupić coś do żarcia, bo rano będą stękać, że nie mają, co jeść na śniadanie. Przypomnij mi o tym, bo oni najpewniej pójdą z powrotem spać. A przynajmniej Hobi z Jeonggukiem i Taehyungiem.
- Spoko - to odrzekłwszy, Yoongi legnął plackiem na kanapie, delektując się ciszą, jaką zapewniała mu trzecia w nocy. Zakłócała ją tylko pracująca pełną parą lodówka w pomieszczeniu obok.
Do Chuksan wjechali po piątej. Większość jeszcze spała, jednak, o dziwo, wraz z Yoongim i kierującym autem Seokjinem swe oczy trzymał otwarte również Jeongguk. Chłopcy postanowili, że nie będą budzić pozostałych i tak, Yoongi razem z Kookiem wyjdą na molo, przy plaży, a pozostali zostaną w aucie do śniadania (czyli wcześniej zakupionych w markecie gotowych kanapek oraz kilku ciepłych dań, które Jin zrobił u siebie w domu jeszcze przed wyjazdem) i odpoczną jeszcze trochę.
Siedzieli na molo aż do wschodu Słońca, ciesząc się jego ciepłymi promieniami. Nie mówili zbyt wiele, po prostu napawali się spokojem i ucieczką od zabieganej reszty świata. W pewnym momencie Yoongi objął młodszego od siebie o cztery lata Jeona i poklepał kilkukrotnie po ramieniu.
- Już szósta, czas ich obudzić. - Powiedział, a Jeongguk spojrzał na niego przelotnie, uśmiechając się pod nosem i przyznając mu rację.
Yoongi podniósł się z wolna na nogi, jakby pozbawiony energii, a za nim nam-dongsaeng. Około trzydziestu metrów od brzegu molo, na którego końcu znajdowało się ogromne rusztowanie, zaparkowane było auto, którym siódemka przyjaciół udała się w nie aż tak długą znowu podróż. Chłopcy podeszli do niego i poczęli stukać w szyby samochodu na tyle głośno, by obudzić śpiących w środku Hoseoka, Jina i Namjoona. Gdy ci otwarli swe powieki, najmłodszy z paczki sprężystym krokiem podszedł do tyłu Land Rovera i obudził, dalej smacznie śpiących Jimina i Taehyunga.
- No, wstawać! - powiedział radośnie. - Jesteśmy na miejscu, śpiochy.
Dwójka najmłodszych, zaraz po Jeonie, wyczołgała się z bagażnika pojazdu, w trakcie czego Jimin omal nie przewrócił się na ziemię po zeskoczeniu na nią, gdyż nogi zdrętwiały mu niemiłosiernie w trakcie drogi. Chłopcy zaśmiali się pod nosem, a Hoseok pomógł zaspanemu ChimCimowi dojść bezpiecznie na główną część molo, kilka metrów od piekielnie wysokiego rusztowania. Całą siódemką usiedli na brzegu betonowej budowli, a swe rozmarzone spojrzenia posłali hen hen daleko, aż po horyzont Morza Japońskiego. Panowała cisza, słychać było wyłącznie silny szum wody, napędzanej przez - wyjątkowo tego dnia - silny wiatr.
- To miejsce przypomina mi nasze kąpielisko - odezwał się nagle Hoseok.
- Słucham? - spytał Jimin, nie odrywając wzroku od tafli wody.
- Zauważ, też wygląda, jakby nikt nie odwiedzał go od dawna. Równie porzucone, jak nasze kąpielisko, choć nie przeczę, że pewnie od niedawna... jak może skończyli tu jakieś roboty albo cholera wie, co jeszcze.
- Cóż, może i masz rację. Rzeczywiście jest tu dziwnie cicho. - Wzruszył ramionami Park. Piętami obijał betonową ścianę molo. - Ale ciesz się, że jest tu właśnie tak, a nie inaczej: jesteśmy sami, zero nakazów, zakazów, spojrzeń.
Jung westchnął i pokiwał w potwierdzeniu tej prawdy głową, pokrytą gąszczem cienkich, lecz gęstych ciemno-brązowych włosów, oczy w kakaowym kolorze spuszczając na swe szczupłe dłonie o popękanej przy knykciach skórze.
- Tae? - Yoongi po raz pierwszy tego dnia odezwał się tak głośno, tak niepewnie.
"Ja jako pierwszy wystawiłem dłoń w Twoją stronę, próbując nakłonić Cię do zejścia."
*Jiwoo - siostra j-hope'a
CZYTASZ
Niebo jest dziś niebieskie | BTS
FanfictionTamtego poranka młody Taehyung na oczach swych przyjaciół targnął się na własne życie. Wówczas powróciły wspomnienia. uwagi: angst; gen; suicide mentions; based on WINGS story; brzydkie słowa + dużo moich rozmyślań nad życiem fragment: "Twój obra...