#21 - Aparo Park

146 15 1
                                    

Ostatnio życie Kimberly wcale nie należało do spokojnego. O ile w ogóle kiedyś takie było. Właściwie, dopiero gdy całe emocje związane z awarią opadły dopadło ją uczucie, że jej życie przestało się kręcić tylko wokół niej samej. Prawda, nigdy nie kręciło się wyłącznie wokół samej szatynki. Był Jason, o którego martwiła się, od kiedy się znali, mimo że on sam tego nie chciał. W pewnym momencie złapała się nawet na tym, że zaczęła się martwić nawet o Lolę, jednak to uczucie minęło w momencie, w którym zwolniła się z baru Copplebotta. Teraz z własnej woli martwiła się o właściwie całą Drużynę. Nie było w niej osoby, której nie darzyłaby przynajmniej sympatią. Nawet Tim skradł sobie kawałek miejsca w tym całym szaleństwie.

Chociaż zgodnie z zaleceniami doktor Marie Stewart powinna zniwelować stres w całości. Co oczywiście nie było wcale takie łatwe. Doktor Stewart zajęła się Kimberly od momentu kiedy skierowano ją na listę oczekujących na przeszczep. Wcześniej, kiedy na początku czerwca trafiła do szpitala, przydzielono do niej doktora Solano. Jednak kiedy ktoś oczekuje na przeszczep, automatycznie trafia do ordynatora oddziału.

Tak więc w życiu Kimberly było coraz mniej miejsca dla niej samej. O ironio.
Szatynka cieszyła się, gdy w końcu udało jej się znaleźć czas dla siebie. Zajęła się oglądanie nowego serialu Netflixa „3%", jednak nie było jej dane zrobić tego w spokoju. Piosenka Killer Queen ustawiona na dzwonek przerwała jedną z kwestii Ezekiela. Szatynka wyjęła słuchawki z uszu i odłożyła je na klawiaturę ze zirytowanym westchnięciem. Wcale jej się nie śpieszyło. Przesiadła się z obrotowego krzesła na łóżku i spojrzała, kto dzwoni.

- Co chcesz?

- Gdzie jesteś? - Usłyszała zdenerwowany głos po drugiej stronie.

- Zależy, o co chodzi. - Kim już wiedziała, że ta rozmowa będzie się ciągnąć, więc położyła się na granatowej, zmiętej pościeli.

- Ktoś podobno podłożył bombę pod centrum handlowe przy Aparo Park. Nie mamy wystarczająco ludzi. Zbieramy kogo się da. - Kim poderwała się z łóżka i zaczęła nerwowo rozglądać po pokoju.

- Gdzie mam przyjść? - zapytała.

- Na SOR. Pojedziesz na miejsce w jednej z karetek. Przygotuje ci ciuchy. - Hudgens włączył się tryb przywódcy; wydawała krótkie i zrozumiałe polecenia. Od razu się rozłączyła, pozostawiając Kim z zimnym opanowaniem.

Richardson w jedną rękę chwyciła telefon i bluzę a drugą zamknęła drzwi do pokoju na klucz. Właściwie od miesiąca w Górze nie działo się więcej niż zwykle. Po ostatniej akcji z awarią przeprowadzono gruntowny remont i usprawniono całą elektronke do tego stopnia, że tylko Marsjanka potrafiła obsłużyć piekarnik. W Gotham podobnie - było normalnie. To znaczy tak normalnie na ile może być w Gotham.

Kimberly dobiegła szybkim sprintem do portalu ZETA. Nikogo nie spotkała na swojej drodze. Ogólnie od jakiegoś czasu Góra często była opustoszała. Większość z Drużyny przebywała tu tylko przed i po akcjach oraz sporadycznie na treningach. No, o ile nie mieszkali w Górze tak jak Kim. Jednak najrzadziej pojawiał się tu Batman. No ewentualnie Kim nie zwracała na niego szczególniej uwagi. Może nie wzbudzał już w dziewczynie szczególnej odrazy, był jej już po prostu obojętny.

Richardson niczym się nie rozpraszała. Wybrała najbliższy szpitalowi miejskiemu portal i teleportowała się. W tym samym czasie, gdy szatynka zniknęła w zielonym promieniu, w Górze Sprawiedliwości Black Cannary wszczęła alarm. Szybkim biegiem pokonała te kilka przecznic dzielących ją od szpitala. Po drodze mijała wozy policji i policji federalnej oraz zastępy straży pożarnej. Cztery karetki przygotowujące się do odjazdu stały na podjeździe. Kim wbiegła przed tylne wejście do dyżurki.

NiezastąpionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz