2.1 - Nam Joon

65 6 1
                                    


"Potrafisz mi to wybaczyć? Czuję, że to moja wina. Powiedz mi, zapewnij, że to nieprawda."

Nieprzerwanie trwam tak W pewnym przekonaniu. Czekam na osobę, która mnie stąd zabierze. Gdyż boję się. Jest tu tak inaczej, niż wtedy.

„Nawet sobie nie wyobrażasz, Tae, jak bardzo poczucie winy zżera mnie od środka. Rodzice mówią, bym się nie przejmował, widzą, jak okropnie to wszystko przeżywam. Martwią się o mnie. Mnie samemu przez głowę sporadycznie przetacza się myśl, że to przecież niezupełnie moja wina, że nie mogę czuć się winien za coś, co przecież było jedynie Twoją decyzją. Lecz potem widzę nas wszystkich. I wiem, że okłamuję samego siebie.

Tworzyliśmy jedno, trwaliśmy dla pozostałej szóstki, by chronić siebie nawzajem. A ja zawiodłem.

Wybacz mi, Taehyung, że nie potrafiłem. Wybacz mi, proszę."

Wokół mnie pełno luster I widzę tego, który wszystkiemu winien.

Rok 2015. Było wczesne niedzielne rano. Słońce niewiele ponad godzinę temu wychyliło się zza budynków widniejących z okna pokoju Namjoona. Chłopak nie spał już od blisko dwu godzin; by nie pozwolić sobie na popadnięcie w znużenie, wygramolił się spod miękkiej kołdry i spędził pierwsze dziesięć minut dnia w łazience, a potem zabrał się za sprzątanie swojego pokoju. Matka zawsze miała mu za złe bałagan w jego małym świecie, zaś on zwyczajnie nie czuł potrzeby trzymania porządku w pokoju. Co mu z tego, że krzesło przy biurku zasłonięte było tuzinem bluz i pięcioma parami spodni? Co złego było w tym, że efekty rzemiosła japońskich mangaków walały się pod łóżkiem, nie czekając już nawet, aż nada się im ich miejsce na niewielkim regale tuż przy łóżku chłopca? Niby w czym jego matce przeszkadzały talerze po kanapkach ułożone w równy stos na szafce nocnej? I czy było coś niewłaściwego w kubkach po herbacie na pełnym szkolnych zeszytów biurku? Problem w tym wszystkim nie istniał dla Namjoona do czasu jego dziewiętnastych urodzin, kiedy to właściwie z niewiadomego powodu ten istny bajzel dookoła niego począł przyprawiać go o nerwicę. Od tamtej pory minęły trzy lata, a on co niedzielę sumiennie zabierał się za porządki. Wyrzucał niepotrzebne szpargały zupełnie, jakby próbował pozbyć się smutnych wspomnień sprzed owych trzech lat.

Tego dnia szło mu to niezmiernie szybko; aż sam był zdziwiony. Nie mógł przypomnieć sobie czasu, kiedy to ostatni raz pochłonięty był tak porządkami. Nie zwracał nawet uwagi na burczenie w brzuchu i to, jak bardzo był spragniony. Wybiła siódma i z transu wyrwało go dopiero wołanie mamy.

- Namjoonnie! Chodź na śniadanie!

- Idę! – Podniósł się z podłogi, odczuwając przyjemne mrowienie w nogach, gdy te w końcu rozprostował.


- Idziesz dzisiaj pracować na stację? – spytała kobieta łagodnie, patrząc z zadowoleniem, jak jej syn niemalże pochłania śniadanie.

- Tak, mam nocną zmianę. Muszę zastąpić hyunga Ji-ho, bo złapało go jakieś choróbsko.

- A poniedziałek?

- Druga zmiana.

- Czyli odpoczniesz, całe szczęście.

Namjoon uśmiechnął się krzywo. Rzeczywiście miał w poniedziałek drugą zmianę. Jak i również nocną, ponieważ Ji-ho wziął zwolnienie w rzeczywistości do środy (jakby mając nadzieję, że do tego czasu podniesie się już na nogi); ale o tym Namjoon wolał nie uświadamiać rodzicielki. Chłopak nie rozumiał obaw matki przed tym, że się przemęczy. I tak nie był na studiach, jak wszyscy oczekiwali, bo ni z tego ni z owego z nich zrezygnował. Ojciec niemalże udusił go tamtego dnia wzrokiem pełnym wściekłości, gdy usłyszał o decyzji syna. Był bliski podniesienia na niego ręki.

Dlatego teraz Namjoon musiał jakoś odpracować choćby część zawodu, jaki sprawił rodzicom.

- A Geongmin kiedy wróci?

- Koło południa, przynajmniej tak mi wczoraj mówiła. Pewnie zadzwoni, jak będzie chciała zostać u Yeon unni dłużej.

- Ach.

Po powrocie do prawie oczyszczonego już pokoju, Namjoon odblokował telefon i spostrzegł cztery nieodebrane połączenia oraz jedną wiadomość na poczcie głosowej od Taehyunga. Zacisnął wydatne wargi w prostą jakby od linijki kreskę, czując, jak ściska go z nagła w gardle. Jego przyjaciel nie odzywał się od tygodnia, a podczas ich ostatniego spotkania sprawiał wrażenie przyodzianego w przygnębienie i smutek zamiast o dwa rozmiary za dużą czarną bluzę z kapturem. Nacisnął na powiadomienie o wiadomości na poczcie, przygotowując się na to, co usłyszy i przyłożył słuchawkę do ucha.

Początkowa cisza wywołała u niego dezorientację, a gdy minęło ponad dziesięć sekund – również niepokój. Starając się uspokoić, powtarzał sobie w myślach, że Taehyung po prostu już taki jest, że długo się namyśla, nim coś powie. Jednakowoż wówczas w słuchawce rozbrzmiało ciężkie westchnięcie jego młodszego przyjaciela i odgłos mlaśnięcia, zapewne gdy Tae oblizywał wargi.

- Hyung... - ledwie usłyszał. Z drugiej strony dotarły do niego tłumione łkania chłopaka. Zacisnął mocniej dłoń w oczekiwaniu na ciąg dalszy.

- Tak... Tak bardzo za tobą tęsknię...

Nie otworzyłem wtedy drzwi Mimo, że słone krople kapały na moją wycieraczkę.

„Wystarczyłoby, żebym tamtego dnia nie musiał jechać po siostrę. Wystarczyłoby... Prawda? Spotkałbym się wtedy z Tobą, wsparłbym Cię, nie byłbyś sam. Nie podjąłbyś takiej decyzji... Prawda? Powiedz, że mam rację, Taehyung. Że nie planowałeś tego już wcześniej. Kiedyś powtarzałeś, że spośród całej naszej paczki jestem tym, który myli się najrzadziej. Wmawiam sobie, że w tej kwestii również okazałem się być nieomylny.

Codziennie, gdy otwieram oczy, mam w głowie tylko jedną myśl. Jedną jedyną cholerną myśl: jakim cudem nie zdołaliśmy Ciebie ochronić i pozwoliliśmy na to, byś tym razem to Ty ucierpiał mimo, że obiecaliśmy sobie nie dopuścić ponownie do takiego rozwoju wydarzeń? Rodzeństwo – to słowo definiuje naszą siódemkę. A jednak któryś z braci dbał o pozostałych aż nadto, by mogli zajrzeć do jego wnętrza. Wiesz do czego zmierzam? Byłeś sprytniejszy od nas wszystkich. Owinąłeś nas sobie wokół palca, oczy przysłoniłeś przepaską, pod którą wydawało się, że wyłącznie my mamy problemy, a ty jesteś po to, by z nimi walczyć. Obdarzyłeś nas nimi.

Opieką.

Troską.

I obłudą.

Tak doskonale grałeś, naprawdę powinieneś udać się do szkoły aktorskiej. Nikt nie zagrałby tej roli lepiej od Ciebie."

Przepraszam, że nie zwróciłem uwagi Na umorusane błędem dłonie, Że nie zdążyłem ich wytrzeć przed tym, jak... jak nim przesiąkły.

Niebo jest dziś niebieskie | BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz