Zimno, śnieg lekko prószy, wszędzie biało. Śnieg leży już od wybuchu powstania, jakby to był jakiś znak w końcu spadł pierwszy raz od 15 lat. W samochodzie w tle słychać rozmowy i śmiechy oficerów. Ja siedziałem z nieobecnym wzrokiem skierowanym w podłogę. Naglę poczułem delikatną dłoń na moim ramieniu.
-Wszystko w porządku Albert?- Spytała Pani Rotmistrz.
-Tak, jasne Amelie.
-Nie wyglądasz jakby było wszystko w porządku Albert!- lekko się oburzyła.
-Ta bitwa... którą nie długo stoczymy, nie daje mi spokoju.
-Tak świetnie nas poprowadziłeś w Bydgoszczy, to co może pójść nie tak w mieście Krzyżaków.
-Tylko tu w Toruniu, będziemy strzelać do Polaków, przelewać polską krew, nie rosyjską!
-Mnie też się to nie podoba, ale oni są jak Rosjanie, walczą dla Rosjan!
-Ale jednak Polacy, boje się, że nie pociągnę z taką łatwością za spust jak w Bydgoszczy.
-Pamiętasz po co tu jesteś?
-By wywalczyć naszą Polskę.
-No właśnie, a by ją wywalczyć musimy pokonać Toruńczyków, tak na to spójrz, nie Polaków.
-Mam uznać to za konflikt Bydgoszcz-Toruń?- zaśmiałem się.
-Chociażby- uśmiechnęła się koleżanka.
-Mając takich ludzi i taką armię na pewno nam się uda-odwzajemniłem uśmiech.
-No mając pięć tysięcy ludzi pod sobą na pewno.
-To nie są przypadkowi ludzie, tylko moi, wariaci jak ja, wyjątkowi.
-Masz rację, żeby słuchać się takiego Generała trzeba być wariatem-zaczęliśmy się oboje śmiać.
Zobaczyłem stadion żużlowy, a raczej to co z niego zostało, aż ciarki mnie przeszły. Przypomniało mi się jak jeździłem tu z tatą by Kibicować naszym. Stadion drużyny przeciwnej, a jednak tyle miłych wspomnień.
Toruń, z naszych informacji wynika, że wojska nie przyjaciela będą w Ciechocinku. Idą w stronę Włocławka, musimy ich złapać. Jednak najpierw przejmiemy miasto, to ich zmusi do odwrotu.
Wjechaliśmy bardziej do centrum, ludzie zamykali okna, zasuwali rolety, gasili światła na nasz widok. Nasz konwój się zatrzymał. Cisza, jakby miasto było martwe. Wysiadłem z pojazdu. Odgłos tupnięcia moich desantów przerwał ciszę. Coś tu nie gra. Ryk silnika, samolot. Nie, samoloty. Ale nie nasze, czerwone maszyny leciały w naszą stronę. Gdzie Kacper? Na szczęście moi żołnierze nie spali. Poleciał ostrzał przeciw lotniczy. Trzy maszyny spadły na pięć. Dwie pozostałem maszyny zaczęły lecieć na południe. Ciechocinek. Z na przeciwka maszerowała armia. Nie strzelali, z daleka widziałem błękitne mundury. Szli nie przerwanie w naszą stronę a nad nimi dumnie powiewała Polska flaga razem z Inowrocławską. Wyszedłem przed pierwszy pojazd w Konwoju. Byli już na tyle blisko, że widziałem ich Generała, szedł na przodzie. Obok mnie znalazł się nagle Generał Skowroński i Amelie. Wyszliśmy im na przeciw. Generał błękitnej armii zasalutował, odwzajemniłem przywitanie. Staliśmy już na wyciągnięcie ręki przed sobą. Jako pierwszy wyciągnąłem ją i się przedstawiłem.
-Generał Armii Bydgoskiej Albert Niedziałkowski
-Generał Armii Inowrocławskiej Radosław Grosycki
-Ładne mundury- powiedziałem.
-A, dziękuję, Bydgoszcz też się postarała.
-A co tu sprowadza Inowrocław?
CZYTASZ
Świat 2044
Science FictionRok 2044, 3 wojna światowa, Losy całego świata widziane z oczu jednego młodzieńca z polskiej armii, oraz ponowna walka o niepodległość po prawie 100 latach wolności. (W trakcie poprawek)