Obudziła mnie pielęgniarka przynosząca mi śniadanie. Ładnie podziękowałem i za brałem się do jedzenia. Krótko po tym jak zjadłem to wszedł do mnie lekarz Kuba:
- Witaj Albercie jak się czujesz?
- Dobrze, trochę boli, ale do wytrzymania
- Jak boli to dobrze, to znaczy, że się zrasta
- Czyli dzisiaj wychodzę?
- Tak, w szafce masz świeże ubrania.
- A obudził się już pilot?
- Tak, jak chcesz możesz go odwiedzić jest w sali obok.
- Dobra, to dziękuję za pomoc.
- To moja praca.- powiedział doktor i wyszedł z sali.
Ubrałem się i wyszedłem z mojej sali prosto do pokoju obok. Przez okienko w drzwiach rozpoznałem pilota i wszedłem do środka:
-Cześć, jestem Albert
-Cześć, Kacper
- Jak się czujesz?
- Już lepiej, ale nie podoba mi się ta rana na twarzy.
- No, raczej będzie blizna
- Pewnie tak, a to ty jesteś tym "wariatem" co mnie uratował.
- Tak- zaśmiałem się
- Dzięki wielkie za ratunek.
- Nie ma za co, my rodacy musimy trzymać się razem.
- Prawda.- oznajmił kolega.
- A skąd cię przywiało do Bydgoszczy?- spytałem
- Ze Szczecina, ale nie miałem zamiaru lecieć do Bydgoszczy, po prostu uciekałem przed Ruskami, ale ostatni mnie dopadł.
- Jeszcze ma przyjechać jakiś oddział ze Szczecina do Bydgoszczy, może kogoś będziesz kojarzył.
- Może parę osób, ale nie wiem czy przeżyli.
- Gdy zobaczyłem ciebie, już wiedziałem kto mi odbierze ksywę- zaśmiałem się.
- A jaką masz?
- "Czarny"
- Haha, rzeczywiście- zaczął się śmiać Kacper.
- Jutro jest spotkanie naszego oddziału, pewnie będziesz to się wszystkiego dowiemy.
- Pewnie tak.
- Dobra, ja spadam bo Mama na mnie czeka.
- Spoko to do zobaczenia i jeszcze raz dzięki.
- No hejka.
Wyszedłem od Kacpra, w sumie wydaję się nawet spoko, ale będzie się musiał pomęczyć trochę w piechocie, bo na razie nie mamy samolotów. Wyszedłem ze szpitala, okazał się być w Wojnowie w takim gospodarstwie przy lesie. Więc musiałem wrócić PKS'em, ale naglę pod szpital podjechał dowódca:
- O! Albert, właśnie do ciebie przyjechałem.
- Nie zechciał by mnie dowódca podwieźć do domu?
- Jasne, a mogliśmy podjechać do mnie i pokazać ci plan akcji?
- No... chyba mogę.
- To świetnie.
Pojechaliśmy razem do domu Marcina i zaprowadził mnie do sali spotkań, usiadłem sobie wygodnie na jednym z krzesełek i słuchałem Dowódcy:
- No więc nasz oddział czyli jakieś 50 osób i jeszcze parę innych razem nas jest 500.
CZYTASZ
Świat 2044
Science FictionRok 2044, 3 wojna światowa, Losy całego świata widziane z oczu jednego młodzieńca z polskiej armii, oraz ponowna walka o niepodległość po prawie 100 latach wolności. (W trakcie poprawek)