6.3 - Yoon Gi

45 3 0
                                    

"Tamtego dnia przemknęło mi przez myśl, że na nic zdały się nasze obietnice o przyjaźni, która miała przetrwać wszystko i zwyciężyć wszystko. Na nic były dni, kiedy Ty walczyłeś o nas, nie chcąc, byśmy dołowali się nawet najmniejszymi drobnostkami. To wszystko stało się niczym, gdy uderzyłeś o wodę. Ponieważ postanowiłeś wtedy odebrać nam jedno z naszych najjaśniejszych słońc."

Rok 2009. Bożonarodzeniowa choinka skąpana była w ciepłych barwach, jednocześnie kolorując nimi salon w domu Jina. Chłopcy byli już po rozpakowaniu prezentów i objadali się słodkościami znalezionymi na dnach swych toreb prezentowych. Papierki po czekoladkach z nadzieniem owocowym walały się po całej podłodze, a co najmniej trzy już opakowania po piankach zostały całkowicie opróżnione.

Taehyung miętosił z palcach miękki granatowy sweter z reniferami na przodzie, który otrzymał w podarku od Hoseoka, czując coraz większą chęć założenia go. Nie było mu zimno, gdyż Jin miał w domu przytulnie i prędzej można było stwierdzić, że było tam gorąco niźli chłodno. Jednakowoż Taehyungowi zdawało się, że jeżeli założy owy ciuch, będzie mu jeszcze milej, ponieważ poczuje się ogarnięty jeszcze większym ciepłem.

To były jego pierwsze prawdziwe Święta i choć nikomu o tym nie mówił, nie miał większych wątpliwości co do tego, że i tak każdy z chłopców o tym wiedział.

- Co tak molestujesz ten sweter? - zagadał do niego szeroko uśmiechnięty Hoseok, szturchając go z lekka w bok łokciem.

Taehyung podskoczył, wystraszony, na grubym brązowym kocu, rozścielonym na starej, lecz zadbanej podłodze z niegdyś jeszcze jasnego, teraz pociemniałego drewna. Hobi roześmiał się cichutko na zachowanie Kima.

- Nie bój się mnie.

- Nie, nie boję się - zaprotestował natychmiast młodszy, ściskając mocniej sweter i uświadamiając sobie z wolna, jak niezmiernie jest szczęśliwy, bo może z nimi tutaj być i nie martwić się o nic więcej, jak jedynie o to, czy zmieszczą kolejną porcję ciasta.

- Możesz go założyć, wiesz o tym?

- Wiem. - Odparł Tae, kiwając spokojnie głową, dla potwierdzenia prawdziwości swych słów i spuścił wzrok na puchaty wzór na swetrze, po czym prędko założył ubranie na siebie, wdychając jednocześnie powietrze, by poczuć ten specyficzny - tylko na nowych ciuchów - zapach, zmieszany z wonią domu najstarszego hyunga, którą zdążyło już nieco przesiąknąć.

- Jest trochę za duży - zauważył Yoongi, który przyglądał się chłopcom przez cały ten czas. - Ale jeszcze urośniesz, to pewnie będzie na ciebie niedługo nawet za mały - dodał z uśmiechem, odsłaniając przy tym swój uroczy, wciąż dziecięcy uśmiech, mimo, że od dawna miał już za sobą siedemnaste urodziny.

- Jest wspaniały, dziękuję - powiedział pod nosem TaeTae do Junga, nieustannie wygładzając gruby materiał na swoim ciele.

Na moment nastała cisza. Chłopcy po prostu patrzyli po sobie, szczęśliwi, że mogą spędzić tegoroczne Święta w taki, a nie inny sposób - u swego boku, jakby byli braćmi od samego początku, lecz dopiero po latach odnaleźli się, by pod koniec 2009 roku po raz pierwszy razem, całą siódemką spędzić Święta Bożego Narodzenia.

W końcu, wziąwszy uprzednio głęboki wdech, Seokjin zabrał głos.

- To nasze pierwsze takie Święta... Nie powiem, bo sam jestem zaskoczony. Nigdy nie przypuszczałem, że będę miał pod swoim dachem tyle obcych, a zarazem tak bliskich mi osób. Cieszę się, że tu ze mną jesteście, chłopaki. - Powiedział, nieco zmieszany, jednak mocno zdeterminowany, by skończyć swoją krótką przemowę. - Dlatego też chciałbym, byśmy w przyszłym roku również tu się spotkali. I w następnym. Chciałbym, byśmy obiecali sobie, że już zawsze będziemy trzymać się razem i będziemy dla siebie.

Wprawdzie słowa Jina wprawiły większość chłopców z zakłopotanie i zmieszanie, lecz żaden nie śmiał zaprotestować, bo w głębi duszy właśnie tego pragnął. Obietnicy, zapewnienia, że nigdy w ich życiu nie zabraknie któregokolwiek z siedmiu.

Jako pierwszy swoją obietnicę złożył najmłodszy z chłopców, Jeong Jeongguk, dopiero co połknąwszy dwie duże czekoladki z nadzieniem o smaku truskawkowym. Po nim odezwał się drugi najmłodszy w kolejności, Kim Taehyung, wierząc, że są to najgłębsze i najważniejsze słowa w całym jego piętnastoletnim życiu.

"Ostatecznie... nie wiem, jakich słów użyć, by zakończyć ten list. Nie miałem zamiaru go nawet napisać, ale skoro już zacząłem, należałoby chyba również jakoś sklecić te ostatnie kilka słów.

A więc: żegnam, Tae. Nic więcej nie mam Ci już do powiedzenia.

Po prostu żegnaj

Niegdyś, twój Yoongi"

Niebo jest dziś niebieskie | BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz