4.2 - Jeong-guk

36 3 0
                                    

Rok 2014. Pomimo, iż nastał już koniec maja, wieczory wciąż były chłodne. Yoongi nie lubił tego uczucia. Ledwo znosił chłód obtaczający gołą skórę jego nienaturalnie bladych ramion, gdy ostatkiem łapiąc oddech, biegł wraz z Taehyungiem na ratunek - w oczach najstarszego - głupiemu Jeonggukowi. Młody po raz kolejny tego semestru miał wdać się w bójkę. Dlaczego jednak za przeciwników obrał sobie tym razem najgorsze możliwe osoby ze szkoły - bliźniaków Kang?

- Szybciej, Yoongi, nie możemy się spóźnić - upomniał Taehyung rozhuśtanym od biegu, ale też od strachu, głosem.

- A myślisz, że co robię! Nie mogę szybciej! - odsapał starszy, nie kryjąc pretensji. Był wściekły na Jeongguka za to, że ponownie dał wpakować się w kłopoty. Nie cierpiał przerażenia, jakie za każdym razem ogarniało go, gdy Kookiemu miało stać się coś złego.

- To tuż za rogiem! - To powiedziawszy, TaeTae gwałtownie skręcił, wbiegając w jedną z mniejszych uliczek przy barze z kurczakiem.

Ani Yoongi, ani Taehyung nie byli przygotowani widok Jeongguka dosłownie tłuczonego przez dwójkę nastolatków, wiekowo zbliżonych do niego. Stanęli jak wryci, zauważywszy, jak jeden z nich popchnął Jeona z taką siłą, że ten jak szmaciana lalka poleciał na ceglaną ścianę za sobą, uderzając o nią przy tym potylicą. Był na tyle oszołomiony, by nie móc utrzymać się na nogach, toteż zgięły się pod nim kolana, a wówczas bliźniacy bez większych ceregieli zabrali się za kopanie go w brzuch i w biodra w okolicach nerek.

- Boże... - wyszeptał zadyszany Taehyung, w sekundę zrywając się z miejsca i rzucając na jednego z bliźniaków. Zamachnąwszy się z całych sił, uderzył potężną pięścią w szczękę nieco wyższego od siebie nastolatka.

- Auaa... Co, kurwa...? - wybełkotał ten, zaskoczony, odsuwając się chwiejnym krokiem i podnosząc wzrok na pełnego furii Taehyunga. Ręka oprawcy Kookiego mimowolnie objęła obolałe miejsce.

- A ty coś za jeden? - rzucił ostro drugi Kang, zaprzestając kopania Jeongguka i podchodząc zdecydowanie za blisko do Tae.

- Zostawcie go.

Usłyszawszy prośbę Taehyunga, chłopak zaśmiał się przemożnie.

- A co to? Koncert życzeń? Mamy zostawić tę ciotę w spokoju? - Niewiele bardziej przysadzisty z braci wskazał na kulącego się z bólu Jeona, do którego zdążył już podejść Yoongi, próbując podnieść go teraz na nogi. - Za cholerę nie umie się bić... - dorzucił Kang, kręcąc głową w udawanym zawodzie.

- Zostawcie go i pozwólcie nam odejść - wycedził przez zęby ponownie Taehyung, zaciskając dłonie w pięści.

- A dlaczego mielibyśmy? Jak nie, to co?

TaeTae posłał Yoongiemu porozumiewawcze spojrzenie, by tamten się pospieszył i jednocześnie przygotował siebie i Jeongguka na ucieczkę. Wbiwszy harde spojrzenie na powrót w jednego z bliźniaków, postanowił ostatni raz powtórzyć swą prośbę.

- Dla własnego dobra, po prostu pozwólcie nam odejść.

Kang wyśmiał go powtórnie, po czym stanowczo odparł "nie". Chwilę później trzymał się za policzek, cofając o dwa chwiejne kroki.

- Ty skur... - zaczął, ale Taehyung nie czekał, aż tamten skończy, po prostu pchnął go nogą na ceglaną ścianę budynku, tak samo jak Kang zrobił to z Jeonem.

Widząc to, drugi z braci skoczył na plecy Taehyungowi, a oplótłwszy masywne ramię wokół jego szyi, zeskoczył na ziemię, tym samym zmuszając Kima do odchylenia się w tył i podduszając go.

Zdążywszy trochę oprzytomnieć, Jeongguk chciał wyrwać się Yoogiemu z objęć i rzucić się na pomoc starszemu przyjacielowi, lecz tamten z całych sił trzymał go w uścisku.

- Puść mnie - warknął rozgorączkowany do Mina, niezaprzestanie starając się uwolić.

Taehyung chwycił obiema dłońmi przedramię Kanga i schylił się zamaszyście, przerzucając go sobie przez plecy wprost na drugiego z braci, moment przed tym, nim tamten zdążył się podnieść i również go zaatakować.

- Yoongi! Puszczaj! - cedził przez zęby Kook, już prawie wyrywając się starszemu.

- Tae sobie poradzi... a ty jesteś za słaby... - sapał, zmęczony szarpaniną chłopak. - Poza tym, gdybyś nie odpierdalał... nie byłoby nas tutaj!

Taehyung odsunął się z metr od braci Kang, obserwując ich czujnie, gotowy na kolejną rundę. Nie spodziewał się jednak z ich strony takiej synchronizacji - postawniejszy z barkach chłopak chwycił Kima za kostkę i przyciągnął do siebie, zaś drugi podniósł się prędko na nogi i skoczył, przewracając go z impetem na ziemię. Taehyung usłyszał otumaniający szum w uszach, gdy tył jego głowy uderzył z impetem o asfalt.

- Poradzi sobie?! No puszczaj mnie żesz, do cholery! - Podniósł głos Jeongguk, wreszcie oswabadzając się z niezwykle lepkich dłoni Yoongiego.

- Zostawcie go! - wrzasnął, w ostatniej chwili uchraniając starszego przyjaciela od oberwania z pięści w twarz poprzez zepchnięcie z jego bioder siedzącego na nim Kanga.

Taehyung stanął na nogi najszybciej, jak tylko mógł, z trudem jednakowoż utrzymując równowagę. Oszołomiony, stał z tępym wzrokiem wbitym w podłoże, a w tle rozbrzmiewały krótkie jęki i odgłosy uderzeń oraz kopnięć.

Yoongi czuł, jak gardło zaciska mu się tak silnie, iż nie był w stanie nawet przełknąć śliny, tak bardzo bał się o swych przyjaciół, zarazem odczuwając obezwładniającą go bezradność Obejrzał się za siebie, chcąc upewnić się, że przynajmniej nikt ich nie widzi, lecz jakby na złość, kilka metrów od nich jakiś mężczyzna przed trzydziestką właśnie chował się za rogiem, przy uchu trzymając słuchawkę.

- Jeongguk! Tae! Musimy spadać! Policja zaraz tu będzie! - oznajmił ochrypniętym głosem, na tyle cicho, by tamten mężczyzna niczego nie usłyszał.

Taehyung podniósł nagle poważne spojrzenie na stojącego naprzeciwko niego brata Kang, wzdychając ciężko i mówiąc:

- Zaraz będzie tu policja. Racjonalnym byłoby rozejść się w tym momencie. Zgaduję, że nikt z nas nie chce kłopotów.

Kang zacisnął z całej siły szczękę, walcząc z wszechogarniającą go wściekłością, lecz ostatecznie obrzucił Tae zrezgnowanym spojrzeniem, kiwając głową, że ten ma rację.

TaeTae odetchnął z ulgą, wciąż jednak się pilnując, by nie zmedleć (kręciło mu się bowiem w głowie), i skierował zmęczone walką oczy na dyszącego ciężko Kookiego. Najmłodszy nadal ledwie powstrzymywał się od ponownego rzucenia na klęczącego na ziemi Kanga, któremu chwilę temu skopał tyłek tak mocno, że nie było żadnych wątpliwości, iż ten nie będzie mógł nawet podnieść się samodzielnie do pionu. A to wszystko w napadzie furii.

- Idziemy, Kookie - powiedział, masując sobie potylicę Kim.

- Tak. - Jeongguk opuścił głowę i niepewnym chodem podszedł do swojego opiekuna, zapominając o tym, iż to on sam został najciężej skatowany, a oglądając dokładnie Taehyunga. Ten zaś tylko uśmiechnął się lekko, nieco już spokojniejszy, ukrywając przy tym mdłości wywołanie gwałtownym uderzeniem w potylicę.

- Chłopaki, pospieszcie się! - upomniał ich Yoongi, który zaraz przytruchtał do przyjaciół i, chwiciwszy Jungkookiego za rękaw czarnej bluzy, pociągnął go za sobą, nie mając wątpliwości co do tego, że Taehyung pobiegnie za nimi, kurczowo trzymany przez najmłodszego.

Niebo jest dziś niebieskie | BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz